Stracił przyjaciela przez koronawirusa. Tego samego dnia dowiedział się, że sam jest zakażony
Przez długi czas wydawało się, że korona wirus to problem, który nas nie dotyczy. Który nie dotyczy świata, jakim się fascynujemy, czyli świata piłki. Okazało się jednak, że w obliczu epidemii każdy jest równy, a status piłkarza czy trenera wcale nie oznacza dodatkowej odporności…
Po informacjach o zakażeniach wielu piłkarzy, także tych znanych, przyszła pora także na trenerów. Kilka dni temu głośno było za sprawą Mikela Artety, tym razem wieści dotyczą kogoś, kto zdecydowanie bardziej znajduje się w grupie ryzyka.
Mowa o Jorge Jesusie, 65-letnim trenerze brazylijskiego Flamengo. Portugalczyk, który zyskał sławę i rozpoznawalność głównie dzięki świetnej pracy w Benfice i Sportingu, potwierdził te informacje. Choć Jesus wygląda i czuje się dobrze, ta wiadomość musiała wywołać u niego niezbyt przyjemne uczucia. Tym bardziej po tym, co stało się nieco wcześniej.
Jorge Jesus confirma que acusou positivo no teste ao Covid-19.
Força mister. ?pic.twitter.com/ABSkZ2HnaY
— A Bola (@abolapt) March 16, 2020
Okazuje się, że tego samego dnia z powodu koronawirusa zmarł przyjaciel portugalskiego trenera (a zarazem pierwsza ofiara w Portugalii). Choć w przypadku Jorge Jesusa wciąż nie ma stuprocentowej pewności i przeprowadzane są kolejne testy, pozostaje trzymać kciuki, by wszystko zakończyło się dla niego dobrze. Dwa ciosy w tak krótkim czasie to mogłoby być zbyt wiele…