Piłka nożna nie dla kibiców. Czeka nas rok gry na stadionach-duchach?
Zaczęliśmy przyzwyczajać się do faktu, że piłka nożna obecnie nie istnieje. Jednym wychodzi to lepiej, innym nieco gorzej, a pustki wypełniane są meczami ligi australijskiej, czy też powtórkami meczów sprzed lat. Jak każdy kryzys, ten wywołany koronawirusem także minie. Pozostaje tylko pytanie kiedy i w jakiej formie…
Rozgrywanie spotkań z racji zakażeń wśród piłkarzy i sztabów klubów jest obecnie niemożliwe, ale także byłoby zupełnie nie na miejscu, jeśli co dzień umierają setki osób, a służba zdrowia w wielu krajach jest na granicy swoich możliwości. Mimo tego nie tylko największe ligi, ale wszystkie inne, wciąż planują jak dokończyć obecny sezon.
Nie jest tajemnicą, że jeśli jakimś cudem uda się przeprowadzić ten maraton spotkań w okolicach maja/czerwca, będzie on po prostu „odbębniony”. Bez kibiców, bez efektownych akcji promocyjnych, po prostu będzie liczyło się, żeby dociągnąć do ostatniej kolejki, wyłonić mistrza, spadkowiczów i wszystkich tych, których wyłaniamy co roku.
Puste trybuny prawdopodobnie nie będą towarzyszy nam jedynie w obecnym sezonie, o czym poinformował wirusolog, Christian Drosten. – Sport, jaki znaliśmy wcześniej, nie wróci zbyt szybko. Kibice na trybunach pojawią się najwcześniej za rok, a i to jest optymistycznym scenariuszem. Bardziej prawdopodobne jest ograniczenie liczby widzów lub rozgrywki bez udziału publiczności – stwierdził Niemiec.
To zdanie podziela wirusolog Alexander Kekule, który uważa, że jeśli igrzyska jakimś cudem by się odbyły, to na pewno bez kibiców. Nie przekazuje także dobrych informacji w sprawie lig i innych regularnych rozgrywek – te według niego nie wrócą w ogóle w tym roku. – To przy obecnym rozszerzaniu pandemii jest po prostu niemożliwe, ponieważ jej wygaśnięcie będzie trwać kilka miesięcy, a obecnie nie ma nawet mowy o takim zjawisku – dodał.
