Atletico Madryt zwycięża w hicie na Civitas Metropolitano

27.04.2024
Ostatnia aktualizacja 29 kwietnia, 2024 o 02:05

Sobotni hit 33. kolejki w La Liga był starciem Atletico Madryt z Athletikiem. Drużyna z Bilbao była kolejną, która poległa na Civitas Metropolitano. Gospodarze po raz kolejny w tym sezonie pokazali, że granie na własnym stadionie im służy. Wynik 3:1 dał „Los Colchoneros” czternastą wygraną u siebie w tym sezonie ligowym. Wygrali to dla Diego Simeone, który obchodził 54. urodziny. 

Atletico Madryt potrafi w mecze na własnym stadionie

W tym sezonie widzimy dwie twarze podopiecznych Cholo Simeone. Na własnym stadionie potrafią grać najlepiej jak tylko potrafią. Gdy dochodzi do spotkań na wyjeździe, to nie jest tak różowo. Gdyby o miejscu w tabeli decydowała forma na wyjazdach – Atletico byłoby dopiero na 7. pozycji. Z kolei, jeśli chodzi o mecze u siebie, byłoby to drugie miejsce. W trakcie meczu na Civitas Metropolitano widzieliśmy momentami najlepsze możliwe Atletico, czyli to świetnie grające w piłkę.

Już w 15. minucie miejscowi kibice mogli świętować gola strzelonego przez swoich ulubieńców. Pierwszą bramkę w meczu zdobył Rodrigo de Paul. Trzeba jednak przyznać, że mocno pomógł rykoszet. To jedyny dobry moment gospodarzy w pierwszej części meczu, bo przed przerwą stracili bramkę – autorem był niezawodny Nico Williams. Gubienie krycia, słaba gra Koke czy Griezmanna nie dawały dobrych rokowań na drugą połowę. Coś się jednak zmieniło. Zapewne dzięki Cholo Simeone, bo jego gracze wyszli na plac gry z dużo lepszym nastawieniem. Dowód na to widzieliśmy już w 52. minucie, gdy Angel Correa zdobył drugą bramkę dla klubu w tym meczu.

Na wyróżnienie w tej sytuacji zasługuje podanie Koke. Lepiej się tego nie dało zrobić. Sam Correa również zachował się w dobry sposób w walce jeden na jednego z bramkarzem rywala. „Atleti” tą bramką dostało wiatr w żagle. Częściej widzieliśmy koronkowe akcje ze strony chociażby Antoine’a Griezmanna, który wziął się za rozegranie. Im dalej w las, tym Atletico Madryt zyskiwało pełną kontrolę. Bracia Williams zostali wyłączeni z gry. Natomiast bramka w 80. minucie ustaliła wynik. Zapisana została Unaiowi Simonowi. Niefortunnie odbiła się piłka od jego pleców po strzale w słupek Samuela Lino.

Atletico Madryt po porażce z Deportivo Alaves mogło sobie mocno skomplikować sprawę, jeśli chodzi o pozycję w lidze. Przed tym meczem miało tylko trzy oczka przewagi właśnie nad Athletikiem. Pozycja w tabeli, jaką wciąż zajmują „Los Colchoneros”, daje ostatnie możliwe miejsce w Lidze Mistrzów. Czas się powoli kończy. Wydaje się, że Atletico Madryt zagra jednak w tych rozgrywkach w następnym sezonie.

Liga Mistrzów odjeżdża Baskom

Athletic miał jedno zadanie. Zdobyć punkty, które przybliżą do awansu do Ligi Mistrzów. To się jednak nie udało. Pierwsza połowa mogła wlać wiele optymizmu wśród kibiców „Los Leones”, zwłaszcza, że gol Nico Williamsa przed przerwą dał cenny w pierwszej połowie remis. Potem widzieliśmy już inne oblicze Basków. Rywale mocno postawili na krycie braci Williams – siły napędowej „Los Leones”. Ci nie rozwinęli skrzydeł jak wcześniej. Zmiany, jakie zaproponował Ernesto Valverde, również na niewiele się zdały. Iker Muniain czy też Alex Berenguer byli niewidoczni. Linia defensywy mocno przeciekała. Dani Vivian nie wyglądał na kogoś, kto godnie zastępuje Inigo Martineza.

Athletic jest pewny gry w pucharach jesienią. Wciąż jednak tli się nadzieja, że będzie to Liga Mistrzów. Dzisiejsza porażka mocno jednak oddala to marzenie. Do końca sezonu pozostało już tylko pięć kolejek, do podniesienia z boiska obu drużynom 15 oczek, a Bilbao traci do czwartej lokaty sześć punktów. Wydaje się, że grę w Champions League trzeba odłożyć na przyszłość. Ten sezon jest już jednak historyczny dla „Los Leones”. Wygrana w Pucharze Króla dała wielki moment co do świętowania w Bilbao.  Nawet w tej sytuacji brak awansu do Champions League może być wybaczony.

Fot. PressFocus