„Dla najemnika to tylko skarbonka”. Gracze Jagiellonii nie zgodzili się na obniżki pensji
Pandemia koronawirusa wywołała oczywisty kryzys. Wystarczy powiedzieć, że większość z nas po raz pierwszy w życiu ma do czynienia z sytuacją, w której rozgrywki sportowe po prostu nie mogą być kontynuowane. To coś, co nie zdarzyło się od wielu, wielu dekad. A skoro wszystko się zatrzymało, wpłynie oczywiście na stan portfeli wielu osób…
Wśród nich są piłkarze, którzy z racji godnego życia, jakie zapewnia im futbol, raczej nie powinni specjalnie narzekać, ale i tak to robią. Nieliczni potrafią zrozumieć, że ich „karmiciele” stanęli przed ogromnym wyzwaniem, mają problemy i wypadałoby okazać im wsparcie i solidarność.
Pojawiły się już wcześniej stwierdzenia, że im szybciej zawodnicy sami zgodzą się na cięcia, tym bardziej zyskają wizerunkowo. Bo obniżki tak czy siak będą i przed nimi się nie ucieknie. Ostatnie dni pokazały, że właśnie tak się dzieje, a nawet patrząc na nasze polskie podwórko, powstało zarządzenia ogłoszone przez Ekstraklasę:
– (…) kluby są uprawione do obniżenia wynagrodzenia piłkarzy o 50%, jednak do kwot nie niższych niż 10 tys. zł brutto w przypadku umów o pracę lub umów cywilnoprawnych dla zawodników nieprowadzących działalności gospodarczej oraz do 10 tys. zł netto dla piłkarzy rozliczających się z klubami na podstawie faktury VAT.
Mimo tego niektórzy i tak idą w zaparte. Do tego grona należą m.in. gracze Jagiellonii Białystok, którzy wciąż nie zgadzają się na obniżki swoich płac. „Dla najemnika to tylko skarbonka” – zważywszy na okoliczności, to określenie pasuje tu idealnie…
Piłkarze Jagiellonii nie zgodzili się na obniżki pensji. Warto budować kluby na polskich, w miarę możliwości lokalnych zawodnikach. Dla nich klub to mała ojczyzna, dla najemnika to tylko skarbonka. Mam nadzieję, że ten kryzys pomoże to zrozumieć.
— Marek Wawrzynowski (@M_Wawrzynowski) March 28, 2020