Czy „France Football” czasami słusznie nie odwołało Złotej Piłki?

19.08.2020

Gdy w drugiej połowie lipca „France Football” stwierdziło, że w 2020 roku nie zostanie przyznana Złota Piłka, zawrzało na polskim Twitterze i zapewne w wielu polskich domach przy niedzielnej konsumpcji rosołu, którą poprzedzało wspólne oglądanie Familiady. Z całą pewnością w trakcie takich dyskusji podnosiły się głosy, że oszukano „Polaka, rodaka”. Czy jednak na pewno?

Wiadomo, że my jako naród szczególnie nie lubimy, gdy „przekręca się” naszych wybitnych sportowców. Wystarczy przypomnieć Svena Hannawalda, który przyjeżdżając do Zakopanego był przez moment najbardziej znienawidzonym człowiekiem w Polsce. Po czasie okazało się, że niemiecki skoczek to sympatyczny gość i cała ta nienawiść była niepotrzebna. Teraz z kolei może się okazać, że niesłusznie nie tylko oskarżano „France Football” o kradzież, ale także zbyt pochopnie wepchnęliśmy Złotą Piłkę w ręce reprezentanta Polski już w lipcu.

Czy „France Football” nie miało racji?

No nie do końca, bo o tyle ile tłumaczenia „France Football” w lipcu wydawały nam się naciągane, tak dziś już można powiedzieć, że trochę racji Francuzi mieli.

To nie była łatwa decyzja, ale naprawdę martwiło nas, że Złota Piłka nie zostanie przyznana uczciwie. Nie podjęliśmy tej decyzji w ostatniej chwili, ponieważ zaczęliśmy o tym rozmawiać przynajmniej dwa miesiące temu – tłumaczył Pascal Ferre, redaktor naczelny „France Football”.

Sezon rozpoczął się na pewnych zasadach, a kończył na innych. W styczniu i lutym były pełen trybuny, a od czerwca puste. Teraz mamy zasadę pięciu zmian, a nie trzech. Nastąpiły też inne zmiany dotyczące systemu rozgrywek, w szczególności w Lidze Mistrzów, gdzie początkowo rozgrywano mecze u siebie i na wyjeździe. Złota Piłka rozstrzygnęłaby się w zaledwie trzech meczach: ćwierćfinale, półfinale i finale Ligi Mistrzów. Było mnóstwo zmian, które są całkowicie uzasadnione i których nie kwestionujemy, ale nie mogliśmy uznać tego za typowy rok. Wyjątkowe okoliczności doprowadziły do wyjątkowej decyzji –  dodał Francuz.

Złota Piłka rozstrzygnęłaby się w zaledwie trzech meczach

Trudno odmówić racji redaktorowi naczelnemu „France Football”, gdyż Złota Piłka faktycznie rozstrzygnęłaby się tylko w trzech meczach. Owszem, zaraz ktoś może powiedzieć, że na przestrzeni całego sezonu Robert Lewandowski zmiażdżył Neymara, bo wystarczy spojrzeć na ich liczby w rozgrywkach ligowych i Lidze Mistrzów.

Rozgrywki ligowe:

Robert Lewandowski – 31 spotkań – 34 bramki – 4 asysty

Neymar – 15 spotkań – 13 bramek – 6 asyst

Liga Mistrzów 

Robert Lewandowski – 8 spotkań – 14 bramek – 5 asyst

Neymar – 6 mecze – 3 bramki – 4 asysty

I faktycznie będzie miał rację, ponieważ na tym polu Lewandowski zdemolował zawodnika PSG. Jeśli jednak Neymar także w finale rozegra kosmiczny mecz – tak jak to zrobił w starciach z Atalantą i Lipskiem – a jego drużyna wygra z Bayernem/Lyonem, wiele osób stwierdzi, że jednak Brazylijczyk był lepszy. I zrobiłyby to także osoby, które oddają głosy w plebiscycie „France Football”.

Za co przyznaje się Złotą Piłkę?

Pytanie, które w ostatnich latach urosło do miana filozoficznego. I chyba sęk w tym, że każdy z dyskutujących na ten gorący temat ma inne kryteria. Jedni odpalają Transfermarkt i przyznają Złotą Piłkę za statystyki. Drudzy sugerują się sukcesami drużynowymi. A jeszcze inni patrzą tylko na to, kto w danym sezonie gra najlepiej w piłkę. I akurat trudno winić ostatnią grupę, że wskazuje na Neymara. Brazylijczyk, jeśli tylko w stu procentach skupia się na futbolu, czyni na boisku magię. Robi show, które jest warte wydania każdego euro na bilet. Możemy się kłócić na wiele tematów, ale chyba każdy przyzna rację, że właśnie dzięki takim piłkarzom miliony osób pokochało ten sport.

Poza tym trudno porównywać piłkarzy, którzy grają na zupełnie różnych pozycja. Jeden jako środkowy napastnik, a drugi jako rozgrywający. Gdyby zawsze liczył się tylko liczby, Złotej Piłki nigdy nie wygraliby Luka Modrić, czy Fabio Cannavaro.

I wiecie co? „France Football” chyba miało rację, że odwołało plebiscyt, ponieważ jeśli PSG wygra Ligę Mistrzów, kontrowersji z wyborem najlepszego piłkarza świata w sezonie 2019/2020 byłoby jeszcze więcej, niż przy okazji poprzednich plebiscytów.

***

A na zakończenie zostawiam wam fragment felietonu Przemysława Iwańczyka „Co ma Robert Lewandowski do zakonnicy na pasach”, który ukazał się na naszych łamach w lipcu:

Notowania bukmacherskie, a w nich Lewandowski miał największe szanse, dotyczą prognoz w oparciu o fakty. To, że napastnik Bayernu był faworytem w lipcu, nie oznacza, że byłby nim również w grudniu.

Jestem ostatnim, który miesza sport do polityki i odwrotnie, ale w spisku, który sami kreujemy od kilkudziesięciu godzin, przypomina się historia wyborów prezydenckich z 2015 r., kiedy urzędujący wówczas kandydat miał stracić szansę na reelekcję tylko w sytuacji, gdyby „po pijanemu przejechał na pasach niepełnosprawną zakonnicę w ciąży”. Mimo że tego nie zrobił, wyborów nie wygrał. A do wyborów miał wiele mniej czasu niż Lewandowski i spółka do końca piłkarskiego sezonu 2020.