Nie Słowacja, nie Chorwacja. Polskie lato w wykonaniu Śląska

12.09.2020

Śląsk Wrocław szaleje na rynku transferowym. Klub do tej pory pozyskał ośmiu piłkarzy, wyłącznie polskiej narodowości. Czy nowa strategia transferowa wrocławian zaowocuje grą w europejskich pucharach w przyszłym sezonie?

Skauci Śląska spędzili lato w Polsce, nie w Chorwacji

Podczas gdy część klubów z najwyższej ligi rozgląda się za Słowakami, Śląsk postanowił przyjąć postawę wręcz patriotyczną. Do Wrocławia w letnim oknie transferowym trafiło do tej pory ośmiu polskich piłkarzy, chociaż przybyli z różnych stron świata. To duże zaskoczenie, patrząc na to, jak do tej pory wyglądały okienka transferowe w stolicy Dolnego Śląska.

Zimą Śląsk pozyskał czterech piłkarzy, z czego tylko jeden to Polak. Mateusz Maćkowiak trafił do Wrocławia jednak jako melodia przyszłości, a nie jako zawodnik aspirujący do regularnych występów w pierwszej jedenastce. Zresztą dowodem na to jest fakt, że młody lewy obrońca ani razu nie wyszedł na boisku w meczu ekstraklasy. Co więcej, tylko dwukrotnie był w kadrze meczowej.

Źródło: transfermarkt.pl

Również bardziej zagraniczne niż polskie okazało się poprzednie lato w wykonaniu Śląska. Jedynym piłkarzem z Kraju nad Wisłą, który wskoczył do pierwszej jedenastki, był Przemysław Płacheta, który we Wrocławiu prędko stał się gwiazdą, co zaowocowało transferem do Norwich City. Pozostała dwójka zanotowała łącznie zaledwie trzy występy w pierwszej drużynie. Przemysław Bargiel pojawił się na boisku dwa razy – częściej grał w rezerwach, natomiast Daniel Kajzer wystąpił tylko raz.

Źródło: transfermarkt.pl

Oczywiście, w sezonie 2018/2019 wśród nowych nabytków Śląska przeważali Polacy. Wśród nich znaleźli się tylko dwaj obcokrajowcy – Farshad Ahmadzadeh oraz Lubambo Musonda. Latem do zespołu dołączyli m.in. Jakub Łabojko, Damian Gąska, Łukasz Broź i Mateusz Radecki, natomiast zimą przyszli Krzysztof Mączyński i – na zasadzie wypożyczenia – Mateusz Hołownia.

Sto procent Polaków

Obecne okno transferowe Śląska jest jednak w stu procentach polskie. Poza tym do Wrocławia nie trafili anonimowi zawodnicy, ale piłkarze już doświadczeni i znani w niektórych kręgach. Waldemara Soboty czy Bartłomieja Pawłowskiego raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Pierwszy przez ostatnie lata był podstawowym zawodnikiem niemieckiego FC Sankt Pauli, natomiast drugi ostatni rok spędził w Gaziantepsorze, gdzie zanotował kilka udanych występów.

Na łowach w 1. Lidze

Zarząd Śląska postanowił również w poszukiwaniach wzmocnień przetrząsnąć pierwszą ligę. Do drużyny dołączyło kilku wyróżniających się w poprzednich rozgrywkach zawodników. Fabian Piasecki zdobył koronę króla strzelców w Zagłębiu Sosnowiec i na pierwszego gola nie kazał kibicom wrocławskiej drużyny długo czekać. Z kolei Rafał Makowski był ważną postacią Radomiaka, który sensacyjnie doszedł do finału baraży o ekstraklasę.

Poza tym do zespołu doszedł Patryk Janasik, który grając na prawej obronie był jedną z wyróżniających się postaci Odry Opole. Nie można też zapominać o Michale Szromniku, który szczególnie w trudnej rundzie jesiennej, ratował swoimi interwencjami w bramce Chrobrego Głogów. Chociaż we Wrocławiu będzie raczej rezerwowym bramkarzem, samo pozyskanie piłkarza zasługuje na pochwały.

Praszelik już się sprawdza

Najwięcej z letnich wzmocnień Śląska na razie pokazał jednak Mateusz Praszelik. 19-letni ofensywny pomocnik w dwóch pierwszych meczach zanotował trzy asysty, będąc przy tym ważną postacią zespołu. Wcale nie wydaje się, żeby piłkarz nie miał doświadczenia, a przecież w Legii Warszawa nigdy nie zagrał w choćby trzech spotkaniach z rzędu. Praszelik na razie udowadnia, że włodarze Legii się mylili wypuszczając go za darmo.

Człowiek-zagadka?

I na sam koniec, w zasadzie wielka niewiadoma. Marcel Zylla przez dziesięć lat trenował w drużynach Bayernu Monachium, jednak od pierwszej drużyny był daleko i klub nie zdecydował się przedłużać z nim kontraktu. Z historii znamy różne przypadki młodych piłkarzy, którzy po latach wyszkolenia w Niemczech nie od razu poradzili sobie w ekstraklasie. Na razie jednak trudno prognozować, czy zaliczymy do nich Marcela Zyllę. Po prostu – Śląsk potrzebował wzmocnienia w ofensywie i pozyskał tego piłkarza. Czy się sprawdzi – o tym dowiemy się już wkrótce.

***

Jedno jest pewne – strategia transferowa Śląska w ostatnim czasie robi wrażenie w zestawieniach z klubami pozyskującymi anonimowych Słowaków czy Chorwatów. Czy wszystkie ruchy wypalą? Jeszcze nie wiadomo. Patrząc jednak na dwa pierwsze mecze drużyny z Wrocławia, wygląda to obiecująco. A to dopiero początek.

Fot. Dawid Antecki/slaskwroclaw.pl