Real na szczycie ligi? Tak, ale ten z San Sebastian. Baskowie powalczą o mistrza?

29.11.2020

Najmłodszy skład, topowa akademia, niewiele wydają na transfery, a zarabiają solidne pieniądze. To wszystko daje lidera drugiej najmocniejszej ligi w Europie. Brzmi jak sen, a mowa o Realu Sociedad, który już dawno wyszedł z cienia lokalnego rywala i coraz mocniej rozpycha się łokciami w LaLiga. Może to nie jest ekipa na miarę tej, która w 2003 roku była o krok od tytułu, ale dzisiaj na Anoeta zdecydowanie warto zaglądać!

Zubieta przez wiele lat była nieco w cieniu Lezamy, szkółki Athletiku Bilbao. To błąd! Wcale nie chodzi by deprecjonować dokonania klubu z Bilbao w dziedzinie szkolenia, ale po prostu Real Sociedad nie ma się czego wstydzić po tym kątem.

Jak to wygląda pod kątem infrastruktury? Cztery boiska pełnowymiarowe, w tym dwa sztuczne i dwa naturalne. Mini stadion dla rezerw, a także boisko mniejsze, o wymiarach 80 na 30 metrów. Ani to szczególnie dużo, ani mało. Legia Warszawa czy Lech Poznań wcale nie mają gorzej. Tyle że umiejętność wychowania zawodników na wysokim poziomie, to już osobna kwestia. Zresztą Real Sociedad potrafi także dać piłkarzy mocno związanych z klubem. Teraz za takiego uchodzi Mikel Oyarzabal, wcześniej miał nim być Inigo Martinez, ale raczej do San Sebastian nie ma co wracać, gdyż jest persona non grata. Kto wcześniej: Xabi Prieto, Imanol Agirretxe, Mikel Aranburu czy Xabi Alonso. Ten ostatni szybko wyjechał, ale przecież dzisiaj jest… trenerem rezerw. Niewykluczone, że on niegdyś zostanie następcą Imanola Alguacila w pierwszym zespole.

Wszechstronność

Coraz więcej mówi się o tym, by młodzi adepci piłki nożnej uzupełniali swoje treningi dodatkowymi dyscyplinami sportowymi. Ma to zapobiegać szybkiej specjalizacji, która przez wielu uznawana jest za negatywne zjawisko wśród najmłodszych. W związku z tym szkolenia stricte piłkarskiego w Realu Sociedad nie uświadczymy do kategorii… U12. Wszystko dlatego, że władze prowincji Guipuzkoa zakazały tak wczesnych specjalizacji, by dzieci mogły się wszechstronnie rozwijać, a także zachować dzieciństwo. Czy to pomaga w szkoleniu przyszły piłkarzy? Jak widać po liczbie zawodników w pierwszym zespole, jak najbardziej tak. Trudno to zmierzyć, ale raczej nikt negatywnie nie wypowiada się o takich poczynaniach lokalnych władz, a wprost przeciwnie.

Bardzo ciekawie wygląda także projekt lekcji wychowania fizycznego w tamtejszych szkołach. Do 12. roku życia, co roku trenują po sześć różnych dyscyplin – trzy indywidualne, trzy zespołowe. Dziecko po odbyciu takiego „przyspieszonego kursu” w wielu dyscyplinach może być dużo bardziej elastyczne i ma otwartą głowę na wiele nowych doświadczeń.

Odejście od tradycji

Jednak Real Sociedad mocno się różni do Athletiku dzisiaj. Czy jest bogatszy? Nie. Czy płaci więcej swoim piłkarzom? Zdecydowanie nie. Ma lepszych piłkarzy? Tak. Lepiej się go oglądania? Zdecydowanie tak. To zresztą symptomatyczne, że dwa największe baskijskie kluby w wielu statystykach są podobne. Np. mają takie same średnie posiadanie – 54,5%. Real Sociedad ma tylko o trzy punkty procentowe celniejsze podania. Czy to oznacza, że są podobni? Kompletnie nie. Te statystyki kompletnie nie odzwierciedlają postawy Realu Sociedad. W końcu są na szóstym miejscu pod względem posiadania piłki i na dziesiątym pod względem celności podań. Ich zawodnicy dryblują mniej w meczu od tych z Eibaru, a nieco więcej od Cadizu, a mowa o ekipach grających raczej niezbyt wyszukany futbol. Mimo tego posiadają najlepszy atak oraz drugą najlepszą obronę. To w liczbach bezwzględnych, gdyż wg średniej na mecz w obu statystykach ustępują Atletico.

Podstawowa różnica wynika z roku 1989. Wtedy Real Sociedad zakończył politykę, którą do dzisiaj – w nieco mniej ortodoksyjnej formie – stosuje sąsiad zza miedzy. Wtedy przyszedł do klubu pierwszy zawodnik, który nie był Baskiem. John Aldridge zmienił bieg historii.

Dzisiaj to działa bardzo na plus, gdyż w San Sebastian potrafią łączyć. Nie ma wielkiej armii zaciężnej, tylko delikatnie łączenie. Jakie? Najbardziej wartościowa miejscowa młodzież łączona jest z utalentowanymi graczami spoza regionu i kraju. Co z tego wyszło? Bardzo mocna paczka, która obecnie siedzi na fotelu lidera.

Jeśli mają obcokrajowców, każdy z nich jest kluczowy w układance Alguacila. Adnan Januzaj potrafi lewą nogą krawat wiązać, a Isak czy Willian Jose to napastnicy wymarzeni. Dlaczego? Silne „9” o kapitalnej budowie, a przy tym bardzo mobilni i przydatni w grze kombinacyjnej.

Kluczowe rezerwy

Tomasz Ćwiąkała miesiąc temu opowiadał o Realu Sociedad i celni stwierdził, że nie ma drugiego takiego klubu, w którym „transfer” z rezerw do pierwszej drużyny przebiega tak bezboleśnie. Zresztą zerknijmy, jakich zawodników mogli oglądać kibice Segunda B, gdy do ich miejscowości przyjeżdżały rezerwy Realu Sociedad w ostatnich kilku latach:

15/16: Alvaro Odriozola, Kevin Rodrigues, Aritz Elustondo, Aritz Arambarri, Igor Zubeldia, Ion Guridi, Lucas Sangalli, Mikel Oyarzabal, Martin Merquelanz, Jon Bautista
16/17: Robin Le Normand, Andoni Gorosabel, Martin Zubimendi, Ander Guevara
17/18: Aihen Munoz
18/19: Roberto Lopez, Ander Barrenetxea

Tych wszystkich piłkarzy oglądamy lub oglądaliśmy w pierwszym zespole Realu Sociedad. Brakuje Rodriguesa – dzisiaj Eibar, a także Odriozoli, który za ogromne pieniądze poszedł do Realu Madryt. Kto następny? Tym razem nie wychowanek, ale Robert Navarro został przed sezonem kupiony za… 6 milionów euro do ekipy rezerw. Mowa o wychowanku Barcelony, który trafił do Kraju Basków z AS Monaco. Już strzela dla ekipy Xabiego Prieto i pewnie jeszcze w tym sezonie zadebiutuje na Anoeta.

Trener z rezerw

Pep Guardiola, później Zinedine Zidane. Takie przykłady trenerów prowadzących rezerwy, a później pierwszy zespół z sukcesami przychodzą jako pierwsze na myśl. Tyle że to coraz powszechniejsza praktyka w Hiszpanii. Tak było przecież z Javim Calleją w Villarrealu, tak jest z Gaizką Garitano w Athletiku. Tą samą drogę obrał Imanol Alguacil.

Alguacil pracuje w strukturach Realu Sociedad od kilku lat. Najpierw przy młodszych ekipach, a od 2014 był szkoleniowcem rezerw. Jednak w połowie marca 2018 musiał, po raz pierwszy, wejść w buty pierwszego trenera w klubie. Zwolnienie Eusebio Sacristana oznaczało konieczność dokończenia sezonu. Zrobił to bardzo dobrze, gdyż zgarnął 16 punktów w ostatnich dziewięciu meczach.

Jednak latem nowym szkoleniowcem został Asier Garitano. Wówczas była to kompletnie niezrozumiała decyzja. W końcu Eusebio grał ofensywny i przyjemny dla oka futbol, podobnie jest obecnie za Algacuila, a Asier Garitano był znany raczej z pragmatycznego podejścia do piłki, które wytrwało niecałe pół roku. W grudniu Alguacil znowu wrócił do pierwszego zespołu. Dokończył sezon i… został w klubie, który doprowadził do pierwszego miejsca na początku obecnego sezonu.

Najniższa średnia wieku

Na dzisiaj Real Sociedad to nie tylko lider La Liga, ale także najmłodsza drużyna. Średnia wieku wyjściowych jedenastek z tego sezonu to 24,6 lat. Pod tym względem minimalnie wyprzedzają Valencie. Różnica jest taka, że Baskowie mają taki skład z wyboru, a Javi Gracia szyje z tego, co mu zostawili włodarze klubowi sprzedając niemal wszystkich, na których mogli tylko zarobić.

Zresztą patrząc na najmłodsze jedenastki wystawione w tym sezonie LaLiga również jedni i drudzy dominują. Imanol Alguacil dwukrotnie nawet zszedł poniżej średniej. Przeciwko Realowi Valladolid na inauguracje zaczął o ekipy, której średnia wieku była 23,9. W składzie byli Roberto Lopez, Alexander Isak(20 lat), Ander Barrenetxea(18), a za „nestorów” robili wówczas Diego Llorente i Portu, odpowiednio 28 i 27 lat. Jednak najmłodszy skład Imanol Alguacil wystawił przeciwko… Realowi Madryt. Tam średnia była o jedną dziesiątą niższa – 23,8. Wszystko jednak przed wejściem Davida Silvy do podstawowego składu. 34-latek znacząco podwyższa średnią, ale też poziom doświadczenia i umiejętności, bo te nadal z topu.

Znak rozpoznawczy? Lewa noga

Lewa noga można powiedzieć od wielu lat w San Sebastian była znakiem rozpoznawczym najlepszych graczy. Tak było, gdy w ofensywie szaleli Carlos Vela czy Antoine Griezmann, a nawet ich zmiennik Chory Castro. Świetnie się nią posługuje Inigo Martinez, czyli bohater jednego z najgorętszych transferów w Kraju Basków. Kapitalnie grał też swego czasu Yuri Berchiche. Przed chwilą kimś takim był wypożyczony Martin Odegaard, a dzisiaj takimi zawodnikami są David Silva, wspomniany Januzaj czy największa gwiazda zespołu Mikel Oyarzabal.

Ten ostatni prowadzi w klasyfikacji strzelców i w końcu można mówić, że nie brakuje mu liczb. Jeszcze jakiś czas temu Athletic Bilbao był nawet gotów wyłożyć za niego 100 milionów euro, byle ulepszyć swoją linię ofensywną. Na nic to, skoro Oyarzabal chce być lojalny wobec klubu, w którym się wychował. Przy okazji mowa o siódmym najmłodszym graczu w historii ligi, który zagrał 100 meczów. Zrobił to w wieku 21 lat i 5 miesięcy, czyli dokładnie o trzy miesiące szybciej niż… Leo Messi!