Atakowanie Leo Messiego. Komu zależy na dyskredytacji Argentyńczyka?

01.02.2021

Publikacja dziennika „El Mundo” nie wpłynęła negatywnie na Leo Messiego. Argentyńczyk był bohaterem spotkania z Athletic Bilbao, zdobywając w nim swoją 650. bramkę w barwach Dumy Katalonii. Nie zmienia to jednak faktu, że ujawniając warunki gigantycznego kontraktu „La Pulgi” z FCB, ktoś wytoczył przeciwko Messiemu najcięższe działa. Pytanie zatem, kto?

Przypomnijmy, jak ujawnili dziennikarze „El Mundo” czteroletni kontrakt Messiego z Barcą, podpisany w listopadzie 2017 roku gwarantował mu dokładnie 555 237 619 euro. Owa kwota składała się z zarobków piłkarza (138 mln za sezon), a także dwóch premii – 115 225 000 za podpisanie umowy i 77 929 955 za klubową lojalność przez ten czas. To zatem nie tylko najwyższy kontrakt w 122-letniej historii Barcelony, ale również najwyższy kontrakt w historii sportu!

El Mundo uderza w Leo Messiego

„El Mundo” uderzył zatem w czułą strunę – nie kamieniujcie tylko Josepa Marii Bartomeu, bo winny aktualnego tragicznego stanu finansów Blaugrany jest również wasz idol. W dobie kryzysu spowodowanego pandemią, cięcia wszelkich możliwych kosztów i drastycznego spadku prestiżu klubu w ostatnich miesiącach, rzucono więc na stos Messiego. Najnowszy przykład finansowej niemocy FCB to fakt, że klub nie był w stanie wyłożyć 3 mln euro, aby wykupić z Manchester City Erica Garcię. Gdyby nie astronomiczny kontrakt Messiego, utalentowany środkowy obrońca pewnie powróciłby do macierzy.

Kataloński klub już zapowiedział kroki prawne przeciwko madryckiemu dziennikowi. Włodarze wyrazili również pełne wsparcie dla swojego asa. Środowisko Messiego uważa jednak, że nie ma innej opcji, aniżeli fakt, że informacja wyszła od któregoś z pracowników klubu. Dostęp do tego typu informacji miało bowiem wąskie grono osób. Pierwszym podejrzanym z automatu stał się oczywiście niedawno odwołany z funkcji prezydenta klubu, wspomniany już Bartomeu: – Stawiać oskarżenia jest bardzo łatwo, ale tu nie ma żartów. Każdy tego typu atak na moją osobę skończy się w sądzie – zapowiedział 57-latek na antenie stacji Esport 3.

O samej umowie Messiego wypowiedział się z kolei następująco: – On zasługuje na każde pieniądze. Gdyby nie pandemia, te kwoty nikogo by nie szokowały.

Inni podejrzani

Kolejni podejrzani o ujawnienie kontraktu Messiego, to ówczesny dyrektor generalny Oscar Grau, a także tymczasowy prezydent Carles Tusquets.

I właśnie Tusquets jawi się tutaj jako źródło przecieku. Tym bardziej, jeśli przypomni się jego wywiad z początku grudnia dla stacji RAC 1 i zacytuje się, co mówił w nim o Messim. – Z finansowego punktu widzenia dobrze byłoby go sprzedać już ubiegłego lata. Byłoby to rozsądne. Do tego La Liga ma pewne limity płac – powiedział wówczas 70-latek.

Zaiste, na odejściu Argentyńczyka Barca wiele by zaoszczędziła. Odeszłaby roczna pensja, a także premia za lojalność w czasie obowiązywania kontraktu. Łącznie zatem 26-krotni mistrzowie Hiszpanii mogliby zaoszczędzić ponad 200 mln euro! Warto również przytoczyć inne jego wypowiedzi dotyczące klubowej kasy:

– obecna sytuacja finansowa jest straszna i bardzo nas to martwi;

– pieniądze za kredyty zostaną zwrócone, ale trzeba poczekać na przychody;

– piłkarze dostają pieniądze dwa razy w roku – w styczniu oraz w lipcu, zostały przełożone również płatności za zdobyte trofea;

Po tych słowach w Katalonii od razu rozpętała się burza, a sam Tusquets musiał przepraszać za swoje słowa odnośnie Messiego. Zapowiedział też, że nie ma wątpliwości, że po otwarciu Camp Nou dla kibiców, finanse Barcy od razu się poprawią. Jak to jednak mówią dzieci: pierwsze słowo do dziennika, drugie do śmietnika, śmietnik się spalił, a dziennik ocalił.

Tym bardziej, że kandydaci mający największe szanse na triumf w wyborach na prezydenta Barcy murem stanęli za Messim: – Powiedzieć, że Messi nas zrujnował to niedopuszczalne. To prawdziwy wstyd. On nas nie zrujnował. Wręcz przeciwnie, Argentyńczyk jest tym, co najlepsze w naszej historii – powiedział Font w specjalnym filmie umieszczonym na Twitterze.

Nieco bardziej wstrzemięźliwi w opiniach byli Toni Freixa i Joan Laporta, których sztaby prasowe wystosowały jedynie krótkie komunikaty, ale w obu bronili wicemistrza świata z 2014 roku. Sztab Freixy nie komentował sprawy, szanując prywatność Argentyńczyka i ubolewając, że takie informacje ujrzały światło dzienne. Ze strony zespołu wyborczego Laporty padły słowa, że zawodnik absolutnie zasługuje na to, co zarabia. Parafrazując klasyka – te pieniądze mu się po prostu należały! Choć akurat w tym przypadku, ta wypowiedź nie ma pejoratywnego charakteru.

Co dalej?

Wygląda zatem na to, że obecny zarząd komisaryczny myśli wyłącznie w kategoriach „tu i teraz” i dla poprawy sytuacji finansowej Barcy jest gotów poświęcić nawet Messiego. Skoro Argentyńczyk zniósł tyle szykan latem, a mimo to dał się przekonać do pozostania, wierząc w projekt Ronalda Koemana, można będzie to robić także teraz. A że postawa Blaugrany bez Argentyńczyka, który nawet mimo ostatnich zawirowań, wciąż jest wielkiej formie, to wielka niewiadoma, nikogo chyba specjalnie na Camp Nou aktualnie nie interesuje. „Aqui i ahora” – jakby to powiedzieli Hiszpanie.

Zawieruchę z „La Pulgą” w roli głównej, najlepiej skomentował na łamach „Sportu”, jego felietonista, Lluis Mascaro: – Messi jest wart każdego centa. Owszem, 555 mln euro, które Barca zapłaci mu za cztery lata to dużo. Bardzo dużo. Ale zdecydowanie więcej to to, co Messi generuje dla Barcelony. Według ekspertów, z samego sponsoringu i merchandisingu, klub zarabia dzięki Argentyńczykowi ok. 300 mln euro rocznie. Jeśli Barca jest zrujnowana to nie przez niego, a swoich nieodpowiedzialnych zarządców.

Z kolei argentyński dziennik „Ole”, zaraz po wspomnianym już boju z Athletic, przygotował okładkę, podobną do tej „El Mundo”. Jednak zamiast bajońskich zarobków, wylicza jego piłkarskie osiągnięcia – 755 gier, 650 goli i 255 asyst i pyta: – Jakie są liczby Messiego? Masz je tutaj. Na przeciek kontraktowy i zdradę odpowiedział właśnie kolejnym golem.