Atalanta i jej bohaterzy drugoplanowi kluczem przeciwko najsłabszemu Realowi od lat

24.02.2021
Ostatnia aktualizacja 27 czerwca, 2023 o 14:32

Połowa Serie A pod względem płac, topowy klub wśród tych dających radość z oglądania piłki. Atalanta kolejny rok zadziwia(?) Europę i stoi przed wielką szansą na wyeliminowanie najsłabszego Realu Madryt od lat. Kto będzie kluczowy? Tym razem skupiamy się na drugoplanowych – w teorii – postaciach klubu z Bergamo.

Był Papu Gomez, któremu – słusznie – poświęcane były elaboraty. Podobnie w przypadku magicznego Josipa Ilicicia. Słoweniec kapitalnie rozpoczął ubiegły rok robiąc show w Turynie oraz Walencji, a potem przyszła depresja. Wrócił do wysokiej formy. W niej nadal słabsza wersja Lukaku, czyli Duvan Zapata. Luis Muriel dalej nie ma kłopotów w byciu zawodnikiem numer 12, niczym niegdyś Piotr Zieliński u Sarriego. Dzisiaj ich jednak pomijamy.

Kluczowa rola obrońców

Obrońcy od bronienia, napastnicy od atakowania. Kiedyś tak postrzegano piłkę nożną i to mogło być wówczas aktualne. To już od dawna mit. Przed chwilą Jules Kounde zrobił rajd i strzelił gola Barcelonie, Raphael Varane uratował Real z Hueską strzelając dwa gole i tak można wymieniać w nieskończoność. Atalanta należy do zespołów, gdzie można znaleźć najbardziej ofensywnie nastawionych obrońców w Europie.

Mowa o 2 z 3, którzy są ustawieni najbliżej Pierluigiego Goliniego. Bliżej prawej strony Rafael Toloi, po lewej Berat Djimsiti. Do niedawna centralnie ustawiony i jednocześnie zabezpieczającym był Jose Luis Palomino. Dzisiaj przegrywa rywalizacje z innym Argentyńczykiem – Cristianem Romero. Tych ostatnich najrzadziej widzimy włączających się do akcji ofensywnych. Wprost przeciwnie, zostają i najczęściej tworzą ostatnią zaporę przed bramkarzem.

W tym wszystkim warto zobaczyć w jaki sposób grają. Tutaj kluczem będzie zrozumienie kilku ról w zespole. Najważniejszymi osobami w ofensywnych zapędach Toloia i Djimsitiego są środkowi pomocnicy. Można w ten sposób utworzyć dwie pary. Rafael Toloi(2) i Marten de Roon(15) oraz Berat Djimsiti(19) i Remo Freuler(11). Na wszystkich trzech mapach są bardzo blisko siebie, a w niektórych wręcz ich pozycje nakładają się na siebie. Z czego to wynika? Wymienności pozycji. Djimsiti idzie do przodu, Freuler wypełnia jego pozycje, zabezpieczając tyły. Analogicznie sytuacja wygląda z drugą parą.

Średnie pozycje Atalanty w meczach z: Milanem, Napoli i Genoą(screen: whoscored.com)

Jak wyglądają ofensywne wejścia? Poniżej przykład z Rafaela Toloia. To nie jest atak pozycyjny, a szybkie przejście po odbiorze piłki, ale dwa strzały w jednej akcji oddane przez środkowego obrońcę już mówią same za siebie.

Ten sam mecz, tyle że sytuacja z drugiej połowy. Wówczas do przodu ruszają Toloi i Djimsiti. Rzut rożny? Rzut wolny? Nie, normalna akcja ataku pozycyjnego i dwóch z trzech obrońców jest w polu karnym rywala!

Pozycje środkowych obrońców Atalanty w meczu z Genoą

Duet pomocników

Swoją drogą kierunek ściąganych piłkarzy z Beneluksu nie jest przypadkowy. Maehle, wcześniej Malinowskij, a przed nimi z Genku przyszedł Timothy Castagne – dzisiaj Leicester. Z Holandii trafili dwaj wahadłowi, Gosens i Hateboer, oraz Marten de Roon. Ten ostatni tworzy duet z Remo Freulerem, który przyszedł ze szwajcarskiej Lucerny.

To właśnie de Roon i Freuler to kolejne dwa klucze do postawy Atalanty. Bez nich trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie zespołu Gaspa. Oczywiście można tam cofnąć Matteo Pessine czy Mario Pasalicia, jednak bez takiego efektu. Dlaczego? Kluczem będzie ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Warto spojrzeć pod kątem tego, jak gra ten duet względem wspomnianej dwójki, ofensywnych, obrońców. Romero ma piłkę, Djimsiti szeroko, Toloi szeroko, a w ich miejsca wchodzą właśnie Freuler i de Roon. Gdy któryś się zapędzi – wypełnią pozycję.

Liczby też nie kłamią. W tym sezonie Atalanta rozpoczęła 18 meczów z holendersko-szwajcarskim duetem w środku pola. Statystyki są miażdżące: 12 wygranych, 4 remisy i 2 porażki. Najlepiej to widać po wynikach w Lidze Mistrzów. Trzy wygrane La Dei przypadły na mecze z de Roonem i Freulerem w podstawowym składzie. W pozostałych trzech były różne konfiguracje, z Pessiną czy Pasaliciem, i Włosi zgarnęli ledwie 2 punkty.

Zresztą bez któregoś z nich Atalanta rozegrała 15 meczów i tutaj statystyki także wiele mówią. 6 wygranych, 6 remisów i 3 porażki. Z nimi od początku zdobyli 74% możliwych punktów, a w innych wariantach ledwie 53%!

Ogromne osłabienie

Siłą Atalanty są niezwykle wydajne wahadła. Po prawej stronie Hans Hateboer, po lewej Robin Gosens. Kłopot w tym, że tego pierwszego nie widać od meczu z Milanem i nic nie zapowiada, żeby miał wrócić w najbliższym czasie. To spora strata w najważniejszych meczach, ale brakuje przede wszystkim ludzi na tych pozycjach. Dzisiaj Gian Piero Gasperini ma w zasadzie jeden, podstawowy, duet wahadłowych. Miejsce Hateboera zajął Joakim Maehle. Duńczyk trafił do Bergamo tuż po nowym roku z Genku. Kierunek nie nowy, wszak półtora roku wcześniej ten sam obrał Rusłan Malinowskij.

Maehle coraz lepiej porusza się w zawiłościach taktycznych Gasperiniego, ale to nadal nie jest poziom Hateboera czy Gosensa. Ponadto nie ma jakiejkolwiek alternatywy. Pojedyncze szansę dostaje 18-letni Matteo Ruggeri, a w awaryjnych sytuacjach wskakują tam Rafael Toloi czy Berat Djimsiti. W końcu możliwości w grze do przodu mają. Tyle że są znacznie mniej dynamiczni od wspomnianych wahadeł.

Chaos czy apozycyjność?

Dla jednych pomysł Gian Piero Gasperiniego, to chaos, który często daje pozytywne efekty. Dla innych to apozycyjność i trzeba przyznać, że nam bliżej drugiej tezy. Przykładem będą powyższe zdania o wymienności pozycji na linii środek obrony i środek pomocy. Ale najbardziej po oczach daje poniższy screen z meczu pucharowego w Neapolu. Środkowi obrońcy(czarne kółka) po przekątnej, a jeden w roli wahadłowego. W środku pola napastnik i „10”, nieco niżej środkowi pomocnicy(zieloni), w ataku jeden napastnik(żółty) i wahadłowy(czerwony). Krótko mówiąc lawina zmian. Jaka?

Ilicić i Pessina zeszli niżej po piłkę, więc otworzyli miejsce Gosensowi, by zszedł z boku do środka. W ten sposób powstało miejsce na lewej stronie, które wypełnił jeden z obrońców. Proste? W teorii tak, ale praktycznie zastosowanie już znacznie trudniejsze.

 

Najsłabszy Real, to nadal Real

Można mówić, że rok temu byli jeszcze dalej, w 1/4 finału i to prawda. Tyle że wówczas wyeliminowali Valencie, a potem niewiele brakowało, by to samo zrobili z PSG. To wielkie kluby, ale nijak mające się do Realu Madryt. To nic, że Królewscy mają ogromne kłopoty kadrowe i co chwilę zaskakują in minus. Mowa o Realu Madryt. Kto jeszcze pięć lat temu pomyślałby, że bukmacherzy uznają Atalantę za faworyta meczu z Realem? Chyba tylko obłąkani albo ci, którzy myśleliby, że chodzi o rezerwy madryckiego klubu…

Zresztą kłopoty kadrowe i sportowe Realu to jedno. Umiejętność zorganizowania się na kluczowe mecze to jest coś, co potrafią robić także w tym sezonie. Przykładów daleko nie trzeba szukać. Mecze z TOP4 w LaLiga?

3:1 z Barceloną(wyjazd)
1:0 z Sevillą(wyjazd)
2:0 z Atletico(dom)

W międzyczasie potrafili przegrywać z Alaves, Cadizem, a potem Levante czy remisować z Elche i Osasuną. Podobnie zresztą sprawa wyglądała w Lidze Mistrzów. Oba mecze z Interem wygrane, oba spotkania z Szachtarem przegrane, w tym to u siebie, gdy Ukraińcy przyjechali w połowie rezerwowym składem. Przed ostatnią kolejką mogli odpaść z dalszej rywalizacji, ale nie pozostawili złudzeń Borussii i wygrali 2:0. Krótko mówiąc w kluczowych moment potrafią się zmobilizować. Ciekawie to porównał Luis Muriel. – Mecz z Realem jest niczym pobyt na uniwersytecie – powiedział kolumbijski napastnik.