Stracone „złote pokolenie” Belgów. Mundial w Katarze ostatnią szansą na wielki sukces

08.06.2022

Belgia od kilku lat pozostaje drużyną ze ścisłej światowej czołówki. Trudno się temu dziwić, gdyż o „złotym pokoleniu” Belgów napisano już chyba wszystko. Drużyna z Edenem Hazardem, Romelu Lukaku i Kevinem De Bruyne na czele lada moment miała być przecież gotowa na wielkie triumfy. Wywalczenie przez tę ekipę mistrzostwa świata czy mistrzostwa Europy było przecież tylko kwestią czasu. Belgowie cały czas pozostawali w gronie faworytów do końcowego sukcesu i dwukrotnie byli bardzo blisko triumfu, ale koniec końców zawsze brakowało kropki nad „i”. Mundial w Katarze może być ostatnią szansą, by to złote pokolenie reprezentacji Belgii nie było określane mianem najbardziej niespełnionego w historii. 

Już od wielu lat wszyscy byliśmy świadomi tego, że reprezentacja Belgii rośnie w siłę i lada moment może stać się europejską i światową potęgą. Czy tak się rzeczywiście stało? Cóż, jeśli spojrzeć na ranking FIFA, któremu Belgowie przewodzili przez bardzo długi czas, to rzeczywiście nie można deprecjonować dokonań „Czerwonych Diabłów”. Przypomnijmy jednak, że swego czasu również reprezentacja Polski znalazła się w pierwszej piątce światowego rankingu. Czy oznaczało to, że byliśmy w tamtym czasie piątą najsilniejszą reprezentacją globu? Rosyjskie mistrzostwa świata boleśnie to zweryfikowały.

Pechowe ćwierćfinały

W bardzo podobny sposób złote pokolenie Belgów zweryfikowały kolejne europejskie i światowe imprezy. W 2014 „Czerwone Diabły” pożegnały się z mundialem już w ćwierćfinale, gdy o jedną bramkę lepsza okazała się Argentyna. Nikt nie bił jednak na alarm, bowiem wszystko co najlepsze miało bowiem być wciąż przed Belgami. Euro 2016 to jednak kolejny wielki zawód. Na mistrzostwach Europy we Francji Belgia ponownie zakończyła rywalizację w ćwierćfinale, czyli na tym samym etapie co reprezentacja Polski. Wówczas podopiecznych Marca Wilmotsa do domu odesłała kadra Walii.

Mistrzostwa świata w Rosji i kolejne wielkie belgijskie nadzieje, które udało się spełnić tylko w pewnym stopniu. Po Euro 2016 być może był to drugi najlepszy moment do tego, by w końcu sięgnąć po mistrzostwo globu. Rozpędzone „Czerwone Diabły” tym razem nie zatrzymały się na ćwierćfinale, w którym po golach Fernandinho i Kevina De Bruyne pokonali samą Brazylię. W półfinale minimalnie lepsza okazała się jednak reprezentacja Francji i Belgowie skazani byli na walkę o trzecie miejsce. 14 lipca 2018 roku piłkarze Roberto Martineza nie dali już najmniejszych szans Anglii i mogli cieszyć się z brązowego medalu mistrzostw świata. Bez wątpienia można to uznać za spory sukces, ale niedosyt wciąż pozostawał.

Na Euro 2020 Belgia ponownie wydawała się piekielnie mocna. W fazie grupowej podopieczni Roberto Martineza pewnie pokonali Rosję i Finlandię, a ponadto zdołali wywalczyć trzy oczka z Duńczykami. Fazę pucharową Belgowie zakończyli więc z kompletem punktów. W 1/8 finału „Czerwone Diabły” odesłały do domu broniących tytułu mistrza Europy – Portugalczyków. Wszystko wyglądało bardzo dobrze, ale ćwierćfinał znów okazał się pechowy. Tym razem lepsi od reprezentacji Belgii okazali się Włosi, czyli późniejsi finaliści turnieju. Belgia znów jednak musiała obejść się smakiem i zaakceptować fakt, że na przestrzeni czterech dużych turniejów, złote pokolenie, które miało zdominować świat, wywalczyło zaledwie jeden brązowy medal.

Problem bogactwa?

Eden Hazard, Kevin De Bruyne, Romelu Lukaku, Thibaut Courtois, Vincent Kompany, Toby Alderweireld, Jan Vertonghen – to tylko część zawodników, którzy w ostatnich latach stanowili o sile reprezentacji Belgii. Marc Wilmots czy później Roberto Martinez mogli obsadzić niemal każdą pozycję na boisku zawodnikiem ze ścisłego topu. W obwodzie na swoją szansę oczekiwali przecież kolejni piłkarze, którzy być może nie byli nazwiskami z pierwszych stron gazet, ale również byli kluczowymi graczami swoich klubów, jak chociażby Radja Nainggolan, Youri Tielmans, Michy Batshuayi, Marouane Fellaini, Mousa Dembele czy Christian Benteke.

Ten piekielnie mocny na papierze skład nie zawsze prezentował optymalne poziom na boisku. Sam Eden Hazard, czyli człowiek, który miał poprowadzić Belgów do sukcesów, miewał sporo wzlotów i upadków. W kluczowych momentach „Czerwonym Diabłom” brakowało szczęścia, postawienia kropki nad „i”, zrywu w jednym z kluczowych momentów, tak aby wygrać mecz, w którym wyglądali słabiej od rywala. Wszystko to złożyło się na fakt, iż największym sukcesem złotego pokolenia Belgów jest brązowy medal mistrzostw świata.

Być może Belgia nie zawsze potrafiła odpowiednio poradzić sobie z problemem bogactwa. Piłkarze, którzy stanowili o sile swoich klubów, w których często pełnili rolę największych gwiazd, przyjeżdżali na zgrupowanie i nagle stawali się zaledwie jednym z wielu. Dobrym przykładem wydaje się tutaj być przypadek Radji Nainggolana, który po tym, gdy nie otrzymał powołania na rosyjski mundial, zdecydował się na zakończenie reprezentacyjnej kariery.

Każdy z reprezentantów Belgii miał potencjał do tego, by w kluczowym momencie pociągnąć drużynę do sukcesu. Ostatecznie, może poza Kevinem De Bruyne, nikt nie potrafił się na to zdobyć. Tak jak w przypadku reprezentacji Polski Robert Lewandowski ma świadomość, że ciężar odpowiedzialności za wynik zawsze finalnie spadnie na niego, tak w reprezentacji Belgii odpowiedzialność zawsze rozmywała się na kilku zawodników.

Trudno wierzyć, że w Katarze coś miałoby się zmienić. Złote pokolenie Belgów jest już u schyłku i choć nazwiska takie jak Lukaku, De Bruyne czy Courtois nadal są jednymi z najlepszych piłkarzy na świecie, to pole manewru Roberto Martineza znacznie się zmniejszyło. Swoje trudności przeżywa także Eden Hazard. Z drugiej jednak strony, być może właśnie z racji, że nikt nie stawia Belgii w roli faworyta mundialu, będą się oni w stanie zdobyć na ostatni zryw.