Legia wygrywa w Łodzi i zostaje wiceliderem

12.08.2022

Komplet kibiców zgromadzonych na stadionie Widzewa nie pomógł gospodarzom i łodzianie ulegli „Wojskowym” 1:2. Obie bramki dla Legii padły jeszcze w pierwszej połowie. Do siatki trafiali Johansson i Kapustka. W końcówce starcia gola kontaktowego zdobył Patryk Lipski. 

Dwa ciosy Legii

Po ośmiu latach przerwy kibice Ekstraklasy ponownie mieli okazję być świadkami ligowego klasyku. Zgodnie z przewidywaniami, zawodników obu drużyn przywitał w Łodzi komplet publiczności. Gorąca atmosfera nie do końca przekładała się jednak na grę zawodników Janusza Niedźwiedzia. Łodzianie starali się zbliżyć do bramki gości, ale defensywa Legii dobrze się przesuwała i skutecznie neutralizowała zagrożenie. W pierwszych minutach sporo działo się na lewej stronie, gdzie swoich szans szukał Nunes. Pomiędzy nim a Pawłem Wszołkiem kilkakrotnie zaiskrzyło.

Już w 9. minucie spotkania pierwszą żółtą kartkę za faul na Pawłowskim zobaczył Rose. Oglądaliśmy sporo fauli, ale w swoich piłkarskich poczynaniach oba zespoły prezentowały się raczej dość spokojnie. Widzew i Legia starali się poszanować piłkę i unikać głupich strat. Aktywny był Baku, swoich szans poszukiwał Muci, ale przez długi czas nie przynosiło to Legii żadnych wymiernych korzyści.

Sytuacja uległa jednak zmianie po 30 minutach gry. „Wojskowi” w końcu przeszli do konkretów. Kapitalnym „no look passem” popisał się Josue, futbolówka trafiła pod nogi Wszołka, który zagrał w pole karne do Muciego. Albańczyk przytrzymał piłkę i po chwili zgrał ją na linię pola karnego do Johanssona. Szwed lekkim mierzonym uderzeniem pokonał golkipera gospodarzy i wyprowadził Legię na prowadzenie.

Widzew od razu rzucił się do odrabiania strat, ale piłkarze Kosty Runjaicia szybko stonowali nastroje i ponownie przeszli do ofensywy. Przyjezdni cały czas dość odważnie poczynali sobie na połowie rywala i w 42. minucie ponownie przyniosło to efekt w postaci bramki. Na akcji swój stempel ponownie postawił Josue, który zagrał do Muciego, a Albańczyk idealnym wstrzeleniem piłki w pole karne obsłużył Kapustkę, który na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy podwyższył prowadzenie.

Ofensywa Widzewa i kontrowersje

Na drugą połowę gospodarze wyszli w nieco odmienionym składzie. Trener Janusz Niedźwiedź zdecydował się na wprowadzenie Jordiego Sancheza i Patryka Lipskiego, którzy mieli wnieść nieco świeżości w ataki Widzewa. Wydaje się, że była to dobra decyzja, bowiem już sześć minut po swoim pojawieniu na boisku Lipski miał na koncie dwa strzały. Pierwszy okazał się jednak niecelny, a drugi został zablokowany.

Widzew zaczął stwarzać sobie coraz więcej sytuacji, a goście mieli spory problem z tym, by wyjść z piłką poza własną połowę. Inicjatywę próbował przejmować Baku, jednak nowy nabytek Legii był najczęściej z przodu dość osamotniony. Gospodarze radzili sobie zdecydowanie lepiej niż w pierwszej połowie, ale bramki kontaktowej cały czas brakowało.

Łodzianie byli bliscy przełamania w 75. minucie. Krótkie rozegranie rzutu rożnego, piłka trafia pod nogi Lipskiego, który idealnym dograniem obsługuje Patryka Stępińskiego. Kacper Tobiasz nie miał większych szans na skuteczną interwencję i Widzew trafił na 1:2. Sędzia Szymon Marciniak po konsultacji z VAR-em zdecydował się jednak odgwizdać spalonego i gola nie uznał.

Decyzja sędziego Marciniaka spotkała się ze sporą dezaprobatą ze strony trybun i ze względu na zachowanie kibiców gospodarzy mecz musiał zostać na kilka minut przerwany. Po chwili piłkarze wrócili do gry, a spotkanie przedłużono o dziesięć kolejnych minut. W doliczonym czasie gry do siatki trafił jeszcze Patryk Lipski, jednak było już za późno, by Widzew mógł myśleć o golu wyrównującym.

Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:2 (0:2)

0:1 Johansson 30′

0:2 Kapustka 42′

1:2 Lipski 90+9′