27 lat minęło od momentu, w którym selekcjoner reprezentacji Polski po raz ostatni wygrał swoje pierwsze spotkanie w roli sternika biało-czerwonych. W piątek Fernando Santos postara się przełamać klątwę, która w XXI wieku spędzała sen z powiek polskich kibiców.
Janusz Wójcik jest ostatnim selekcjonerem, który w swoim pierwszym meczu na stanowisku mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Wójcik przejął kadrę po nieudanych dla nas eliminacjach do mistrzostw świata we Francji i we wrześniu 1997 roku rozpoczął swoją przygodę z reprezentacją w całkiem udany sposób. Biało-czerwoni pokonali wówczas Madziarów 1:0, a gola na wagę zwycięstwa zdobył Krzysztof Ratajczyk. Od tamtej pory żadnemu z jedenastu kolejnych selekcjonerów nie udało się zapisać na swoim koncie zwycięstwa w debiucie na stanowisku.
Dobre złego i złe dobrego początki
Zanim jeszcze wokół kadry Jerzego Engela zapanowała ogólnonarodowa euforia spowodowana awansem na mistrzostwa świata w Korei i Japonii, pierwszy selekcjoner naszej reprezentacji w XXI wieku musiał zmierzyć się z kilkoma trudnościami. W swoim pierwszym meczu Engel musiał uznać wyższość Hiszpanów, którzy w Kartagenie pokonali Polaków 3:0. Z pewnością nie był to wymarzony rywal do tego, by rozpocząć przygodę z kadrą od zwycięstwa.
Jerzy Engel rozstał się z reprezentacją po azjatyckiej klęsce na mundialu a schedę po nim przejął Zbigniew Boniek. Nie jest żadną tajemnicą, że przygoda byłego prezesa PZPN na stanowisku selekcjonera nie potoczyła się w sposób zbyt szczęśliwy. Początek nie zwiastował jednak niefortunnych wydarzeń, które miały nadejść. Biało-czerwoni zremisowali bowiem w Szczecinie z Belgią 1:1.
Bońka na stanowisku zastąpił Paweł Janas, który zdołał zagwarantować kadrze udział w kolejnych mistrzostwach świata. Zanim Polacy wyjechali jednak do Niemiec, Janas również musiał zmierzyć się z pewnymi trudnościami. Jemu również nie udało się przełamać klątwy pierwszego meczu i swoją kadencję rozpoczął od bezbramkowego remisu z Chorwacją w meczu rozgrywanym w Splicie.
Niezbyt udany początek zaliczył także Leo Beenhakker. Selekcjoner, który w oczach wielu uważany jest za jednego z najlepszych szkoleniowców, którzy w tym wieku prowadzili reprezentację Polski rozpoczął pracę z biało-czerwonymi od kompletnie nieudanego meczu z Danią. W Odense Polacy przegrali 0:2.
Kontrowersyjny koniec przygody Beenhakkera z kadrą jest po dziś dzień wypominany Grzegorzowi Lacie. Niemniej jednak Holender rozstał się z reprezentacją jeszcze przed końcem eliminacji do mundialu w RPA. Jego miejsce zajął Stefan Majewski, którego misja od samego początku skazana była na porażkę. Tymczasowy selekcjoner przejął zupełnie rozbitą porażkami drużynę i w swoich dwóch meczach w roli sternika reprezentacji poniósł klęski z Czechami i Słowacją.
Niewykorzystane szanse
Niezłą szansę na przełamanie ciążącej nad selekcjonerami klątwy miał Franciszek Smuda, który w swoim pierwszym meczu na stanowisku mierzył się z Rumunią. Jemu również nie udało się jednak zapisać na swoim koncie zwycięstwa. Biało-czerwoni ulegli bowiem na stadionie Legii Rumunom 0:1.
Przypadek Franciszka Smudy jest jednak niczym w porównaniu z debiutem Waldemara Fornalika. Szkoleniowiec, który przejął kadrę w 2012 roku miał zadanie najłatwiejsze ze wszystkich selekcjonerów w XXI wieku. W swoim pierwszym meczu na stanowisku prowadzona przez niego drużyna mierzyła się bowiem w Tallinnie z Estonią. Fornalikowi nie udało się jednak przywieźć z Estonii nawet remisu, bowiem biało-czerwoni ulegli niżej notowanemu rywalowi 0:1.
Kadencja Adama Nawałki na stanowisku selekcjonera uznawana jest za względnie udaną. Pod jego wodzą Polacy osiągnęli bowiem historyczny sukces na mistrzostwach Europy. Początki nie były jednak udane. W swoim pierwszym meczu w roli selekcjonera Nawałka przegrał bowiem we Wrocławiu ze Słowacją 0:2.
Paradoksalnie jeden z lepszych debiutów jako selekcjoner reprezentacji Polski zanotował Jerzy Brzęczek. Kadencja Brzęczka do dziś spotyka się z mieszanymi ocenami, jednak trzeba przyznać, że kadra zmuszona była wówczas mierzyć się z wymagającymi rywalami. W swoim pierwszym meczu Brzęczek musiał stawić czoła Włochom. Biało-czerwoni uniknęli wyjazdowej porażki i zremisowali w Bolonii 1:1.
Debiut Paulo Sousy na stanowisku selekcjonera miał zwiastować nowe otwarcie dla polskiej piłki. Już w pierwszym meczu dostaliśmy bowiem sygnał, że pragmatyczny futbol z ery Jerzego Brzęczka przeszedł już do historii. Biało-czerwoni mieli od teraz grać odważniej i przykładać większą wagę do ofensywy. Mecz z Węgrami był tego najlepszym świadectwem, bowiem zakończył się wynikiem 3:3. Jak potoczyły się losy współpracy Portugalczyka z PZPN-em w kolejnych miesiącach wszyscy dobrze pamiętamy.
Klątwy przełamać nie zdołał także Czesław Michniewicz. Pomimo tego, że w pierwszym meczu o stawkę biało-czerwoni pokonali Szwedów i zapewnili sobie awans na mundial, w pierwszym towarzyskim meczu ze Szkocją Michniewicz, tak jak wielu jego poprzedników, również zapisał na swoim koncie remis.
Wciąż trudno jednoznacznie stwierdzić czego możemy spodziewać się po reprezentacji prowadzonej przez Fernando Santosa. Zadanie stojące przed Portugalczykiem w pierwszym meczu nie należy do najtrudniejszych, ale wielu jego poprzedników miało okazję zmierzyć się w swoim debiucie z nieco łatwiejszymi rywalami. Jak rozpocznie swoją przygodę Santos? Przekonamy się już w piątkowy wieczór.