Dwudziestolecie międzywojenne, nieszczęsny Vassiljev. Historia meczów Polska – Estonia
Historia meczów Polska – Estonia jest dość bogata. Już dzisiaj na PGE Narodowym w Warszawie odbędzie się dziesiąte starcie tych narodów w ramach półfinału w barażach o awans na Euro 2024. Do tej pory praktycznie zawsze górą wychodzili kadrowicze znad Wisły. Znalazły się jednak wyjątki, które tylko potwierdzają, że podopieczni Michała Probierza muszą dziś zachować pełną koncentrację.
[KOMUNIKAT]:
Selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz wybrał 23-osobową kadrę na mecz z Estonią. 🇵🇱🇪🇪⤵️ pic.twitter.com/TWfHu40O7H— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) March 20, 2024
Dobre stosunki polityczne w międzywojniu
Dziś stosunki polsko-estońskie są na dobrym poziomie. Zarówno my, jak i nasi dzisiejsi rywale jesteśmy w NATO, a oprócz tego dokładnie tego samego dnia dołączyliśmy do Unii Europejskiej. Na przestrzeni praktycznie stu lat niewiele się w kwestii stosunków polsko-estońskich zmieniło, bowiem w podobnym czasie nasze kraje odzyskiwały niepodległość. Byliśmy trochę spóźnieni, ponieważ Estończycy deklarację niezależności podpisali już 24 lutego 1918 roku, a my na ogłoszenie swojej suwerenności musieliśmy poczekać kolejne dziewięć miesięcy. W czasie dwudziestolecia międzywojennego stosunki między Polską a Estonią były dobre, a tak wypowiada się o nich profesor Piotr Łossowski – znawca Europy wschodniej w okresie międzywojnia:
W dwudziestoleciu międzywojennym stosunki polsko-estońskie były zdumiewająco żywe i co równie ważne, nacechowane wzajemną życzliwością, a nawet przyjaźnią.
Kraje jednoczył wspólny wróg – ZSRR i przełożyło się to także na częste rozgrywanie meczów piłkarskich pomiędzy dwoma nacjami. Ostatecznie wyszło tak, że w latach 1918-1939 reprezentacja Polski z Estonią rozegrała aż trzy mecze. Dwa z nich zakończyły się pewnymi zwycięstwami Polaków (kolejno 4:1 i 2:0), jednak raz – w 1925 roku między zespołami padł remis 0:0. Co ciekawe, dwa pierwsze spotkania pomiędzy ekipami odbyły się Tallinie, a Estonia do Polski – na stadion warszawskiej Agrykoli – przyjechała dopiero w 1926 roku.
Dzikie lata dwutysięczne
Na kolejne akty w meczach pomiędzy Polską a Estonią trzeba było czekać 76 lat, bowiem ekipy spotkały się ze sobą dopiero w 2002 roku. Wszystko przez to, że od razu po II wojnie światowej Estonia wcielona została do Związku Radzieckiego i do 1991 roku zniknęła z mapy Europy. Podczas spotkania w 2002 górą byli Polacy, a jedynego gola na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie strzelił Maciej Żurawski. Spotkanie to odbyło się 18 maja i było częścią cyklu przygotowań do mundialu w Korei i Japonii.
Mecz rozegrany z Estonią mógł być wówczas pierwszym sygnałem, że turniej w Azji nie pójdzie po naszej myśli, ponieważ ekipa Jerzego Engela niesamowicie męczyła się ze słabym rywalem, a ostatecznie jedyna bramka padła dopiero w 56. minucie. Kolejne lata to już więcej meczów przeciwko Estończykom. Byli oni częstym wyborem selekcjonerów do sparingów – w latach 2002-2008 mierzyliśmy się z nimi aż ośmiokrotnie. Zawsze górą byli Polacy, jednak tylko raz – w 2008 roku skończyło się pogromem 4:0. Najczęściej jednak spotkania pomiędzy kończyły się dwubramkowymi zwycięstwami Polaków – właśnie tak Polacy wygrywali w 2008 i 2005 roku, gdy słynnego gola z woleja w swoim jedynym występie w kadrze strzelił Grzegorz Piechna.
Symulowali Łotwę?
Interesująca anegdota miała miejsce w przypadku spotkania z 2003 roku. Wtedy kadra kierowana przez Pawła Janasa przygotowywała się do meczu eliminacyjnego do Euro 2004 z Łotwą. Selekcjoner przed spotkaniem postanowił rozegrać jeszcze sparing z innym bałtyckim państwem – właśnie Estonią, która według Janasa grała w podobnym stylu, co Łotysze. Z historii ostatnich lat znamy przypadki, kiedy selekcjonerzy dość nieudolnie próbowali „symulować” rywali w ten sposób, a jedynym podobieństwem było często położenie geograficzne. W ten sposób powstały nam takie kwiatki, jak chociażby sparing z Nigerią, która miała udawać Senegal, albo Korea Południowa, która podobno grała jak Japonia. W tym przypadku trzeba jednak oddać Pawłowi Janasowi słuszność tego meczu towarzyskiego, gdyż dwa tygodnie później ograliśmy reprezentantów Łotwy 2:0.
Kac po Euro 2012 tylko pogłębiony
Skończyło się nieudane Euro 2012 rozgrywane w Polsce i na Ukrainie, odszedł Franciszek Smuda, a jego miejsce zajął Waldemar Fornalik. Nowy selekcjoner nie chciał od razu grać o stawkę, więc jeszcze w sierpniu 2012 roku reprezentacja udałą się do Tallina, żeby rozegrać mecz z Estonią i zatrzeć rany po przegranym w fatalnym stylu miesiąc wcześniej turnieju. Zamiast leczenia było jednak… raczej polanie jej spirytusem, bo reprezentacja zagrała niesamowicie słaby mecz i 15 sierpnia 2012 roku pozostaje jedyną datą w historii, gdy z Estończykami przegraliśmy.
Wówczas na stadionie w stolicy Estonii jedyna bramka padła dla gospodarzy, a w doliczonym czasie gry z rzutu wolnego zdobył ją nie kto inny jak Konstantin Vassilijev, czyli absolutna legenda estońskiej piłki. Wówczas „Kosta” występował w rosyjskim Amkarze Perm, jednak dwa lata później przeniósł się do Piasta Gliwice, a później na dobre zadomowił się w naszej lidze, gdzie reprezentował jeszcze barwy Jagiellonii Białystok, z którą w 2017 roku otarł się o mistrzostwo Polski. Ostatecznie Vassilijev w Ekstraklasie rozegrał aż 115 meczów i strzelił 26 goli. Zwłaszcza fantastyczne było jego ligowe double-double (przekroczył 10 goli i 10) asyst w „Jadze” w sezonie 2016/17.
Nie mamy się czego bać
Do tej pory z Estonią mierzyliśmy się dziesięć razy i tylko dwa razy nie wychodziliśmy zwycięsko. Najczęściej zdecydowanie przeważaliśmy i mieliśmy pełną kontrolę nad meczem. Należy jednak pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwsza – z Estonią nie graliśmy od 12 lat, a zarówno nasza kadra jak i rywali zmieniła się o 180 stopni, oraz druga – nigdy nie graliśmy z Estonią o punkty. Ta kwestia może być niesamowicie istotna, ponieważ poziom mobilizacji i nastawienia do sparingu w porównaniu do walki o występ na wielkim turnieju to dwie zupełnie różne kwestie. Nie możemy jednak zapominać o naszych atutach, których mamy wiele.
Mecz rozgrywany w swoim domu – na PGE Narodowym (na którym na 39 meczów przegraliśmy zaledwie pięć), mamy szeroką kadrę oraz przede wszystkim duże nazwiska – kapitana z Barcelony, pomocnika z Napoli, obrońcę z Arsenalu, a bramkarza z Juventusu. Można tak wymieniać w nieskończoność, jednak ostatecznie najważniejsze będzie to, co wydarzy się na boisku!
Start meczu Polska – Estonia o 20:45.
Fot. PressFocus