Gorące info
Chcesz reklamować się na naszym profilu? Zapraszamy do współpracy.

Giorgio Chiellini – takich obrońców już nie ma

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 27 listopada 2024

Giorgio Chiellini od grudnia 2023 roku nie gra już w piłkę i każdy doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że był wielkim obrońcą. Grał na newralgicznej pozycji i po latach ciężko nawet wskazywać mecze, w których zawodził, bo grał na tak wysokim poziomie. Pytanie – czy w obecnych czasach, z takim wysokim poziomem, elokwencją i inteligencją w grze są jeszcze tacy obrońcy jak on?

Giorgio Chiellini – narodziny legendy

Chiellini wywodzi się z Livorno. Jak sam zdradził niegdyś w jednym z materiałów – to piękne miasto, w którym… za bardzo nic nie ma do roboty. Jest za to duża pasja do sportu – konkretnie do piłki nożnej oraz koszykówki. Pochodzi z rodziny inteligenckiej – mama zajmowała się kierowaniem dużej międzynarodowej firmy, a ojciec pracował jako dyrektor.

Każdy z mężczyzn tej konkretnej rodziny komuś kibicował – Giorgio był fanem Milanu, a jego brat bliźniak wraz z ojcem byli za Juventusem. Los chciał, że Chiellini zakończył przygodę z Milanem na jednym testowym meczu, a 17 lat spędził właśnie Turynie i został jedną z klubowych legend oraz ikonicznym wręcz stoperem w XXI wieku. Ciekawostka: W 2000 roku podczas jedynego występu w barwach juniorów „Rossonerich” jego trenerem był późniejszy wybitny strażak drużyn Serie A – Davide Ballardini.

Giorgio Chiellini – jedyny w swoim rodzaju

Włoski obrońca został zapamiętany przede wszystkim ze swojej woli walki, a także chęci wygrywania. Bo wygrywanie to jedno, ale dla niego było ono najważniejsze. Brzmi jak truizm, ale Chiellini jako piłkarz niejednokrotnie udowadniał, że trzy punkty bądź kolejne trofeum to cel nadrzędny. Niejednokrotnie zdarzało się, że grał z bandażem na głowie, często krwawił podczas meczów, bowiem był prawdziwym wojownikiem.

Juventus to klub, który w DNA ma wygrywanie za wszelką cenę. Chiellini, gdy go się słucha – jakby przesiąknął tą filozofią. Sam w jednym z wywiadów powiedział „masz być efektywny, a nie piękny”. Nie da się zliczyć ile razy pochodzący z Livorno zawodnik pokazywał na boisku, że zwyczajnie się tym kieruje. Sam też skończył studia z ekonomii. Dlaczego. Znów oddajmy głos Chielliniemu – bo w wieku 20 lat, gdy zarabiamy duże pieniądze, mało kto myśli o nauce.

Wygrywanie za wszelką cenę? Bukayo Saka przechytrzył go przy linii w finale EURO 2020 – co zrobił Chiellini? Wziął go za koszulkę od strony pleców i cisnął nim o ziemię jak workiem ziemniaków. Są ludzie, którzy uważają to za najbardziej cyniczny faul w historii. Chiellini ocenił, że to było jak najbardziej na żółtą kartkę, w końcu było to bardzo daleko od bramki. Trudno się z nim nie zgodzić. Brutalności przecież nie ma, krzywdy Anglikowi nie zrobił. Sama sytuacja stała się memem, który doszedł do stopnia viralu – Chiellini jest nawet bohaterem, który ratuje Sace życie.

Faktem jest, że uratował Włochów z ogromnej opresji, która zakończyła się finalnie niespodziewanym triumfem. Chiellini zwieńczyłreprezentacyjną karierę pięknie, ale miał farta. Rok wcześniej zerwał więzadła i w pierwotnym terminie miał w ogóle nie zagrać na turnieju. Na szczęście dla niego – turniej przeniesiono przez COVID-19. Upór, który w swojej karierze pokazał wielokrotnie tym razem także się opłacił. Mając 37 lat był absolutnym szefem defensywy mistrzów Europy, wraz z dobrym znajomym z Juventusu Leonardo Bonuccim. Tam także działali jak przyjaciele, który idą za sobą w ogień i których więź jako ludzi ułatwia pracę. Po interwencjach w obronie cieszyli się jak ze zdobytych bramek.

Gdy w sezonie 2008/09 sfaulował Kakę, wystraszył się co nieco uwagi od Paolo Maldiniego. Widać było ogromny respekt jaki posiadał do jednego z najlepszych obrońców w historii futbolu. Po latach można stwierdzić, że sam Chiellini wyciągnął z tego zdarzenia lekcję i sam dostosował się do pewnego poziomu klasy. Po tylu latach gry i „dowożenia” najwyższej możliwej jakości, trudno zapomnieć o takim piłkarzu, który w dodatku był wysoką poprzeczką i znakomitym odniesieniem dla kolegów z drużyny czy formacji.

Nie bał się też w eleganckich słowa skrytykować w 2019 „guardiolizacji” futbolu. To bardzo ciekawy cytat dotyczący nowoczesnych obrońców: – Musimy zachować swoją osobowość, jesteśmy Włochami, a nie Hiszpanami. Nie gra się w piłkę jak 30-50 lat temu, ale musimy pielęgnować swoje najlepsze rzeczy, takie jak krycie. Od 5-10 lat nie mamy włoskiego obrońcy na światowym poziomie. Przy Conte np. zachowujemy swój styl, tę kwestie krycia.

Giorgio czyli… ostatni Mohikanin?

W Juventusie stworzyli tercet BBC wspólnie z Andreą Barzaglim – to była właśnie istota ich sukcesu, gdziekolwiek razem by nie grali. Wzajemne zrozumienie na poziomie godnym telepatii. Chiellini oraz Bonucci z kolei to obaj – indywidualnie – jedni z najlepszych obrońców swojego pokolenia. Jednak to Chiellini, a nie były piłkarz obu mediolańskich klubów jest i będzie uważany za legendę futbolu.

Takich piłkarzy jak on… dziś praktycznie brak. Do tego miana już teraz aspiruje Alessandro Bastoni, ale poza nim trudno znaleźć takich piłkarzy w tej formacji. Mogliśmy przekonać się o tym jaki on jest w jednym z meczów reprezentacji, gdzie bezpardonowo łokciem zaatakował Roberta Lewandowskiego, a także w Serie A, gdzie regularnie posyła z lewej nogi 30-metrowe ciasteczka do linii ataku.

Bastoni to jednak zawodnik, który jest już z nowej generacji, ale ma coś z oldschoolowego obrońcy, bowiem nie ma problemu zatrzymać rywala za wszelką cenę. Riccardo Calafiori to z kolei piłkarz, który latem zrobił furorę na EURO 2024 – nie tylko z uwagi na sposób gry jakim było częste podłączanie się do ataków (co finalnie się opłaciło, asysta z Chorwacją na wagę awansu do fazy pucharowej). Calafiori wygląda bowiem jak… „regen” stereotypowego włoskiego obrońcy z pierwszej dekady XXI wieku.

Były obrońca FC Basel oraz Bologni jest już „produktem” nowej szkoły defensywy. Rozgrywanie, podania progresywne – na tym skupia się obecnie większą uwagę, niż na defensywie znanej od Chielliniego: wślizg, rozpychanie się łokciami, umiejętne ustawianie się przy cofniętym na murawie zespole, ciągłe skupienie. Taki to jednak znak czasów, bo piłka nie stoi w miejscu.

Chiellini łączył jednak bystrość umysłu, inteligencję, boiskową zadziorność i pozytywne emocje. Obrońcy dziś nie łączą wszystkich tych cech razem, ze świecą można ich szukać. Nie ma kibiców, którzy by go nie lubili. No może Torino, bo w 18 meczach z tym rywalem „Granata” ma bilans 0-4-14. O Calafiorim pełno było komentarzy w stylu „ale on ma aurę” – samo słowo „aura” odmieniane przez przypadki. Chiellini to miał od lat i jego gra sama rodziła tę aurę, nie pisano o tym, bo był to „no brainer”. Piłkarz Arsenalu z kolei zyskał dużo na tym, że mimo dobrej gry, głównie zwracano uwagę na jego… urodę.

 

Giorgio i polskie wątki

W swojej karierze Giorgio Chiellini rozegrał przeciwko polskim drużynom sześć spotkań – cztery na poziomie reprezentacji, a dwa na niwie klubowej. Zacznijmy więc od pierwszego z nich. Jest rok 2004, w pomocy Włochów kadry U21 Daniele De Rossi, na skrzydle Simone Pepe, na dziesiątce Alberto Aquilani, jako trener legendarny Claudio Gentile (z wł. nazwisko oznacza uprzejmy – na boisku było co innego) – u Polaków w składzie Radosław Cierzniak, Paweł Strąk czy Mariusz Zganiacz. Włosi wygrali 3:1 po dwóch bramkach Alessandro Rosiny. Na ławce był wtedy znany już wtedy Antonio Cassano.

Na kolejne starcie z polską drużyną Chiellini musiał poczekać do jesieni 2010 roku – wtedy to Lech Poznań w fazie grupowej Ligi Europy wylosował wracających na szczyt turyńczyków, którzy to w 2007 wygrali Serie B. Oba mecze to część pięknej pucharowej historii poznaniaków (Rudnevs show). Chiellini w pierwszym ze spotkań zanotował dwa trafienia – kontaktowe na 1:2 oraz wyrównujące na 2:2. W obu przypadkach wykazał się bystrością umysłu – coś, co w trakcie kariery było jego najmocniejszym punktem. Błędy defensywy „Kolejorza” wykorzystał z łatwością.

Drugi z meczów to z kolei remis przy Bułgarskiej przy obfitych opadach śniegu. Juventus po remisie w Poznaniu odpadł z Europy, a Lech przeszedł dalej. Turyńczycy zanotowali historyczny wynik, bowiem zremisowali WSZYSTKIE sześć spotkań w grupie.

Do końca kariery Włoch zagrał z Polakami trzykrotnie – za każdym razem w seniorskiej kadrze „Squadra Azzurra”. W listopadzie 2011 roku wystąpił w towarzyskim meczu we Wrocławiu, w którym jego drużyna wygrała 2:0 (przepiękny gol Balotellego z daleka). Ostatnie jego pojedynki to z kolei Liga Narodów 2018/19. Debiut Jerzego Brzęczka jako selekcjonera, będący też (do dziś) ostatnim meczem Mario Balotellego w kadrze, zakończył się po dobrym meczu wynikiem 1:1.

Ostatnia potyczka to mecz w Gdańsku zakończony golem w doliczonym czasie Cristiano Biraghiego pod koniec meczu. Nigdy więcej Chiellini z polskimi drużynami nie zagrał.

Giorgio Chellini jest też związany z wywodzącą się z Polski firmą zondacrypto – jedną z największych regulowanych giełd kryptowalut w Europie. Obecna na rynku jest od 2014 roku, posiada licencje operacyjne we Włoszech, na Litwie, Słowacji, Cyprze, w Estonii, Szwajcarii i Kanadzie. Giorgio Chiellini jest też niewykonawczym Członkiem Zarządu giełdy, odpowiedzialnym właśnie za rynek włoski.

Wywodząca się z Polski giełda kryptowalut i lider regionu CEE współpracuje z topowymi globalnymi organizacjami sportowymi i zawodnikami – obok Chelliniego jest też… inny gracz związany z Juventusem, czyli Wojciech Szczęsny. To wciąż nie wszyscy piłkarze „Starej Damy” związani z zondacrypto. Był  jeszcze David Trezeguet, czyli mistrz świata i mistrz Europy. Ambasadorzy zondacrypto część swojego wynagrodzenia otrzymują w Tokenie ZND, będącym
dopełnieniem ekosystemu zondacrypto. Firma pochwaliła się współpracą z Chiellinim pod koniec czerwca 2024.

– Po raz kolejny gramy z najlepszymi. Naszym ambasadorem był najpierw mistrz świata David Trezeguet, teraz aktualny mistrz Europy – Giorgio Chiellini. To osoba rozpoznawalna, ciesząca się zaufaniem i ambitna – zarówno w sporcie, jak i biznesie. Łączą nas więc te same wartości. Cieszymy się, że możemy mieć taką sportową legendę na pokładzie w naszej misji edukowania i popularyzowania świata kryptowalut – mówił Przemysław Kral, CEO zondacrypto.

Polacy, z którymi grał

Kariera Chielliniego to 20 lat gry na najwyższym poziomie, jednak podczas tego etapu kariery Włoch zagrał w swoim życiu raptem z dwoma naszymi rodakami. Mowa o Wojciechu Szczęsnym, a także Mateuszu Boguszu. Wydawać by się mogło, że młodszy z Polaków będzie takim obrotem spraw onieśmielony, jednak nic bardziej mylnego. Wspomina on czas z Włochem w drużynie bardzo dobrze.

Cieszę się, że zdążyłem na jego ostatni sezon. Nigdy przez rok nie widziałem, aby był smutny. Nieważne co się dzieje, powie co było źle i tyle. Tam gdzie ktoś wsadzi nogę, to on tam głowę wrzuci. Jak przyszedłem do klubu, to on wszystko o mnie wiedział. Pytał mnie co do Ibizy o Marco Borriello – pytał czy już wyzdrowiał po urazie kolana.

Jego się nie da nie lubić, jak coś mu leży na sercu, to powie ci to prosto z mostu. On (Giorgio) sam się mocno udziela co do dzieci niepełnosprawnych, organizuje turnieje futsalowe.

Polak z Rudy Śląskiej grał z Chiellinim wspólnie w sezonie 2023 (system wiosna-jesień) – był to, jak się później okazało, ostatni sezon włoskiego defensora w piłce nożnej. Następnie objął on funkcję trenera rozwoju piłkarzy w Los Angeles FC, a od niedawna odpowiada w Juventusie za kwestię relacji instytucjonalnych. W jednej drużynie na boisku Bogusz z włoskim mistrzem przebywał 23 razy.

Były już bramkarz reprezentacji Polski, a obecny bramkarz Barcelony w czasach wspólnej gry zaprosił go do internetowego programu „Prosto w Szczenę”. Wyjawił między innymi, że musiał nauczyć się grania w Juventusie, bo na dobrą sprawę w meczach miał święty spokój. Taka była bowiem jakość trójki stoperów Barzagli – Bonucci – Chiellini. Bramkarz z Warszawy w jednej drużynie z Chiellinim wystąpił znacznie częściej, bo 83 razy.

Fot. PressFocus