Wierzący Probierz, liczne kontuzje i rakieta Piątkowskiego czyli wygrani i przegrani zgrupowania

19.11.2024

Michał Probierz ma za sobą kolejny ciężki wieczór w roli selekcjonera reprezentacji Polski, ale ciągle przekonuje swoimi słowami, że jest jak w słynnym gifie – „this is fine”. Co prawda w naszej kadrze się pali i jest sporo problemów, ale widzi drużynę. Ta drużyna właśnie, dzięki bramce Andy’ego Robertsona w 93. minucie pożegnała się z Dywizją A Ligi Narodów w przyszłym sezonie. Pora skupić się teraz na wygranych i przegranych listopadowego zgrupowania.

Wierzący Probierz

Polska drużyna ma za sobą praktycznie najgorszą możliwą kampanię w Lidze Narodów od powstania tych „rozgrywek”, mających na celu ograniczenie meczów bez stawki. Jedna wygrana, jeden remis i cztery porażki – dało to ostatnie miejsce w grupie z Portugalią, Chorwacją i Szkocją. Tak jak przewidywano – tak się stało. Chodzi o kwestię walki o trzecie miejsce ze Szkotami. Walka ta trwała do samego końca, bowiem Szkoci na finiszu zdobyli sześć oczek, bowiem pokonali nie tylko Chorwację, ale też nas.

Nie zmienia to faktu, że Michał Probierz widzi zalążek drużyny, choć cały czas constansem notabene jest zmiana. Jest ich pełno. Kiedyś rzekło mówić się, że kochliwi mężczyźni zmieniają kobiety jak rękawczki. Selekcjoner z kolei ma to samo z kadrowiczami. Cały tabun nazwisk przybywał już na zgrupowania kadry, ale nadal do końca nie widać, kto może być ostoją tej reprezentacji, robić za jej szkielet.

Nawet mimo wielu urazów, pod których znakiem stało to listopadowe zgrupowanie – przemiał jest ogromny. Tylko na tym zgrupowaniu debiutanckie powołanie otrzymali Michał Gurgul oraz Antoni Kozubal, a zadebiutowali: drugi z nich, a także Dominik Marczuk. Gdy jeden zawodnik zagra dobrze, przyzwoicie – na dobrą sprawę w kolejnym spotkaniu może nawet nie powąchać murawy – to kolejny mankament.

Brakuje już na tym etapie selekcji pewnej stabilizacji. Jesienią szansę dostał choćby Maxi Oyedele, Michael Ameyaw. Co prawda to temat na inną dyskuję, ale miejsca nie ma czy dla Grabary czy Casha, którego aż prosiło się powołać, wiedząc jak pokazywał się w tym roku Przemysław Frankowski. Nie tak dawno, Rafał Dubiel robił u nas na portalu obszerną analizę jego występu z Portugalią, sprawdźcie ją sobie.

Przemysław Frankowski nie ma prawa zagrać z Chorwacją [ANALIZA WYSTĘPU Z PORTUGALIĄ]

Kacper Urbański w najważniejszym meczu Ligi Narodów zaczyna na ławce, po kilku dniach od Portugalii Krzysztof Piątek nie dostaje nawet kilku minut ze Szkocją. Pewnych decyzji Probierza nie sposób zrozumieć. Przejdźmy więc do pozytywów i także tych negatywnych elementów listopadowego zgrupowania.

Plusy listopadowego zgrupowania:

  • Łukasz Skorupski 

Bramkarz Bologni od dłuższego czasu między słupkami polskiej kadry po prostu zachwyca. Momentami ciężko znaleźć odpowiednie słowa, bo w ostatnich miesiącach panuje wrażenie, że wszystkie synonimy słowa znakomity, fantastyczny zostały już użyte w dyskursie publicznym. Zdecydowanie udowodnił tym zgrupowaniem, że miejsce między słupkami w reprezentacji należy mu się bardziej niż kiedykolwiek. Mecz ze Szkocją tylko umocnił jego notowania.

Nie chodzi nawet o to, że Marcin Bułka wpuścił pięć bramek kilka dni wcześniej w Porto – Skorupski po prostu potrafić zrobić coś ekstra, wchodzi do gry czynnik „wow”. Na Narodowym miał dwie takie okazje – fenomenalną interwencję zanotował zwłaszcza przy wyciągnięciu się jak struna przy jednej z główek. Prawdziwa ostoja obrony, godny następca Michała Pazdana w roli ministra defensywy.

  • Jakub Kamiński

Mecz ze Szkocją w wykonaniu popularnego „Kamyka” to prawdopodobnie jego najlepszy mecz w kadrze odkąd do niej trafił w 2021 roku. Wtedy to, grając z San Marino na wyjeździe – widać było jak na dłoni „stres debiutanta”. Podczas meczu w Warszawie z wyspiarzami, przypominał tego przyjemnego do oglądania Kamińskiego z Lecha, gdzie trybuny czekały tylko na jego kolejną akcję w ofensywie. Utrzymał poziom prawej strony z pierwszych dwóch kwadransów z Porto, kiedy to będący przedmiotem narodowego zwątpienia Bartosz Bereszyński spisywał się bez zarzutu i był do czasu urazu najlepszy na boisku z polskiej strony. To mecz, na którym może budować swoją pewność siebie.

  • Kamil Piątkowski

Co prawda brał udział w blamażu drugiej połowy w Porto, ale po meczu ze Szkocją można mu zaufać. Nawet nie dlatego, że zanotował przepiękne premierowe trafienie w reprezentacji Polski. Naprawdę warto zaufać Kamilowi – to bardzo miłe zaskoczenie listopadowego zgrupowania. Można by Piątkowskiego uczynić takim Kamilem Glikiem w naszej kadrze.

Znakomitym uderzeniem pokazał całkowitą brak bojaźni, a do tego był najpewniejszy na placu z obrońców – choć doświadczenie miał najmniejsze. Co do porównania z Glikiem – wiadomo, daleko mu do szczytu formy ważnego dla nas obrońcy minionych lat, ale piłkarz Cracovii w reprezentacji bywał zdecydowanie lepszy od swojej wersji w klubowej piłce. A właśnie w Salzburgu Kamil Piątkowski notuje od początku sezonu kilka kosztownych pomyłek (choć to raczej wpływ niespójnej drużyny Salzburga).

Minusy listopadowego zgrupowania:

  • Jakub Moder

Niegrający w klubie zawodnik rzadko kiedy może pomóc. Moder tym wyjątkiem nie jest. Michał Probierz z jednej strony mówi, że kadrowicze mają grać i nie będzie nikomu pomagać, ale dla niego i Kiwiora robi wyjątek. Moder w tym sezonie Premier League zagrał… pięć minut i w najważniejszym meczu Ligi Narodów w 2024 roku wychodzi od pierwszej minuty. Człowiek, który ma w tym sezonie w klubie w nogach 144 minuty w czterech spotkaniach. Moder stwierdził po meczu, że.. zagrał okej.

Boisko jednak nie kłamało – eksperyment z pomocnikiem Brighton nie miał sensu. Bartosz Slisz po wejściu od razu udowodnił dlaczego gra bez nominalnej szóstki od początku meczu była błędem – Szkocja od razu miała w środku pola problem od wejścia piłkarza Atlanty United. Kiwior może i gra niewiele więcej (od pierwszego jesiennego zgrupowania – 7 meczów i 324 minuty w klubie) w Arsenalu, ale nie jest też bezużyteczny od początku do końca jak Moder. Ciężko się na to patrzy, bo wiemy na co Kubę stać, ale nie możemy wszystkiego tłumaczyć kontuzją.

  • Karol Świderski

Po pierwszej połowie ze Szkocją żartowano sobie nawet, że Łukasz Gawrjołek, który zapomniał zgłosić Świderskiego okazał się bohaterem narodowym – wszystko z powodu nieskuteczności napastnika Charlotte. Użytkownik, który tak napisał miał trochę racji. To nie był ten „Świder”, którego doskonale znaliśmy za kadencji choćby Paulo Sousy. Tego decydującego Świderskiego zabrakło, a okazji miał wiele. Świetnie przyjął w jednej sytuacji, ale górą był 42-letni Craig Gordon.

To zgrupowanie pod kątem napastnika z Rawicza można skwitować znanym niemieckim powiedzeniem – „na początku nie mieliśmy szczęścia, a potem doszedł jeszcze pech”. Tu było na odwrót, ale jak to mówią – wszystko zostało w rodzinie. Zaczynamy powoli tęsknić za skutecznym Świderskim, takim, który gotuje niczym serialowy Gabriel z restauracji Chez Lavaux w serialu „Emily w Paryżu” – tak, że palce lizać.

  • Michał Probierz

Szkocja to mecz numer 17 w kadrze dla Probierza w roli selekcjonera – i co tak naprawdę wiemy? Poza tym, że Probierz nadal nie ma w sobie genu autorefleksji, co słusznie zauważył Jakub Białek z „Weszło”, nie mamy nawet swego rodzaju szkieletu tej reprezentacji. Testowania różnych opcji było mnóstwo, nowych nazwisk też, ale wyników i schematów nie ma praktycznie wcale. Jest szeroko rozumiana odwaga.

Ciężko dziwić się kibicom, którzy uważają już teraz, że dalsza praca Probierza nie ma w kadrze sensu i pora wymienić po raz kolejny trenera reprezentacji. Kto dziś pamięta, że Probierz nie przegrał ani razu w pierwszych ośmiu meczach jako selekcjoner? No właśnie…

Trener z Bytomia stawia na Kiwiora i Modera, w momencie gdy brakuje im rytmu meczowego – wcześniej głośno mówił, że nie planuje być kołym ratunkowym dla takich piłkarzy. Poza barażami o EURO 2024 i momentami bardzo przyjemną i jednocześnie odważną grą, selekcjonera nie broni praktycznie nic. Nawet sam awans na EURO był po rzutach karnych w meczu, gdzie… nie oddaliśmy celnego strzału. Przytoczmy garść statystyk, aby uświadomić, jak momentami źle wypadamy jako średniak z ambicjami.

  • 11-sty mecz z rzędu tracimy gola, po raz pierwszy od 1978
  • w ostatnich 9 meczach, przegrywamy sześciokrotnie
  • 23 stracone bramki w 10 ostatnich meczach to najgorszy wynik od 1960
  • jesteśmy bez wygranej w pięciu ostatnich meczach
  • Podczas Ligi Narodów jesienią, San Marino wygrało jeden mecz więcej od nas*

*nawet mimo poziomu rywali, 2:1 w tej klasyfikacji dla piłkarzy z Półwyspu Apenińskiego

Takie statystyki są upokarzające i niegodne polskiej reprezentacji. Warto też wspomnieć, że odpadliśmy z EURO 2024 jako pierwsi, choć tu warto zaznaczyć, że mimo słabych wyników, także reszta ułożyła się niekorzystnie – dla wielu będzie to jednak argument pod narrację o tym, jak Polska była beznadziejna. Probierz już zaznaczył, że odchodzić nie planuje. Powiedział też, że nie ma w sobie tyle negatywności, bo od dobrego wyniku dzieliła nas… minuta. Skoro tak mówi Probierz to… nie ma czym się martwić!

A tak na poważnie – ciężko stwierdzić czy ewentualny nowy selekcjoner znacznie polepszy sprawę, ale… raczej nie pogorszy wyników. A gdy ciągle szuka się trenera – kiedyś siłą rzeczy trafi się ten dobry, wymarzony. Pytanie czy Cezary Kulesza ma na tyle refleksji, aby zwolnić trenera, który został wybrany do pełnienia roli sternika kadry w momencie jej przebudowy i odmłodzenia po serii ogromnych testów personalnych jakie miały miejsce w meczach Ligi Narodów. Probierz – co jest pewne – swoimi wyborami zapewnił spore pole do analizy dla potencjalnego następcy.

Fot. PressFocus