Erling Haaland zmarnował kolejnego karnego! Manchester City znów stracił punkty

Napisane przez Gabriel Stach, 26 grudnia 2024

Manchester City dopiero co przegrał z Aston Villą, dlatego znajdujący się blisko strefy spadkowej Everton był niezłym zespołem na odkucie się. I tu się nie udało. W „Boxing Day” podopieczni Pepa Guardioli zawiedli na i to Etihad Stadium. Mecz zakończył się raczej zasłużonym remisem 1:1. Dużą winę za to ponosi Erling Haaland, który zmarnował jedenastkę w drugiej połowie. 

Manchester znów bez zwycięstwa

Choć pierwsza połowa powinna zakończyć się ich prowadzeniem, to „Obywatele” zmarnowali wiele dogodnych okazji, co też można powiedzieć o Evertonie w drugiej części meczu. W rezultacie bój zakończył się podziałem punktów i remisem 1:1. Co do bramek, na listę strzelców wpisali się Bernardo Silva (1:0, 14′) oraz Iliman Ndiaye (1:1, 36′).

Jeśli mowa o składach obu drużyn, Pep Guardiola zaskoczył i dokonał kilku zmian – w wyjściowej jedenastce znalazł się między innymi utalentowany Savinho. Na uwagę zasługuje fakt, że poza kadrą znaleźli się: Kyle Walker, Jack Grealish, Ederson, Matheus Nunes oraz John Stones. Co do Evertonu, trener Sean Dyche zdecydował się tylko na jedną korektę – Seamus Coleman zastąpił Ashleya Younga.

Manchester City XI:

Stefan Ortega – Rico Lewis, Manuel Akanji, Nathan Ake (85′ Jahmai Simpson-Pusey), Josko Gvardiol – Mateo Kovacic (85′ Ilkay Guendogan), Bernardo Silva – Savinho, Phil Foden, Jeremy Doku (76’ Kevin De Bruyne) – Erling Haaland.

Everton XI:

Jordan Pickford – Seamus Coleman (90’ Nathan Patterson), James Tarkowski, Jarrad Branthwaite, Vitaliy Mykolenko – Idrissa Gueye, Orel Mangala – Jack Harrison, Abdoulaye Doucoure, Iliman Ndiaye (81’ Jesper Lindstrøm) – Dominic Calvert-Lewin (70′ Armando Broja).

Manchester oddaje prowadzenie i znów gubi punkty

Spotkanie na Etihad Stadium mogło zacząć się bardzo dobrze dla gospodarzy, albowiem już w czwartej minucie bliski szczęścia był Josko Gvardiol. Defensor z bliskiej odległości uderzył z główki, ale na nieszczęście „Obywateli” trafił tylko w słupek… Gospodarze nie odpuszczali jednak i dążyli do szybkiego objęcia prowadzenia, co udało się też dokonać w 14. minucie meczu. Bernardo Silva wdarł się w pole karne i wykorzystał zagranie Doku ze skrzydła, wślizgiem wbijając piłkę do siatki Evertonu.

Po zasłużonym objęciu prowadzenia, podopieczni Pepa Guardioli spokojnie kontrowali grę, podczas gdy goście nie byli w stanie zaoferować zbyt wiele w ofensywie. Erling Haaland i spółka nie odpuszczali jednak i dążyli do podwyższenia wyniku – Norweg dwukrotnie mógł wpisać się na listę strzelców, ale w obu przypadkach zabrakło odpowiedniego wykończenia i szczęścia. Z kolei w 33. minucie powinno być 2:0 dla Manchesteru, jednakże Bernardo zmarnował genialną wręcz sytuację bramkową. Uderzył niecelnie „zewniakiem”.

Jak mawiał klasyk – niewykorzystane okazje lubią się mścić, o czym gospodarze przekonali się kilka minut później. Zupełnie znikąd, na dziewięć minut przed końcem pierwszej połowy, Everton wykorzystał fatalne zachowanie obrony „The Citizens” i doprowadził do wyrównania – piłka spadła ze skrzydła pod nogi niepilnowanego Ilimana Ndiaye, który pięknym strzałem umieścił piłkę w siatce.

W 39. minucie „The Toffees” mogli błyskawicznie zadać drugi cios, ale tym razem Manchester cudem uniknął straty bramki po próbie Ndiaye. Ostatecznie pierwsze 45 minut zakończyło się wynikiem 1:1, choć to zespół Guardioli powinien prowadzić, mając na uwadze okazje bramkowe…

Manchester unika kolejnej porażki

Druga część pojedynku zaczęła się wybornie dla gospodarzy, albowiem już po sześciu minutach gry sędzia wskazał na jedenasty metr, po tym jak Savinho został sfaulowany przez Mykołenko. Do rzutu karnego podszedł Erling Haaland, ale ten zachował się fatalnie… Pickford najpierw rozproszył, a potem wyczuł Norwega i uratował kolegów, dając tym samym sygnał do poprawy gry Evertonu, który mógł odpowiedzieć golem Calverta-Lewina, lecz dobrze w tej sytuacji zachował się Ake, który zażegnał niebezpieczeństwu spod bramki „Obywateli”.

To dla Erlinga Haalanda kolejny w tym sezonie zmarnowany rzut karny. Norweg nie wykorzystał także jedenastki w Lidze Mistrzów ze Sportingiem, gdzie uderzył w poprzeczkę. Nie jest w dobrej formie. Notuje obecnie fatalną strzelecką passę – to bowiem cztery mecze bez trafienia. Za to w ostatnich siedmiu meczach zdobył zaledwie jedną bramkę – z Crystal Palace.

W 60. minucie szczęścia spróbował Gvardiol, ale piłka po jego woleju przeleciała obok słupka. Tempo gry rosło z każdą minutą, zaś w 69. minucie powinno być 2:1 dla gości – Harrison zgrał do Doucoure, którego strzał z głębi pola został w ostatniej chwili zblokowany. Czas upływał, a City najwyraźniej zaczęły już kończyć się pomysły na zdobycie drugiej bramki, dlatego też na murawie zameldował się Kevin de Bruyne.

Czas uciekał, jednakże spieszący się Manchester nie był w stanie odnaleźć drogi do bramki Pickforda. Z każdą kolejną minutą zanosiło się, że pojedynek ostatecznie zakończy się podziałem punktów i remisem 1:1. W 83. minucie Everton znów przeprowadził niemalże zabójczy atak, ale na nieszczęście „The Toffees”, piorunujące uderzenie Mangali odbiło się od poprzeczki i przeleciało obok Ortegi.

W 86. minucie Erling Haaland znalazł się na idealnej pozycji, ale De Bruyne zmarnował okazję i nie dograł czysto do niepilnowanego napastnika… W doliczonym czasie gry goście byli o krok od zwycięskiego gola, lecz przekombinowali i wywalczyli tylko rzut rożny. Chwilę później Manchester ponownie mógł odetchnąć z ulgą, albowiem Everton zmarnował świetną okazję na wywiezienie trzech punktów z Manchesteru. Ostatecznie bój na Etihad Stadium zakończył się remisem i podziałem punktów. Everton powinien przynajmniej jedną z kontr zamienić na gola.

Krótka przerwa i powrót do akcji

Co do kolejnego wyzwania w sezonie 2024/2025, to na krótko przed zakończeniem tego roku kalendarzowego Manchester City zagra w pojedynku ligowym 29 grudnia o 15:30 z Leicester na King Power Stadium. W przypadku Evertonu, ich kolejnym rywalem w Premier League będzie rewelacyjnie spisujące się Nottingham Forest. Początek tego spotkania (29 grudnia) na Goodison Park zaplanowano o 16:00.

Fot. Screen X/Viaplay

Betters baner na start