„List” w obronie Vukovicia!

21.10.2019

Aleksandar Vuković ma na swoim koncie długą listę grzechów wytykaną przez wszystkich dookoła. Zaczynając od wyników, przez styl, po wybory personalne. Tabela na pewno nie jest taka, jaką by sobie wymarzyli w Warszawie, ale jest aspekt, w którym – naszym zdaniem – nie tyle można, tylko trzeba pochwalić „Vuko”. Serbski szkoleniowiec coraz chętniej zagląda do legijnej młodzieży, która może patrzeć w przyszłość z nadziejami na debiuty w pierwszym zespole.

Oczywiście sytuacja klubu, który wydaje bardzo dużo na swoich zawodników i nie awansuje do rozgrywek europejskich, gdzie mógłby zarobić pieniądze zakładane w budżecie, nie może być dobra. Ale takie sytuacje też potrafią okazać dobre, na swój sposób. Legia od wielu lat chwali się topową akademią w kraju, jej juniorzy regularnie wygrywali Centralną Ligę Juniorów, ale jeśli chodzi o wprowadzanie ich do pierwszego zespołu byli, co najmniej krok za Lechem Poznań. Tyle że Vuković zmienia ten trend w Warszawie.

Wszystko zaczęło się od Mateusza Praszelika na inauguracje. Wtedy wydawało się, że Vuković jedynie oszczędza innych zawodników na europejskie puchary. Tyle że „Praszel” dostał kolejne szansę i nie był w tym osamotniony. Kolejny był Michał Karbownik, o którym wspominaliśmy w odcinku Młodzieżowiec na wagę złota. „Karbo” wszedł z buta do Ekstraklasy i zaczął dwoma asystami z ŁKS-em i Rakowem. Co ciekawe łatwo nie ma, bo mimo że jest nominalnym pomocnikiem, to Vuković najpierw wystawił go na lewej obronie, a z Lechem musiał grać na prawej obronie.

Tymczasem ostatni weekend w Legii to debiut Macieja Rosołka, który na dzień dobry strzelił zwycięskiego gola przeciwko Lechowi. Dzięki temu został szóstym najmłodszym strzelcem w historii Legii. Wśród debiutantów jest „dopiero” w trzeciej dziesiątce. Jak informuje portal Legia.net, latem mocno o Rosołka zabiegał GKS Bełchatów chcący wypożyczyć 18-latka po awansie do I ligi. Casus do złudzenia przypominający sytuacje i historie Karbownika, którym zainteresowany był Radomiak. Jak widać opłacało się przetrzymać obu reprezentantów Polski do lat 19 w klubie, bo Legia korzysta z ich gry w wymierny sposób.

Zresztą Rosołek, według słów jego pierwszego trenera Przemysława Anusiewicza, od zawsze był kibicem Legii. M.in. dlatego nie wybrał oferty Lechii Gdańsk, która chciała go u siebie i oferowała zapis gwarantujący debiut przed 18. urodzinami! I jak zauważył Rosołek został pierwszym piłkarzem Legii z Siedlec od czasów… Artura Boruca. To chyba najlepsza reklama, wszak w ostatnich latach chyba trudno znaleźć piłkarza, który bardziej utożsamiałby się z warszawskim klubem.

Zmiana drogi?

Skoro w ostatnim czasie finanse warszawskiego klubu mocno ucierpiały przez wspomniane puchary. Wiadomo, że skądś klub musi wziąć pieniądze, a najlepszą drogą jest sprzedaż zawodników. W ostatnich latach na swoich gwiazdach trochę Legia zarobiła, ale nie oszukujmy się, największe wzięcie na rynku mają młodzi piłkarze, gdzie nie płaci się tylko za „tu i teraz”, ale przede wszystkim za potencjał, a ten bywa wyceniany baaardzo wysoko.

Teraz wyobraźmy sobie, że w podstawowym składzie wychodzą: Majecki, Stolarski, Wieteska, Karbownik, Praszelik, Rosołek i Niezgoda. Najstarszy z nich jest ostatni wymieniony. Średnia wieku tej siódemki – zakładając, że bierzmy pod uwagę rocznik – wynosi 20,57! Bardzo mało i nawet czwórka nieco bardziej doświadczonych zawodników, obok nich, nie zmienia faktu, że w tym momencie Legia powinna pójść taką drogą. Zwłaszcza patrząc na raport CIES Observatory, który ukazał listę klubów dostarczających najwięcej wychowanków do drużyn z 31. najlepszych europejskich lig. Niestety w nim nie ma żadnej polskiej drużyny, a jest np. Dinamo Mińsk!