Była gwiazda Ekstraklasy zakończyła karierę. Zimą mógł wrócić po latach do Polski

Na dwa tygodnie przed swoimi 34. urodzinami była gwiazda polskiej Ekstraklasy poinformowała o zakończeniu kariery piłkarskiej. Odwiesić buty na kołku zdecydował się Ryota Morioka, który przez półtora roku reprezentował barwy Śląska Wrocław. Jego ostatnim klubem w karierze było Vissel Kobe, z którego zresztą w 2016 roku trafił do naszego kraju.
Była gwiazda polskiej Ekstraklasy
Choć Ryota Morioka na polskich boiskach biegał przez zaledwie półtora roku, swoimi występami zapisał się w pamięci kibiców Ekstraklasy. W koszulce Śląska Wrocław, do którego trafił zimą 2016 roku, strzelił 15 goli i zaliczył 11 asyst w 53 meczach. Tym samym Japończyk miał bezpośredni udział średnio przy co drugiej bramce jego zespołu. Do Polski trafił z Vissel Kobe, gdzie wcześniej spędził sześć lat i to w jego barwach wchodził do seniorskiej piłki. Śląsk był jego pierwszym zagranicznym klubem w karierze.
Nie trafił jednak do stolicy Dolnego Śląska w odpowiednim dla WKS-u momencie, bowiem w sezonie 2015/16 klub zajął dopiero 10. miejsce w Ekstraklasie – najniższe od czasu powrotu do elity w 2008 roku. W kolejnym sezonie Śląsk uplasował się na jeszcze niższym, 11. miejscu i tym samym po raz pierwszy od 15 lat drugi rok z rzędu zakończył rozgrywki Ekstraklasy w dolnej części tabeli. Japończyk z wrocławianami podpisał 2,5-letnią umowę i rok przed jej wygaśnięciem za niemal 300 tysięcy euro został sprzedany do belgijskiego Waasland-Beveren.
Jest seria #Barclaysmen, więc czas na #Ekstraklasamen 😉
Magik z Japonii 🇯🇵
Ryota Morioka x Jak Anioła Głos pic.twitter.com/PyWECLSp7P
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) September 12, 2024
Morioka na pewno był tego typu graczem, który choć grał krótko, to dał się zapamiętać z bardzo dobrych umiejętności nie tylko fanom Śląska Wrocław, ale i wszystkim sympatykom Ekstraklasy. To był piłkarz z gatunku przewyższających naszą ligę.
Koniec kariery już w wieku 33 lat
W Belgii Morioka spędził aż siedem lat i w tym czasie grał dla trzech klubów. Już po pół roku w Waasland-Beveren za prawie 10 razy więcej został sprzedany do ówczesnego mistrza kraju – Anderlechtu. Tam przez kilka miesięcy miał okazję grać z Łukaszem Teodorczykiem i nie był to jedyny polski wątek, z którym Japończyk miał do czynienia podczas pobytu w Belgii. W październiku 2020 roku, już jako piłkarz Charleroi, rywalizował z Lechem Poznań w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy. Jego zespół przegrał to starcie 1:2 i nie awansował do fazy grupowej.
W ciągu siedmiu lat Morioka rozegrał na belgijskich boiskach aż 213 meczów. Strzelił w nich 34 gole i zaliczył 47 asyst. W sierpniu 2024 roku po ponad ośmiu latach wrócił do Japonii i znów związał się z Vissel Kobe. Podczas drugiego pobytu w „Krowach” sięgnął po swoje jedyne trofeum w seniorskiej karierze – Puchar Japonii. Choć już po kwadransie „ponownego” debiutu dla Vissel Kobe wpisał się na listę strzelców, ostatecznie był to jeden z zaledwie dwóch występów, które zaliczył. Od grudnia ub. roku znajdował się poza kadrą meczową.
W wyniku nawiązania współpracy Vissel Kobe z Górnikiem Zabrze zimą tego roku pojawiły się plotki, jakoby Morioka po 7,5 roku miał wrócić do Polski, ale do takowego ruchu jednak nie doszło. Po niemal czterech miesiącach bez gry, na zaledwie dwa tygodnie przed swoimi 34. urodzinami, pomocnik zdecydował się zakończyć karierę. – Jestem bardzo wdzięczny wszystkim, którzy wspierali mnie przez całą karierę. Bardzo dziękuje za Wasze wsparcie przez ostatnie 15 lat – przekazał w swoich pożegnalnych postach na Instagramie.
ありがとう 🦓
Après plus de 15 ans de carrière, Ryota Morioka tire sa révérence. Bonne route maestro ! 🖤👏#RCSC #UExperts ⚫️⚪️ pic.twitter.com/REmXfHenoK
— Royal Charleroi Sporting Club (@SportCharleroi) March 31, 2025
fot. PressFocus