FREEBET 200 ZŁ NA START W BETFAN!
Za deszcz w meczu Lechia Gdańsk – Lech Poznań

Zapomniani polscy piłkarze – co u nich słychać?

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 27 lipca 2025

Polscy piłkarze może w piłce nożnej nie są jak motocykliści na drogach (bo ci są, jak mawia znany cytat, wszędzie), ale trudno nie mieć wrażenia, że naprawdę wielu naszych rodaków gra zarówno w mało znanych, jak i egzotycznych ligach. Zerknijmy więc na kilku takich, którzy od długiego czasu nie mieli do czynienia z tzw. mainstreamem i są co nieco zapomniani przez naszą publikę.

Michał Karbownik

Gdy myślimy w kategorii „zapomniani polscy piłkarze”, to jedno nazwisko po prostu musi znaleźć się w zestawieniu. Ono chyba pasuje to najbardzije. Cała piłkarska Polska zastanawiała się – czy to w końcu lewy obrońca czy środkowy pomocnik? W klubach widzieli go na tej pierwszej pozycji, on sam i jego agent Mariusz Piekarski – w roli reżysera gry.

Bywało u niego różnie, ale Karbownik stał się mimo wszystko trochę zapomniany. Dawno nie był powoływany do reprezentacji, a z jego czasem gry bywa bardzo różnie. Ma aktualnie 24 lata i na koncie w ligach niemieckich razem 72 spotkania, gola i sześć asyst. Mało kto już pewnie pamięta, ale był on też przez chwilę piłkarzem Brighton oraz Olympiakosu. W żadnym z tych miejsc jednak miejsca nie zagrzał.

Michał Karbownik jest piłkarzem Herthy Berlin. Na temat jego formy oddajmy głos temu, który ogląda go w wielu spotkaniach. Specjalnie dla FutbolNews wypowiedział się kibic Herthy BSC, Jakub Synowiec.

W sezonie 2024/25, gdy następcą Pala Dardaia po rozczarowującym sezonie został Cristian Fiel, była to próba kompletnej zmiany filozofii. Drużyna miała grać ładną dla oka piłkę, mieć spore posiadanie piłki, kontrolę nad przeciwnikiem. (…) Karbownik w tym systemie wyglądał według mnie zdecydowanie lepiej niż u Dardaia.

Często grywał w środku pola, ale gdy już zaczął łapać rytm, to łapał kontuzje i wypadał na kilka tygodni. Miał tak dwukrotnie. Po zwolnieniu Fiela w lutym z powodu fatalnych wyników, u Stefana Leitla notowania Michała spadły – od porażki z Elversbergiem (do przerwy wynik 0:4), Karbownik dostawał jedynie ogony z ławki.

Teraz zaczyna on swój ostatni sezon w Berlinie w ramach obecnej umowy i możliwe, że będzie on dla niego najważniejszy. Zacznie on go w podstawowym składzie z uwagi na brak konkurencji na lewym wahadle. Celem jest powrót do Bundesligi, wszyscy mówią o tym otwarcie i nie jest ważny sposób – sezon ten ma zdefiniować przyszłość klubu na najbliższe lata. Teraz dodatkowo przybył Dawid Kownacki i Michał bardzo mu pomaga w kwestii aklimatyzacji, co sam Dawid podkreślił. Michał musi udowodnić swoją wartość, bowiem teraz rozgrywa się jego przyszłość.

Thiago Cionek

Od odejścia z Jagiellonii w 2012 roku, cały czas grał (stan na koniec czerwca 2025) w piłkę we Włoszech. Była Padova, w której zaczynał Alex Del Piero, Modena, znane Palermo czy mało znany SPAL Ferrara. To właśnie w tym ostatnim klubie udało mu się udaremnić napad w pobliskiej okolicy. Cionek uzbierał 74 meczów w Serie A, gdy grał dla SPAL, ale było to dość dawno temu, bo mowa o sezonach: 2017/18. 2018/19 i 2019/20. Wtedy też był regularnie powoływany do kadry, gdzie nawet zagrał na mundialu w 2018, ale miał pecha – strzelił samobója z Senegalem (Glik nie mógł zagrać po słynnej „siatkówce”).

Potem przyszła pora na zejście do Regginy i Avellino. Ten drugi to klub, który niegdyś prowadził jako trener Zbigniew Boniek. Avellino awansowało właśnie do Serie B. Przedziwne są koleje losu, bo po raz kolejny doszło do tego w okresie, w którym… zmarł zwierzchnik Stolicy Apostolskiej. Cionek jednak po awansie nie został w klubie, nie przedłużono z nim umowy. 39-letni obecnie defensor, który ma na koncie 21 meczów w kadrze – nie podjął jeszcze decyzji, co dalej. Na poziomie Serie C grał bardzo mało – raptem 500 minut w lidze i trochę w pucharach.

Dziewięć z dziesięciu ostatnich meczów fazy zasadniczej spędził w pełni na ławce. Przegrywał rywalizację w składzie. O samym piłkarzu przypomniał ostatnio… wpis jednej z dużych polskich redakcji, wymieniając go w gronie „bezrobotni Polacy od 1 lipca”. Wielu zapomniało już o jego istnieniu albo może myślało, że już dawno skończył karierę, więc to dobry moment, aby o nim przypomnieć. Thiago Cionek, miejsce drugie na naszej liście.

Jarosław Niezgoda

Jarosław Niezgoda zupełnie nieoczekiwanie wystrzelił w Legii Warszawa. Najlepszy polski klub wyciągnął go z trzecioligowej Wisły Puławy i po pewnym okresie adaptacji w stolicy, ten konkretny owoc przepięknie zakwitł. 60 meczów, 29 bramek – a w międzyczasie udane wypożyczenie do Ruchu Chorzów, w którym to Niezgoda trafił… przy Łazienkowskiej w bezpośrednim meczu (mała prywata: autor tego artykułu wspomina to z dużym sentymentem, bo oglądał to spotkanie na żywo przy -10 stopniach Celsjusza).

Praktycznie cały sezon 2018/19 stracił z powodu problemów z sercem. Wykryto bowiem u niego wrodzoną wadę przez co musiał przejść zabieg kardiologiczny. Jego powrót do formy był jednak spektakularny. W sezonie 2019/2020 dla drużyny „Wojskowych” w 18 spotkaniach ligowych zdobył aż 14 bramek. Dobra gra skłoniła działaczy z amerykańskiego Portland na wyłożenie ponad 3 milionów euro za 25-letniego wówczas napastnika. Tym sposobem trafił do drużyny Timbers.

Tam zerwał więzadła krzyżowe po naprawdę dobrym czasie gry. Pauzował prawie rok i wrócił do gry w sierpniu 2021 roku. Sezon 2022 to z kolei dziewięć ligowych bramek w 31 meczach – szczęście jednak nie trwało długo. Sierpień 2023 to ponowna kontuzja więzadeł w kolanie. W blisko 100 meczach na amerykańskiej ziemi trafił do siatki 23 razy i 1 stycznia 2024 roku stał się wolnym agentem.

Tym oto sposobem Niezgoda od półtora roku jest bez klubu. Po raz ostatni o plotkach łączących go z jakimkolwiek klubem było słychać zimą 2025 roku, gdy mówiło się w mediach o angażu byłego piłkarza Legii przez Arkę Gdynia w przypadku awansu do Ekstraklasy. Awans stał się faktem, ale transfer już nie. Co przed napastnikiem z Puław? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że z każdym miesiącem przerwy więcej coraz trudniej będzie mu wrócić na całkiem poważny poziom.

Nie doszedł do skutku ani jego transfer do Górnika Zabrze, ani do Bruk-Bet Termaliki, ani do Asteras Tripolis w Grecji, chwilowo prowadzonego przez Claude’a Makelele. Przed sezonem 2024/25 trenował też z Motorem Lublin, ale… poszło o pieniądze. Zbigniew Jakubas sam przyznał w jednym z wywiadów, że jest fanem tego, aby piłkarze „podnosili pieniądze z murawy”, więc możemy się domyślić, że przedsiębiorca nie był skłonny do podjęcia ryzyka z pauzującym ponad pół roku zawodnikiem.

Wojciech Golla

Wojciech Golla kojarzony był przez lata jako solidny ligowiec, który już miał na koncie jeden zagraniczny wyjazd. Grał on bowiem przez z dobrze kojarzącym się w naszym kraju NEC Nijmegen. Po trzech sezonach wrócił do Polski, a od 2022 roku ponownie gra poza krajem. Dołączył do… klubu z ligi węgierskiej, kojarzonego z Viktorem Orbanem. Premier zbudował sobie bowiem na wsi imponujący mały obiekt Pancho Arenę, budynki wyglądają na styl tych kościelnych, aniżeli kojarzących się z futbolem. Do tego w miejscu, gdzie – jak to się mówiło kiedyś – „bieda aż piszczy”.

Polskim kibicom i fanom Serie A przypomniał się z uwagi na dwumecz Puskas Akademii z Fiorentiną w kwalifikacjach do Ligi Konferencji latem 2024 roku. Wtedy to w pierwszym meczu trafił do siatki na Stadio Artemio Franchi przeciwko legendarnemu byłemu bramkarzowi Manchesteru United, Davidowi de Gei. Jego drużyna finalnie odpadła w ostatniej rundzie kwalifikacji i to mimo gry w drugiej części dogrywki z przewagą dwóch zawodników. Golla trafił też wtedy do siatki w serii rzutów karnych.

Sezon 2025/26 będzie jego czwartym na Węgrzech. Golla rozegrał już tam przeszło 70 meczów ligowych. Jednokrotny reprezentant Polski jest obecnie na ostatnim roku swojego kontraktu i ma na koncie 33 lata. Można więc się spodziewać, że już za rok ujrzymy go z powrotem w polskiej lidze. Jest podstawowym obrońcą, o czym świadczy 2500 ligowych minut w poprzednim sezonie. Jego zespół już zaczął grać w kwalifikacjach do Ligi Konferencji i tam również zagrał w pierwszym składzie z Arisem Limassol.

Dariusz Formella

Od sześciu lat występuje on w Stanach Zjednoczonych. W pewnym momencie zapowiadał się na zawodnika, który ma wielki talent i będzie miał udaną karierę. Na niższym poziomie za oceanem piłkarz ceniony – obecnie występuje w drużynie kojarzonej z końcówką kariery Didiera Drogby, tzn. Phoenix Rising. Kosta Runjaić świeżo po przejęciu Pogoni Szczecin od Macieja Skorży w strefie spadkowej Ekstraklasy nie widział go w swoim autorskim projekcie.

W Rakowie jego pobyt skończył się kłótnią spowodowaną przez… grę w karty. Wcześniej w Lechu Poznań też za dużo nie strzelał i miał wśród kibiców opinię piłkarza, który jest za słaby na ten klub. Jego amerykański sen jest miłą odmianą dla polskiej części kariery. Sezon 2023 to mistrzostwo USL – czyli drugiego poziomu w Stanach Zjednoczonych. Kto wie, czy nie zobaczymy jeszcze Darka w MLS, bowiem plotki na temat Phoenix w amerykańskiej elicie mogą stać się faktem i to mimo wielkiej już ekspansji całej ligi.

Obecnie 29-letni zawodnik jest na ostatnim roku kontraktu w Phoenix. Ciężko przypuszczać, że z nowym rokiem zobaczymy go w Polsce, prędzej można podejrzewać o to Formellę pod koniec jego kariery. Do tego jeszcze daleko. Jedna z jego bramek stała się światowym viralem i ciekawostką, która także pokazała jego silny charakter. Czasami zdarza się, że zawodnicy strzelają gole dla zmarłego członka rodziny, co jest dla nich bardzo emocjonalnym momentem. Tutaj sytuacja była jeszcze bardziej dramatyczna.

Formella tuż przed rozpoczęciem meczu dowiedział się, że jego ojciec przegrał walkę z rakiem i nikomu o tym nie powiedział. Potem strzelił zwycięskiego gola i zareagował bardzo emocjonalnie, mocno to przeżył i zadedykował zmarłemu ojcu. Wystarczy tylko spojrzeć na reakcję uśmiechniętego kolegi z zespołu, któremu na ucho polski zawodnik powiedział, co się wydarzyło. Momentalnie zrzedła mu mina i tym większy stał się jego podziw.

Sebastian Kowalczyk

Pozostajemy w Stanach Zjednoczonych. Sebastian Kowalczyk to zawodnik ligi MLS – gra w klubie Houston Dynamo, choć „gra” to może za dużo powiedziane. Niezbyt mu tam dobrze idzie. Kibice znają go doskonale z Pogoni Szczecin, w której całkiem młodo został też kapitanem. „Kowal” to pozytywnie zakręcony i nakręcony zawodnik, który zarażał kolegów pozytywną energią i miał dużą pewność siebie. Zawsze był chętny na wywiad, odpowiadał szczerze i nie owijał w bawełnę. Za to był ceniony jako „swój”. Spędził w Pogoni 11 lat. Klub często dzielił się zdjęciami z jego dzieciństwa – w koszulce czy szaliku Pogoni.

Wreszcie postawił krok w karierze i wylądował za oceanem. Kowalczyk w MLS nie zachwyca, ale cały czas „łapie” minuty. To nie jest tak, że to piłkarz pomijany w selekcji. Ma on w dwa pełne sezony rozegrane 3500 minut – to mało wcale nie jest. Przez nieco ponad dwa lata trafił jednak zaledwie pięciokrotnie i zanotował trzy asysty. Tak jak na filmie wyżej – ze Sportingiem Kansas City udało się w kapitalny sposób zdjąć pajęczynę. Jego umowa kończy się wraz z sezonem 2025. Można oceniać szanse na jego pozostanie w lidze 50/50.

Karol Angielski

„Polacy, którzy byli na ustach całego kraju” – Karol Angielski może sobie taki wpis nieśmiało zapisać w CV. To właśnie w meczu z Wisłą Kraków napastnik trafił trzykrotnie do siatki i przyklepał spadek „Białej Gwiazdy” do pierwszej ligi pod wodzą Jerzego Brzęczka. Dziś 29-latek jest już w trzecim zagranicznym klubie i wydaje się, że w końcu znalazł dla siebie miejsce na dłużej.

Po 15 bramkach na poziomie Ekstraklasy Angielski trafił do tureckiego Sivassporu. Tam, poza jedną bramką w fazie grupowej Ligi Konferencji, nie wychodziło mu w ofensywie praktycznie nic. Zakończył na jednej bramce w 23 meczach.  Latem 2023 roku dołączył do innego klubu z południa, ateńskiego Atromitosu. Tam już było znacznie lepiej, ale… nie płacili.

33 mecze, 11 trafień i asysta pozwoliły mu zawitać na Cypr. Tam z powrotem zagrał w europejskich pucharach w zespole AEK-u Larnaka. Do tej pory rozegrał on na Wyspie Afrodyty 29 meczów i trafił ośmiokrotnie do siatki. Wydaje się, że do końca umowy (czerwiec 2026) Angielski pozostanie w klubie.

Maciej Gajos

Starsi kibice skojarzą go z golem z Fiorentiną. Ci nieco młodsi – z golem z połowy boiska z Legią Warszawa. Maciej Gajos w swojej karierze miał swoje „momenty”, z którymi jest nierozerwalnie związany. Dziś jest z kolei po dwuletniej przygodzie życia – grał bowiem… w Indonezji. Występował w Persiji Dżakarta i z końcem czerwca zakończyła się jego umowa. 34-latek jest obecnie bez klubu i nie wiadomo co dalej w jego karierze. Przeżył jednak piękną przygodę. Gol z rzutu wolnego (wpis powyżej) czy gol… z rożnego to fajne pamiątki z wyprawy na drugi koniec świata.

Futbolowy romantyk, z Milanem wierny po porażce, a zdziwiony po zwycięstwie. Spokrewniony z synem koleżanki Twojej matki. Ten typ człowieka, który na Flashscore ma gwiazdkę przy drużynie z Tajlandii czy Indonezji.

Bonus 207 zł
za wskazanie zwycięzcy meczu Korona - Legia
Korona Kielce - Legia Warszawa
Wygrana Legii
kurs
1,92
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)