Oni wciąż grają! Znani piłkarze zbliżający się do końca kariery

Napisane przez Patryk Popiołek, 25 lipca 2025

Pewnie zdążyliście już o nich zapomnieć. Rozpoznawalni piłkarze jeszcze kilka bądź nawet kilkanaście lat temu, nadal grają w piłkę i to na wysokim poziomie – czasem może to wręcz zaskoczyć. Wielu z poniższych zawodników być może wam gdzieś umknęło albo myśleliście, że już dawno nie grają. Wśród nich znaleźli się tacy gracze jak: Jerome Boateng czy Roque Santa Cruz, który gra dalej w wieku… 43 lat. 

Arturo Vidal

Wielu kibiców ostatnie wspomnienia z tym zawodnikiem, jakie posiada, to czasy gry dla Juventusu, FC Barcelony albo i trochę późniejsze, kiedy przeniósł się do Interu Mediolan. Jednak jakby to nie brzmiało, na Camp Nou reprezentant Chile trafiał aż siedem lat temu – w 2018 roku, kiedy to „Blaugrana” zapłaciła za niego 18 milionów euro. Do Włoch powrócił natomiast w 2020 roku, a więc też już trochę minęło. Z Europy wyemigrował w 2022 roku, kiedy to zasilił brazylijskie Flamengo. Gdzie zatem teraz gra słynny zadziorny pomocnik?

Chilijskie CSD Colo-Colo, to drużyna, w której aktualnie gra już 38-letni Arturo Vidal. Trafił tam dokładnie w styczniu 2024 roku z Athletcio-PR, jako wolny zawodnik. Vidala powitano jak króla. Dla klubu była to idealna decyzja, ponieważ z Arturo w składzie byli w stanie sięgnąć po upragnione mistrzostwo kraju – czekali na nie 17 lat. Słynny Chilijczyk dołożył kilka trafień i rozegrał blisko 1500 ligowych minut. Zespół dotarł też do ćwierćfinału Copa Libertadores, w którym odpadł z River Plate.

Vidal cały czas gra i to w podstawowym składzie jako kapitan. Ostatnio po przegranym sparingu z Realem Valladolid postanowił trochę „podpalić” na krytykę kibiców i przyznał, że zespół grał całkiem nieźle i trzeba być ślepym i głupim, żeby tego nie dostrzegać. Tak więc ta miłość Colo-Colo i Vidala nie zawsze idzie w parze. Wrócił do zespołu, gdzie rozpoczynał swoją przygodę z piłką. Niemniej nic się nie zmieniło, bo wpisując jego nazwisko w wyszukiwarkę, ciągle przewijają się głównie afery z nim związane – a to rozbił ferrari, a to był zamieszany w napaść na tle seksualnym.

Jerome Boateng

Czy taką postać należy przedstawiać? Raczej obeszłoby się bez tego, ponieważ nazwisko Boateng jest dobrze znane. Środkowy obrońca wychowywał się głównie w zespołach młodzieżowych Herthy Berlin, skąd w 2007 roku przeszedł do Hamburga. Później po krótkiej przygodzie w Manchesterze City trafił za 13,5 miliona euro do Bayernu Monachium i tam zagościł na bardzo długo, dokładnie 10 lat. Dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów, dziewięciokrotny mistrz Niemiec, a do tego mistrz świata z 2014 roku – postać niezwykle utytułowana, ale mało kto zdaje sobie sprawę, że jeszcze profesjonalnie gra w piłkę.

36-letni zawodnik po pobycie w Monachium znalazł na dwa lata miejsce w Olympique Lyon. Później zawitał do Włoch, do Salernitany, a w lipcu ubiegłego roku przeszedł do… austriackiego LASK. Gra bardzo mało, jest niemal ciągle kontuzjowany. 450 minut we wszystkich rozgrywkach to tyle, co nic. Jego umowa obowiązuje jeszcze przez rok. Najgłośniej o Boatengu było w momencie jego transferu. To trochę persona non grata, postać wyklęta w świecie futbolu. Wszystko przez sprawy prywatne i to, jakim jest człowiekiem.

Jerome Boateng miał znęcać się nad matką swoich dzieci poprzez obrażanie, gryzienie i rzucanie różnymi przedmiotami. Sherinie Senler w sądzie zeznała, że po słownej potyczce Boateng miał ją uderzyć tak mocno, że przez parę minut miała problem by złapać oddech. Sąd orzekł, że ma zapłacić finalnie Sherinie Senler 1.2 mln euro grzywny (przed apelacją strony piłkarza było to 600 tysięcy euro więcej). Renomowany w Niemczech „Spiegel” donosił, że otrzymał wiadomość od… matki Boatenga, że jej syn od lat znęca się nad swoimi partnerkami.

Z kolei polska modelka Kasia Lenhardt miała zdradzić w 2019 r. „Spieglowi”, że w pokoju hotelowym piłkarz ją pobił i miała przez to wiele siniaków na ciele.  Wtedy dla niej rozpoczęło się piekło. Nie wytrzymała. Partnerka Boatenga popełniła samobójstwo w dniu urodzin ich dziecka, o sprawie było bardzo głośno. Matka Kasi na Instagrama wrzuciła grafikę i podpisała ją: Mobbing. Zabrałeś mi moje dziecko.

Roque Santa Cruz

Urodzony w Asuncion Paragwajczyk ma już swoje lata i pamiętają go raczej starsi kibice. Aktualnie 43-letni (w sierpniu skończy 44 lata) napastnik nie zamierza jednak przestawać. Większość fanów kojarzyć go powinna z czasów w Bayernie Monachium, z którym to zdobył nie tylko Ligę Mistrzów, ale także pięć tytułów mistrza Niemiec oraz cztery puchary Niemiec. W swojej długiej karierze reprezentował jeszcze barwy takich zespołów jak Blackburn Rovers, Manchester City, Real Betis, czy Malaga. W 2016 roku oficjalnie wrócił do swojego klubu macierzystego, a więc do Olimpii.

Od 2022 roku do teraz reprezentuje on jednak barwy Libertad i nie przestaje dokładać tytułów do swojej gabloty. W styczniu tego roku wygrał Superpuchar Paragwaju, w którym zanotował asystę i strzelił decydującego o zwycięstwie gola. W seniorskim futbolu jest nieprzerwanie od 1998 roku i nie zamierza się zatrzymać. W ostatnim przegranym meczu Libertad znalazł się w wyjściowym składzie. Wcale nie odcina kuponów, bo choć często wchodzi z ławki, to uzbierał w tym roku ok. 1000 minut. Przez jakiś czas trenował go niemal 30-letni Ariel Galeano, któremu zupełnie nie poszło w ŁKS-ie Łódź.

Alexis Sanchez

Jeśli kibice na co dzień nie śledzą dokładnie włoskiej piłki, to mogą się zdziwić. Aktualnie o tym, czy Alexis Sanchez wybiegnie na murawę, decyduje były szkoleniowiec Pogoni Szczecin oraz Legii Warszawa – Kosta Runjaić. W tym momencie Sanchez gra bowiem dla Udinese, a więc drużyny ze środka tabeli Serie A. Kibic, który nie sprawdzał regularnie tego, gdzie Chilijczyk gra, może być zaskoczony. Dokładnie rok temu w sierpniu Sanchez zamienił Inter Mediolan na Udinese, gdzie przeniósł się jako wolny agent.

Oczywiście Udinese nie było przypadkowym wyborem – to zespół, który sprowadził go do Europy. Grał tu w latach 2008-2012, a więc bardzo dawno temu. Występował z takimi zawodnikami jak: Antonio di Natale, Samir Handanović czy Medhi Benatia. To był fantastyczny okres dla tego klubu. Pod wodzą Francesco Guidolina zajął kolejno: czwarte, trzecie i piąte miejsce w Serie A. Wrócił tu po ponad dekadzie. Przez uraz łydki bardzo długo czekał na ponowny występ w barwach Udinese. Stało się to dopiero 29 grudnia 2024 roku. Rozegrał ponad 450 minut w sezonie 2024/25. Ma jeszcze umowę przez rok.

Wszyscy pamiętają jego dyspozycje z FC Barcelony, a także to, że Arsenal zapłacił za niego 42,5 miliona euro (dane: „Transfermarkt”). Początkiem końca bez wątpienia były przenosiny do Manchesteru United, gdzie nie mógł się odnaleźć. Później grał w Interze Mediolan, a także w barwach francuskiego Olympique Maryslia.

Shinji Kagawa

Nazwisko, które było na naszych ustach, kiedy z Japończykiem w jednym zespole grał Robert Lewandowski. Wtedy też padło słynne porównanie Romana Kołtonia, który stwierdził, iż to właśnie Shinji Kagawa jest supertalentem, a „Lewy” nie. Kiepsko się zestarzało. Do Borussii Dortmund trafił on w 2010 roku z japońskiego Cerezo Osaka. W 2012 roku, a więc całkiem szybko dołączył do Manchesteru United, lecz tam – jak wielu – poszło mu średnio. Już dwa lata później wrócił do Dortmundu. To właśnie w Borussii spędził najwięcej czasu w swojej karierze i rozegrał aż 216 spotkań, strzelając 60 goli.

Po przygodzie w Realu Saragossa oraz Besiktasie trafił do Grecji. Nie podbił jednak serc tamtejszych kibiców i po roku pożegnał się z PAOK-iem Saloniki. Jego ostatnim przystankiem w Europie była belgijska drużyna VV St. Truiden. W 2023 roku ostatecznie powrócił do Japonii, do wspomnianego już Cerezo Osaka. Występuje tam do dziś, a jego umowa obowiązuje do końca stycznia 2026 roku. Zdania na temat jego przygody są podzielone, jednak raczej trudno stwierdzić, iż wykorzystał on swój pełny potencjał. W każdym razie w wieku 36 lat nadal kopie zawodowo piłkę.

Xherdan Shaqiri

Bez wątpienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych szwajcarskich zawodników ostatnich lat. My znamy go ze słów Mateusza Borka: „Niestety, Shaqiri” – po jego fenomenalnej przewrotce na EURO 2016. Swoją seniorską karierę rozpoczął w 2009 roku, zasilając szeregi pierwszego zespołu FC Basel. Po trzech latach przeszedł do Bayernu Monachium i tam świętował sporo sukcesów. Trzykrotne mistrzostwo Niemiec, a także Liga Mistrzów. Po krótkim okresie spędzonym we Włoszech w Interze, trafił na Wyspy.

W latach 2015-2018 grał w barwach Stoke City i jeszcze raz zapukał do bram piłki na najwyższym poziomie, przechodząc na Anfield. Z Liverpoolem zdobył swoją drugą Ligę Mistrzów w karierze. Gdy w 2022 roku odchodził z Olympique Lyon do Chicago Fire, uznawano to jako przejście na sportową emeryturę. Tak się jednak zdecydowanie nie stało. Ba, okazało się, że była to nawet bardzo gruba pomyłka. Shaqiri wszedł w tryb niesamowitej maszyny.

W sierpniu ubiegłego roku Xherdan wrócił do Europy, a konkretnie do ojczyzny. Zasilił szeregi FC Basel i przechodzi w nim samego siebie. W samej Super League wystąpił w 34 spotkaniach i strzelił 18 goli, a do tego zanotował 21 asyst (źródło: „Transfermarkt.pl”). Stanowił o sile swojego zespołu i pokazywał niesamowitą dyspozycję, dzięki czemu FC Basel sięgnęło po mistrzostwo. Na pewno wyróżnia się on z tego zestawienia, ponieważ ma „tylko” 33 lata. Jednak jeśli ktoś nazwisko Shaqiri kojarzy jeszcze w koszulce Liverpoolu, to sporo się zmieniło.

Hulk

Jeden z tych gigantów, który nigdy nie spróbował ligi z TOP 5. Wielu kibiców, słysząc to nazwisko, pamięta przede wszystkim potężną budowę Brazylijczyka i strzał. Chyba wszyscy mamy nieodparte wrażenie, że Hulk mógłby zdecydowanie więcej pokazać, jednak nie trafił nigdy do żadnego zespołu z czołówki europejskiej. Niemniej należy on do tego rodzaju brazylijskich zawodników, którzy do samego końca biegają z radością po murawie. Ostatnio pokazał swoje znakomite umiejętności uderzania z rzutów wolnych, kiedy dwukrotnie przeciwko Palmeiras pokonał bramkarza.

Aktualnie zawodnik Atletico Mineiro wcześniej miał epizody m.in. w Chinach, a także w Japonii. Przez cztery lata swojej przygody z piłką grał w rosyjskim Zenicie, natomiast tak jak wcześniej wspomniano, nie był nigdy graczem żadnej czołowej europejskiej ligi. Mając 38 lat na karku radzi sobie w rodzimej Brazylii bardzo dobrze i może zaskoczyć nie tyle, że w ogóle gra, ale w jaki sposób to wciąż robi. Hulk czasami przyładuje taką bramkę, że można „wyłapać”, iż nadal gra zawodowo. Cały czas regularnie trafia – w 2025 roku ma na koncie 15 goli.

Douglas Costa

Przebojowy Brazylijczyk. Kolejny zresztą w zestawieniu zawodnik, który w swojej karierze zahaczył o Bayern Monachium. Costa w 2015 roku dołączył do niemieckiego zespołu, przechodząc z Szachtara Donieck za 30 milionów euro. Później jego przystankiem był Juventus, który musiał wyłożyć za niego 10 milionów więcej niż Bayern kilka lat wcześniej (dane: „Transfermarkt.pl”). Po dwóch latach gry rozpoczął się jego okres wypożyczeń, zaczynając od ponownej gry dla ekipy z Monachium, idąc przez brazylijskie Gremio i kończąc na LA Galaxy.

To właśnie do Stanów Zjednoczonych odszedł w 2023 roku jako wolny zawodnik i spędził tam cały rok. W sierpniu 2024 roku wykonał bardzo zaskakujący ruch, ponieważ przeniósł się do… Australii. Zasilił Sydney FC, gdzie do tej pory występuje, a jego umowa obowiązuje do końca czerwca przyszłego roku. W ciągu kilku lat jego rynkowa wartość spadła diametralnie. Większość kibiców może nie wiedzieć, że Douglas kontynuuje swoją karierę, a jeśli tak, to na pewno nie w Australii. Gra regularnie – 1700 minut w sezonie 2024/25 we wszystkich rozgrywkach. Strzelił sześć goli i miał osiem asyst.

 

Nad ranem NBA, a za dnia piłkarskie przygody. W wolnych chwilach komentator, który poza wielkimi ligami, niezwykle ceni sobie wyjazdy na boiska okręgówki.

Bonus 200% od wpłaty
do 400 zł!
Arka Gdynia - Radomiak Radom
Wygrana Radomiaka (zakład bez remisu)
kurs
2,02
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)