Legia bez napastnika przegrała z Piastem Gliwice

08.03.2020

Legia Warszawa po pięciu meczach bez porażki przegrała u siebie z Piastem 2:1. W sumie nie można się dziwić, patrząc na to, że przez większą część spotkania lider ekstraklasy grał bez napastnika.

Po trzech przekonujących (niekoniecznie pod względem wyniku) wygranych, wielu ekspertów już zaczęło otwarcie mówić, że nikt nie jest w stanie zabrać Legii mistrzostwa. Owszem, były ku temu argumenty – Legioniści mieli dziewięć punktów nad drugim miejscem. Poza tym reszta pretendentów do walki o europejskie puchary ma ostatnio trudny czas. Cracovia przegrała cztery mecze z rzędu, również Pogoń przez ten czas zdobyła zaledwie dwa punkty.

To jednak nie oznaczało, że Legia zdublowała wszystkich w drodze do mety. Dziewięć punktów przewagi to tak naprawdę trzy mecze różnicy. A to niewiele patrząc na to, że przed meczem z Piastem zostało jeszcze dwanaście pojedynków do końca. A ekstraklasa już widziała kilka przypadków, gdy zespół koncertowo tracił punkty na zakończenie rozgrywek.

Oczywiście punkty to nie wszystko. Liczy się również konsekwencja i za nią w ciągu ostatnich tygodni był chwalony Aleksandar Vuković. W futbolu jednak zawsze występuje ryzyko, że coś pójdzie niezgodnie z planem. I tak było w meczu z Piastem.

W 10. minucie z boiska został wyrzucony Jose Kante. To oznaczało, że Legia musiała sobie radzić z Walerianem Gwilią na szpicy, bez nominalnego napastnika. Początkowo wydawało się, że dla podopiecznych Legii to nie problem. Szczególnie, że dwie minuty później gola zdobył Domagoj Antolić. Potem jednak stało się to, co już miało miejsce dwa razy w tym sezonie.

Zarówno we wrześniowym meczu z Lechią, jak i grudniowym z Zagłębiem, Legia objęła prowadzenie, by ostatecznie zejść z placu gry bez punktów. Tak też było z Piastem. Jeszcze w pierwszej połowie wyrównał bowiem Jorge Felix, a na początku drugiej mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie po golu Gerarda Badii. Potem Legia miała przewagę i pod koniec meczu próbowała wręcz zbombardować bramkę Frantiska Placha. Ostatecznie jednak musieli zejść z własnego boiska pokonani.

Przewaga Legii nad resztą stawki nie stopniała za bardzo. Teraz ma przewagę ośmiu punktów nad drugim… Piastem. Gliwiczanie awansowali z szóstej pozycji na drugą. Podopieczni Waldemara Fornalika wykorzystali słabość wszystkich czterech rywali i nagle wrócili do walki o europejskie puchary.

Chociaż z drugiej strony trudno mówić już teraz o jakiejś walce, jeśli drugi zespół nad dwunastym ma tylko dziesięć punktów przewagi. Czyli Górnik Zabrze teoretycznie jest w stanie wyprzedzić Piasta. Możemy wciąż mówić o wyrównanych możliwościach wszystkich zespołów, które podkreślają siłę ligi. Tylko potem niestety przychodzi lato i widzimy bezradność wszystkich po kolei…