Polacy w Serie A. Kto się spisał, a kto zawiódł #1

16.03.2020

Dłuższa przerwa od włoskiej piłki pozwala nam przeanalizować dotychczasowe poczynania polskich zawodników w Serie A. Mamy za sobą większą część sezonu. Do końca kampanii pozostało kilkanaście kolejek, w zależności od danego zespołu. Liczba rozegranych spotkań pozwala nam wyciągnąć pewne wnioski. Kto do tej pory zaskoczył, a kto zawiódł wśród naszych przedstawicieli w lidze włoskiej?

Tuż po zamknięciu letniego okna transferowego, Polska miała w Serie A siedemnastu przedstawicieli. Liczba zawodników z naszego kraju zmalała, gdyż z Milanem pożegnał się Krzysztof Piątek, przechodząc do Herthy Berlin. Z kolei Szymon Żurkowski nie zdołał przebić się do pierwszego składu Fiorentiny, dlatego trafił na półroczne wypożyczenie do Empoli. W pierwszym wydaniu cyklu „Kto się spisał, a kto zawiódł” weźmiemy pod lupę piłkarzy, którzy zaprezentowali się poniżej oczekiwań. Siłą rzeczy w tym zestawieniu zobaczymy zarówno Krzysztofa Piątka, jak i Szymona Żurkowskiego.

Amunicja schowana do kieszeni

To właśnie od Krzysztofa Piątka rozpoczniemy zestawienie zawodników, którzy powinni pokazać znacznie więcej Szalone rozgrywki 2018/2019 spowodowały, iż Piątek wysoko postawił sobie poprzeczkę. Dwadzieścia dwa zdobyte gole w ubiegłej kampanii robiły wrażenie. W szczególności, że w środku sezonu Krzysztof zmienił drużynę, przeprowadzając się z Genui do Mediolanu.

Gdy Krzysztof Piątek trafił do Milanu, metody szkoleniowe ówczesnego trenera zespołu, Gennaro Gattuso były często podważane. Niektórzy eksperci sugerowali, iż Włoch nie ma odpowiedniego podejścia do polskiego napastnika i potencjał Krzysztofa Piątka nie jest właściwie wykorzystywany. Czas pokazał, że taka teza po prostu nie była prawdziwa. Porównując bowiem Piątka w Milanie z sezonu 2018/2019 do Krzysztofa z kampanii 2019/2020, zestawiamy dwóch kompletnie innych napastników.

Pewien sygnał w kontekście złej gry polskiego napastnika mogliśmy otrzymać już w trakcie przygotowań do nowych rozgrywek. Krzysztof Piątek nie strzelił bowiem ani jednego gola w meczach towarzyskich. Przedsezonowy okres to idealny czas, by złapać nieco więcej pewności siebie, zdobywając bramki w mało kluczowych spotkaniach. Ta sztuka nie udała się Polakowi.

Z biegiem czasu śmiało możemy powiedzieć, iż słabą postawę Krzysztofa nie tłumaczy kiepska gra zespołu. Piątek po prostu zawodził. Zaledwie cztery strzelone bramki w osiemnastu występach, przy czym trzy z nich to gole po wykorzystanych rzutach karnych. To właśnie po jednej z wykorzystanych jedenastek, Krzysztof Piątek postanowił… uciszyć kibiców.

Nic dziwnego, że Milan zadecydował, by sięgnąć po 38-letniego Ibrahimovicia, który już po ośmiu występach w Serie A ma trzy zdobyte bramki, przy czym żadna z nich nie była efektem trafienia z rzutu karnego. Dodatkowo od momentu, gdy Piątka nie ma w zespole,  znacznie lepiej spisuje się w Milanie Ante Rebić. Patrząc na postawę drużyny, nikt zapewne nie płacze po Piątku.

Jak natomiast wiedzie się Krzysztofowi w nowej ekipie? Widocznej zmiany w grze Polaka niestety nie widać. Dla Herthy 24-latek zdobył dwie bramki, po jeden w lidze i pucharze. Gola w Bundeslidze Piątek dopisał sobie po strzelonej jedenastce. W ostatniej kolejce, postawa napastnika pozostawiała wiele do życzenia. Dlatego też, Piątek nie dograł spotkania, mimo iż Hertha walczyła o cenne zwycięstwo z Werderem (mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 2-2).

Smutna rzeczywistość

Sezon 2019/2020 w kontekście polskich zawodników w Serie A był szczególny. Kilku naszych młodych rodaków przybyło do Włoch, by podbić Półwysep Apeniński. Przygodę z ligą rozpoczęli bowiem Sebastian Walukiewicz, Filip Jagiełło oraz Szymon Żurkowski. Dwóch z nich nadal może pochwalić się pobytem w zespole z najwyższej klasy rozgrywkowej Włoch. Z tego grona na jakiś czas wypadł Szymon Żurkowski. Pomocnik nie przebił się do pierwszego składu.

Patrząc na postawę Żurkowskiego w Górniku oraz sytuację Fiorentiny z sezonu 2018/2019, wydawało się, że 22-latek ma pewne szanse, by powalczyć o dość regularną grę w ekipie z Florencji. Nastąpiła niestety prawdziwa weryfikacja.

Żurkowski na murawach Serie A spędził zaledwie 10 minut. Te liczby są o tyle rozczarowujące, iż Fiorentina przez większość sezonu gra ustawieniem 3-5-2. Oznacza to, że szans na grę środkowi pomocnicy powinni mieć sporo. Koniec końców, ani Vincenzo Montella, ani Giuseppe Iachini nie widzieli w Żurkowskim zawodnika, który może wprowadzić do ich drużyny odpowiednią jakość.

Dlatego też, Szymon trafił na wypożyczenie do Empoli. Były zespół m.in. Piotra Zielińskiego wydawał się idealnym klubem na regularną grę. Również i w tym przypadku, nastąpiło starcie z brutalną rzeczywistością. W ekipie z Serie B, 22-latek przebywa od końcówki stycznia. Do tej pory, Żurkowski nie rozegrał ani jednego spotkania na zapleczu Serie A. Warto pamiętać, że mówimy o zespole środka tabeli Serie B.

Trudno przypuszczać, że w momencie, gdy Włosi wrócą do ligowych zmagań, Szymon otrzyma szansę. Latem 22-letni pomocnik będzie musiał podjąć bardzo ważną decyzję. Co dalej?

Brak reakcji

Takie samo pytanie zada sobie Łukasz Teodorczyk. Polak swego czasu błyszczał na belgijskich czy ukraińskich boiskach. W 2018 roku w dość nieciekawych okolicznościach, napastnik pożegnał się z Anderlechtem, przechodząc do Udinese. Wydawało się, iż w ekipie z Udine Łukasz nie będzie mieć większych kłopotów chociażby z regularną grą. Już pierwszy sezon w Serie A sugerował, że jest kompletnie inaczej.

Podczas rozgrywek 2018/2019, Teodorczyk zagrał w szesnastu spotkaniach Serie A. Na pierwszy rzut oka, nie jest to zły wynik. Gdy jednak spojrzymy na liczbę minut, przestaje być tak kolorowo. 28-latek na murawie spędził zaledwie 380 minut.

Nic nie wskazywało na to, by w sezonie 2019/2020, sytuacja uległa zmianie. Mimo to, Łukasz Teodorczyk został w Udinese. Aktualny wpływ zawodnika na wyniki drużyny jest marginalny. Po ponad 20 kolejkach, snajper ma rozegranych zaledwie 39 minut. Luca Gotti stawia na trzech pozostałych napastników, kosztem Polaka.

Najbardziej rozczarowuje niewidoczna chęć zmiany strony napastnika. Nie mówimy bowiem o piłkarzu, który zaraz zbliża się do piłkarskiej emerytury. Co więcej, dywaguje się, że okolice 28 roku życia to najlepszy okres dla snajpera. Łukasz Teodorczyk marnuje ten czas, siedząc na ławce w Udinese.

Zimowe okno transferowe wydawało się dobrym momentem, by zmienić klub. Łukasz Teodorczyk przymierzany był m.in. z ponowną grą w Lechu Poznań. Choć zapewne w tych doniesieniach nie było zbyt wiele prawdy, to brak nacisku Polaka na jakikolwiek transfer mocno zaskoczył.

Błędna zmiana?

O dalszy pobyt w Serie A podczas letniego okna transferowego walczył Mariusz Stępiński. 24-latkowi udało się ostatecznie zmienić klub, pozostając w tym samym mieście. Polak przeniósł się z Chievo do Verony. O snajpera mocno zabiegał lokalny rywal. Determinacja w kontekście sprowadzenia Stępińskiego sugerowała, iż Mariusz powinien pełnić rolę pierwszego napastnika drużyny.

Na początku sezonu tak było. Stępiński zaliczył jednak falstart, otrzymując czerwoną kartkę już w pierwszym ligowym spotkaniu. Mimo to, szkoleniowiec Verony po powrocie piłkarza z zawieszenia regularnie stawiał na Mariusza. 24-latkowi nie udało się odwdzięczyć za otrzymane zaufanie. Do połowy grudnia Stępiński czekał na pierwszą zdobytą bramkę w obecnej kampanii Serie A. Napastnik strzelił gola w rywalizacji z Torino, a następnie trafił do siatki w potyczce ze SPAL. Paradoksalnie, najlepszy moment Polaka w sezonie skutkował posłaniem zawodnika na ławkę rezerwowych.

Od zdobytych dwóch goli na przełomie grudnia i stycznia, Mariusz Stępiński nie rozegrał ani jednego meczu od pierwszej minuty. Co więcej, większość spotkań Polak spędził na ławce, zaliczając zaledwie 10 minut. Verona spisuje się w lidze nadspodziewanie dobrze, dlatego szkoleniowiec zespołu stawia na pozostałych napastników, których klub ma dość sporo (Borini, Di Carmine, Pazzini, Vere, Salcedo Mora i Verre).

Można przypuszczać, że po wznowieniu rozgrywek, sytuacja Stępińskiego nie ulegnie zmianie. Mariusz będzie musiał mocno się napracować, by odzyskać miano pierwszego napastnika.