Wygrywa ten, kto ma dłuższą ławkę? W Ekstraklasie niekoniecznie!

29.05.2020

Zazwyczaj przed startem sezonu, rundy były oczekiwania, a dopiero później rozczarowanie i narzekanie. Jedno wiemy na pewno. Końcówka sezonu będzie czasem intensywnego grania. Prezes Zbigniew Boniek nie chciał dodatkowych dwóch zmian w meczach. Zatem zostajemy przy trzech i zastanawiamy się czy aby na pewno to jest dobry pomysł. 

Trudno zrozumieć opór prezesa Bońka na ten temat, ale myślą przewodnią jest fakt, że za jego czasów zmian było jeszcze mniej, a wszyscy wytrzymywali i jakoś przeżyli. No cóż, kiedyś nie było internetu i też dało się funkcjonować. Jednak nie przypominam sobie, żeby rozgrywki, na całym świecie, były wznawiane po przerwie na globalną epidemię. Nie ma chyba dnia, żeby nie przeczytać o urazach i kontuzjach mięśniowych. Oczywiście takowych nie unikniemy, podobnie jak urazów mechanicznych, w wyniku kontaktu z rywalem. Jednak mogliśmy pomóc klubom w ich zmniejszeniu.

Pięć zmian to generalnie dużo lepsze rozwiązanie. Trenerzy mieliby szerszy wachlarz rozwiązań, zawodnicy mogliby nieco odetchnąć przy napiętym kalendarzu. Do tego wydaje się, że ci, którzy mogli się obawiać zmiany, po przeprowadzeniu trzeciej roszady mieli już spokój na boisku, co – czasem – mogło się kończyć spadkiem motywacji. Teraz, gdy trener miał dużo więcej opcji wyboru, wszyscy musieliby być „pod prądem” niemal cały czas.

Pomoc dla młodzieży

Do tego mogła skorzystać młodzież. Jest grono zawodników, które wyróżnia się w rezerwach czy zespole juniorów, ale to wciąż zbyt mało na pierwszy zespół. Zasiadają na ławce z „nadzieją”, że ich konkurent do miejsca w składzie dostanie kontuzje, gdyż wiedzą, że są wyborem pięć czy sześć do wejścia na boisku. Teraz mogliby dostać potencjalnie więcej szans, co też byłoby potężnym kopem motywacyjnym. Można mówić, że jeśli komuś brakuje motywacji w młodym wieku, to jest źle. Jednak, jeśli pojechałeś na wiele meczów jako rezerwowy i ani razu nie dostałeś szansy, choć byłeś blisko, pewnie u każdego mogło się pojawić pewne zwątpienie. Tutaj jedna czy dwie szansy mogłyby dać przypływ wiary we własne możliwości, a może i niepowtarzalną szansę na awans w klubowej hierarchii.

Szeroka ławka = czołówka? Niekoniecznie

Gdy zbieraliśmy informacje, myśleliśmy, że najlepsi mają bardzo duże grono zawodników, którzy rozegrali znaczącą liczbę minut. Dlaczego? Krótka kołdra to zazwyczaj domena biedniejszych, a co za tym idzie słabszych. Oni zazwyczaj chcą zbudować w miarę dobrą wyjściową jedenastkę tanim kosztem, ewentualnie dobierając nie najgorszych zmienników.

Prześledziliśmy całą ligę, jak to było z tymi występami. Za nami 26. kolejek, więc sprawdzamy, który zespół ma najwięcej zawodników mających na swoim koncie przynajmniej 1000 minut w tym sezonie. To jest mniej więcej 38 minut gry w każdym spotkaniu, a zatem nie jest to wygórowana liczba, gdyż nawet pierwszy rezerwowy może należeć do tej kategorii.

Ilu zawodników klubu rozegrało ponad 1000 minut?

14: Legia, Lechia
13: Cracovia, Wisła Kraków, Pogoń
12: Lech, Jagiellonia, Śląsk, Zagłębie, Korona
11: Wisła Płock, Arka
10: Raków, ŁKS, Górnik, Piast

Bez niespodzianki, najwięcej mają ekipy z szerokiej czołówki, choć nie wszystkie. Widzimy, że na tym poziomie nie ma dużych różnic, ale jednak wśród ekip, które miały tylko dziesięciu zawodników powyżej tysiąca minut, jedynie Piast jest w czołówce. Pozostali to ostatni ŁKS, dwunasty Górnik Zabrze i dziewiąty Raków. A nad nimi w naszej klasyfikacji są Wisła Płock i Arka Gdynia, czyli nadal ekipy z grupy spadkowej.

Ciekawym przypadkiem jest tutaj Górnik Zabrze. Maksymalna liczba minut w tym sezonie do rozegrania – do dzisiaj – to 2340. W zabrzańskim klubie jest aż sześciu graczy, którzy przekroczyło granicę 2000 minut! Ponadto aż dziewięciu graczy rozegrało ponad połowę minut, a dalej jest szerokie grono piłkarzy, którzy się wymieniali na boisku.

Dla przykładu Korona ma tylko dwójkę takich żelaznych zawodników, ale aż sześciu piłkarzy w przedziale 1400-1500 minut. Średnio grających pomiędzy 53 a 58 minut w każdym spotkaniu. Z kolei ŁKS nie ma ani jednego takiego zawodnika, gdyż nawet Janowi Grzesikowi zabrakło pięciu minut do tego wyniku, z kolei do grupy „tysiąc” lada moment dołączy kilku zawodników. Maciejowi Wolskiemu trzy, a Arturowi Boguszowi 71.

No dobra, być może próg tysiąca minut był zbyt wysoki, więc schodzimy w dół. Skoro 2340 minut byłoby kompletem, więc zaokrąglając schodzimy do 1/4 czasu spędzonego na boisku, a zatem +/- granicy 600 minut. Czy tutaj radykalnie wszystko się zmienia?

Przedział 600-1000 minut

8: ŁKS
7: Arka, Raków
5: Górnik
4: Korona, Piast
3: Zagłębie, Pogoń, Wisła Kraków, Wisła Płock, Lech
2: Jagiellonia, Lechia
1: Cracovia, Śląsk, Legia

Jest spora dysproporcja. Widzimy, że kluby z czołówki mają tutaj niewielu piłkarzy. W Legii jedynie Paweł Stolarski, w Śląsku Diego Żivulić, a w Cracovii Milan Dimun. Wszyscy mają również sporą przewagę nad kolejnymi zawodnikami w swoich klubach. Tak samo spore różnice są wśród ostatnich zawodników łapiących się do tej grupy, a pierwszymi spoza niej w Arce i Zagłębiu. Ekipa znad morza to Marcin Budziński z 616. minutami, a następny Nemanja Mihailović ma prawie trzysta mniej. Jeszcze większa dysproporcja jest w Lubinie. Łukasz Poręba jako ostatni w naszym zestawieniu ma 629 minut, a kolejny Jewgienij Baszkirow już tylko 270.

Najlepsi korzystają z najlepszych

Wiemy, kto ma wąskie grono zaufanych piłkarzy. Wiemy także, kto ma nieco szerszą ekipę, która często wspomaga podstawowych zawodników. Jak to wygląda w tabeli łącznej? Poniżej liczba zawodników klubów, którzy rozegrali ponad 600 minut w tym sezonie:

18: ŁKS, Arka
17: Raków
16: Wisła Kraków, Lechia, Korona, Pogoń
15: Legia, Górnik, Zagłębie, Lech
14: Piast, Wisła Płock, Cracovia, Jagiellonia
13: Śląsk

Wydawać by się mogło, że ekipy z czołówki mają najszersze kadry i korzystają regularnie z wielu zawodników. Zwłaszcza, że dochodzi Puchar Polski, Legia i Piast rozegrały kilka meczów w europejskich pucharach latem, więc rotacje się pojawiały. Tymczasem czołówka ma żelazne ekipy. Najmniej takich zawodników ma Vitezslav Lavicka w Śląsku Wrocław, a dalej Cracovia czy Piast i tuż nad nimi Legia. Jak widać 5 z 7 drużyn, które miały najwięcej zawodników spełniających nasze kryterium minut, jest… w pod kreską, w drugiej połowie tabeli.

Jak widać nie ilość, a w tym wypadku liczba, ale jakość się liczy i to jest jakiś optymistyczny akcent przed końcówką sezonu!