„Z Jerzym Brzęczkiem można konie kraść”, czyli niedźwiedzia przysługa Domagalik dla selekcjonera

24.09.2020

Jerzy Brzęczek nie ma ostatnio dobrej prasy. Reprezentacja prezentuje się słabo, a sam selekcjoner nie pomaga sobie mało fortunnymi wypowiedziami w mediach. Wygląda na to, że jego biografia również nie pomoże mu w ociepleniu wizerunku.

O tej książce mówiło się od kilku miesięcy. Reklamowano ją groteskowym hasłem „Nowy Kazimierz Górski na nowe czasy”, jednak to nic, w porównaniu do tego, co możemy znaleźć w samej biografii.

„Emocjonalny koronawirus”

Współautorka Małgorzata Domagalik nawet nie sili się na obiektywizm. Nie może to dziwić, w końcu to osoba bardzo bliska związana z selekcjonerem i jego rodziną ( książka o Kubie Błaszczykowskim również jest jej autorstwa). Oczywiście nie ma nic złego w tym, że stara się bronić selekcjonera, jednak czyni to w sposób kuriozalny.

– Rozdawane na oślep słowne ciosy bez jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich skutki uboczne. Statystycznie wrażliwy człowiek mówi w takich momentach pas. Dla tych, którzy wrażliwości mają nadmiar, jest pozamiatane. Chciałoby się powiedzieć, że emocjonalny koronawirus nie daje za wygraną – czytamy w jednym z fragmentów książki.

„Można z nim konie kraść”

Pani Domagalik nie zatrzymuje się ze swoimi barwnymi porównaniami i metaforami, żeby usilnie ocieplić wizerunek Brzęczka: – Jak określiłabym osobowościowy profil bohatera tej książki? Pierwsze, co przychodzi do głowy to powiedzenie, że z kimś takim jak on można konie kraść. Pod warunkiem, że koń nie jest kradziony.

Niestety Jerzego Brzęczka nie rozliczamy z tego, czy można z nim kraść konie, ale z jego pracy dla reprezentacji Polski. Można w tym miejscu parafrazować słynne powiedzenie Tomasza Hajty: Nie ma takiej pozycji na ławce trenerskiej jak „fajny chłopak”.

„Skandali brak”

– Z czasem ta stylistyczna, bo o merytorycznej trudno tu mówić, powtarzalność ataków zaczyna nużyć. Ale co zrobić, skoro skandali na koncie selekcjonera jak dotąd brak, żona od zawsze ta sama, równie niewidoczna w mediach jak on, no i jeszcze są synowie, ale bez konfliktów z prawem – czytamy dalej.

Po opublikowanych fragmentach trudno nie odnieść wrażenia, że ta książka to jedno wielkie odwracanie kota ogonem. Nikogo nie interesuje, czy Jerzy Brzęczek ma jedną żonę, czy chce w liczbie rozwodów pobić Michała Wiśniewskiego. Tak samo jak nikogo nie obchodzi, czy synowie selekcjonera to wykładowcy medycyny na Uniwersytecie Jagiellońskim, czy degeneraci spod mostu, którzy średnio co pół roku trafiają do aresztu.

Ludzi interesuje tylko i wyłącznie jego praca w roli selekcjonera i za nią jest oceniany. Oczywiście zdarzają się ataki bezpardonowe, wręcz chamskie, ale zdecydowana większość to merytoryczna krytyka gry naszej reprezentacji. Przydałoby się to wziąć na klatę i zabrać się do pracy, a nie robić z siebie męczennika, zwłaszcza w tak nieudolny sposób.