Radosław Nawrot: “Korzystny wynik Lecha będzie ogromną niespodzianką”

29.10.2020

O godzinie 21:00 Lech Poznań powalczy o pierwsze punkty w fazie grupowej Ligi Europy. Po porażce na własnym stadionie z Benficą (2:4), tym razem “Kolejorz” zagra w wyjazdowym starciu przeciwko Glasgow Rangers. Przed spotkaniem ze Szkotami porozmawialiśmy z Radosławem Nawrotem, dziennikarzem poznańskiej “Gazety Wyborczej”. 

Jak ocenia Pan postawę Lecha w meczu z Benficą? Większość kibiców oraz dziennikarzy odnosiła się do gry “Kolejorza” pozytywne. Niektórzy eksperci tonowali jednak nastroje. 

Ja bym raczej tych nastrojów nie tonował. Jaki to ma sens? Lech doskonale wie, jaka jest jego pozycja w Europie. Wydaje mi się, że z dobrej postawy przeciwko renomowanej drużynie, jednej z najsilniejszych w tych rozgrywkach można być zadowolonym. Uważam, że porażka z Benficą nie oznacza, że coś Lechowi nie wyszło, że się nie powiodło. Dla każdego polskiego klubu mecz z takim zespołem to jest praktycznie mission impossible. Zwłaszcza z Benficą, która znajduje się w takim gazie. Nie mówimy przecież o drużynie w kryzysie. Piłkarze z Lizbony są niepokonani w lidze portugalskiej. Przegrali tylko jeden mecz – w eliminacjach Ligi Mistrzów z PAOK-iem Saloniki.

Lech do pewnego momentu trzymał gardę, momentami nawet przeważał. Końcówka należała już jednak wyraźnie do Portugalczyków. Trzeba też pamiętać o pewnym kontekście tej historii. Polskie kluby w europejskich pucharach walczą rzecz jasna o punkty, zwycięstwa. Trudno jednak się spodziewać, żeby odnosiły jakieś spektakularne sukcesy w tych rozgrywkach. Celem naszych drużyn jest przede wszystkim złamanie bariery oddzielającej nas od reszty Europy. Mam tu na myśli także mentalną barierę, biorącą się z lat niepowodzeń w pucharach, gdy dostawaliśmy baty od naprawdę słabych przeciwników. Wobec tego uważam, że dobra postawa Lecha w meczu z Benficą powinna zostać nagrodzona brawami. 

Czy winę za cztery stracone gole z Benficą możemy zrzucić na przetrzebiony absencjami środek obrony, czy też problem leży gdzieś głębiej?

Środek defensywy na pewno miał wpływ na wynik końcowy i ułatwił zadanie Benfice, ale też pamiętajmy, że mieliśmy do czynienia z potężnym przeciwnikiem, chodzącym w innej kategorii wagowej. Trzymając się terminologii bokserskiej – jeśli ten pojedynek byłby zakontraktowany na dwanaście rund, to powiedzmy, że dziewięć z nich Lech wytrzymał i dopiero w ostatnich sobie nie poradził. Piłkarze z Poznania są po prostu na innym poziomie, jeśli chodzi o piłkarskie możliwości, fizyczność. W Lechu nie ma takiego piłkarza jak Darwin Nunez. Jeżeli Fiat 126p będzie się ścigał z Porsche, to oczywiście, że dziurawa droga może mieć pewien wpływ, ale maluch przegrywa przede wszystkim dlatego, że jest maluchem. 

Czy mecz z Benficą dał nadzieje, że Lech w starciach z teoretycznie łatwiejszymi rywalami będzie w stanie powalczyć o wyjście z grupy?

Myślę, że nie można formułować takich tez. Choćby z tego powodu, że obecnie wszystko bardzo szybko się zmienia. Pamiętajmy, w jakich okolicznościach rozgrywamy mecze w europejskich pucharach. Mamy do czynienia z ogromnym natężeniem spotkań u wszystkich zespołów. Z epidemią koronawirusa, która może w jednej chwili wyeliminować z gry istotną część zespołu. To jest pojedynek nie tylko na umiejętności piłkarskie, ale również na szerokość kadr. W tym aspekcie Lech musi ustąpić Benfice czy Rangersom, a być może też Standardowi Liege. “Kolejorz” nie ma tak szerokiej, wyrównanej kadry na wysokim poziomie, jak wymienione kluby. Benfica czy Rangersi mają około dwudziestu pięciu, trzydziestu takowych piłkarzy. Lech posiada ich kilkunastu.

Podopieczni Dariusza Żurawia grają ze Szkotami zaledwie tydzień po ostatnim starciu w Lidze Europy. To bardzo krótko. Wystarczy zwrócić uwagę na to, ile się przez ten ostatni tydzień zmieniło, ilu piłkarzy Lech stracił oraz jak źle wypadł w meczu z Cracovią. To zmieniło optykę i narrację wokół drużyny. Dzisiaj formułujemy jakąś tezę, a ona przestaje być aktualna po tygodniu. Wpływ ma na to napięty terminarz. To będzie najprawdopodobniej jedna z najbardziej intensywnych jesieni w historii europejskiego futbolu i Lech w tym wszystkim uczestniczy. 

Ogromnym osłabieniem Lecha będą absencje Pedro Tiby, Jakuba Kamińskiego oraz Djordje Crnomarkovicia. Czy tych zawodników można w jakiś sposób zastąpić i kto miałby to zrobić?

Podejrzewam, że trener Żuraw powiedziałby, iż można ich zastąpić. Moim zdaniem jest to prawie niewykonalne. Mówimy bowiem o zawodnikach absolutnie kluczowych, decydujących o grze Lecha. Gdy na boisku zobaczymy innych piłkarzy, to gra również będzie inna. To są poważne osłabienia drużyny. W dzisiejszym meczu będzie doskonale widać, jak “Kolejorz” różni się pod względem kadrowym od takich zespołów jak Glasgow Rangers. Steven Gerrard może spokojnie wymieniać zawodników. Zwłaszcza w ofensywie posiada duże spektrum możliwości. Po rotacjach zespół dalej gra tak, jak dotychczas. U Lecha konsekwencje wymiany piłkarzy są dużo większe. 

Steven Gerrard na przedmeczowej konferencji prasowej stwierdził, że Lech może skrzywdzić jego zespół. Będzie to jednak bardzo trudnym zadaniem, gdyż Rangersi w bieżącym sezonie świetnie prezentują się w grze defensywnej. Stracili bowiem zaledwie trzy bramki w dwunastu meczach ligowych. 

Defensywa jest bardzo mocną stroną Rangersów, ale tak naprawdę ciężko znaleźć u nich słabe strony. Tracą mało bramek, ale też bardzo dużo strzelają. Posiadają spory wachlarz możliwości ofensywnych. W zasadzie mamy do czynienia z zespołem, który może nie jest tak mocny jak Benfica, ale gra równie ciekawy futbol jak Portugalczycy. Steven Gerrard jest po prostu grzeczny. Oczywiście, że Lech może skrzywdzić Rangersów. Każdego może skrzywdzić, mówiąc oczywiście w cudzysłowie. Posiada do tego piłkarzy, lecz odważniki po stronie Szkotów są cięższe. To jest mecz, w którym korzystny wynik Lecha będzie ogromną niespodzianką. Co więcej, w odróżnieniu od spotkania z Benficą, dużym zaskoczeniem będzie również dobra gra, patrząc na sytuację kadrową drużyny z Poznania.

Z czego może wynikać tak duża dysproporcja pomiędzy dobrymi występami Lecha w Europie, a dużo gorszymi w ekstraklasie?

Głównych powodów takiego stanu rzeczy upatruję w tym, że w polskiej lidze gra się inaczej. Ekstraklasa jest bardziej toporna, tutaj panuje kult wybijania piłki, stałych fragmentów gry. Prostych środków. Lech rok temu zaczął budować drużynę grającą ofensywny, ciekawy futbol. Takie właśnie było założenie. To jest ekipa zbudowana nie pod ligę, tylko pod europejskie puchary. One były celem Lecha. W lidze “Kolejorz” ma problemy bezustannie. Mecz z Cracovią jest doskonałym przykładem na to, jak polskie zespoły potrafią uniemożliwić podjęcie takiej gry, jaką Lech chciałby zaproponować.

Z Benficą to był mecz cios za cios, pełen kreacji. W polskiej lidze gry się nie kreuje, tylko stara się ją uniemożliwić. Podopieczni Dariusza Żurawia w tej chwili nie znaleźli na to recepty. Nie wiedzą, jak radzić sobie z takimi zespołami, w związku z czym wyniki w lidze są i będą gorsze. Oczywiście dochodzi do tego obciążenie meczami, brak odpoczynku i regeneracji, wąska kadra, która byłaby w stanie to udźwignąć. Dodajmy, że “Kolejorz” posiada w swoich szeregach wielu młodych piłkarzy, u których takie obciążenia muszą skończyć się obniżką formy. Doskonale widać, jak zmęczony jest już Jakub Moder. To wszystko ma wpływ na obecną sytuację. 

Wiadomo, że europejskie puchary są idealnym oknem wystawowym dla młodych piłkarzy. Który z zawodników Lecha dobrą postawą w Lidze Europy może zapracować na szybki zagraniczny transfer?

Wiemy, że Lech planuje transfery. Jako pierwszy odejdzie Jakub Moder, który najprawdopodobniej już zimą dołączy do Brighton. “Kolejorz” przygotowuje się do sprzedaży Tymoteusza Puchacza. Chciałby to jednak zrobić latem. Trzeba pamiętać, że są to młodzi gracze, którzy mogą nagle przyspieszyć, jeśli chodzi o rozwój piłkarski. Duże zainteresowanie budzi już Jakub Kamiński. Kto powiedział, że jedenaście milionów euro to najwyższa suma, jaką można wyciągnąć za polskiego piłkarza w ekstraklasie? Wydaje się, że może to być większa kwota. 

ROZMAWIAŁ: MARCIN KOWARA