Młodzieżowiec na wagę złota #38: Wiosna dla Kacpra Kozłowskiego?!

29.01.2021

Mówi się, że to zdecydowanie największy talent jaki biegał po polskich boiskach. Pod kątem potencjału oceniany jest jako zawodnik, który może wskoczyć na najwyższy poziom. Cały czas jednak pamiętajmy, że mowa o chłopaku, który dopiero za 9 miesięcy będzie mógł legalnie napić się piwa, a jego bilans w Ekstraklasie to razem 13 meczów.

Niedzielne południe, sierpień 2018 roku. Pogoń Szczecin przyjeżdża do Lublina na mecz z Motorem w ramach Centralnej Ligi Juniorów. Wystarczyły 22 minuty, by Portowcy rozbili gospodarzy 4:0. Prym wiódł filigranowy zawodnik z numerem „8”. Wówczas – jeszcze – 14-letni Kacper Kozłowski kręcił starszymi o trzy, a nawet cztery lata rywalami niemiłosiernie. Już wtedy specjaliści od piłki młodzieżowej rozpływali się nad potencjałem tego chłopaka. Zewsząd słychać, że mowa o największym talencie polskiej piłki ostatnich lat.

W grudniu minionego roku, Kozłowski dał popis przy okazji wysokiej wygranej Pogoni w Poznaniu. Szczecinianie zdemolowali Lecha, a „Koziołek” miał w tym spory udział. Najpierw wypuścił Drygasa, którego „asystę wykorzystał” Thomas Rogne. Pod koniec pierwszej połowy zabrał piłkę Karlo Muharowi, minął Jakuba Modera i idealnie obsłużył podaniem Sebastiana Kowalczyka. Niby wszystko proste, ale w jednej akcji pokazał wszystko, co potrzebne na jego pozycji. Odbiór, prowadzenie piłki, podanie prostopadłe i stworzenie koledze sytuacji bramkowej. No właśnie, ale jaka jest pozycja Kacpra Kozłowskiego?

Środek pola od góry do dołu

Kacper Kozłowski jest bardzo wdzięcznym zawodnikiem dla trenerów. Dlaczego? Przede wszystkim plusem jest jego uniwersalność i wszechstronność. To nie jest chłopak w stylu Riquelme, który bez piłki będzie się nudził, a z nią czarował. To nie jest też Casemiro, który pewnych ograniczeń ofensywnych nie przeskoczy. Od biedy „Koziołka” można wstawić na „6”, odnajdzie się na „10”, ale najlepiej powinien czuć się w roli „8”. Pomocnik box-to-box? Chyba zbyt wiele powiedziane.

Tak, też go na tej ósemce widzę. W Pogoni ten system jest taki, że „6” jest wyraźnie oddzielona, zaś 8 i 10 bardzo mocno się rotują. Kacper cały czas się rozwija, więc trudno stwierdzić, gdzie będzie czuł się najlepiej za dwa, trzy lata. Ma możliwość gry i treningu z dużo bardziej doświadczonymi kolegami. O konkretnej pozycji pewnie porozmawiamy za jakiś czasmówił Daniel Trzepacz w rozmowie z Futbol News.

Zachować spokój przy zachwytach

W grudniowej Misji Futbol eksperci rozpływali się nad grą Kozłowskiego. Tomasz Smokowski wspominał, że Kozłowski ma bezczelność piłkarza, którą widzi wśród graczy Liverpoolu, niczym Curtis Jones. Mateusz Borek dodawał, że to wejście do drużyny niczym Florian Wirtz w Bayerze czy Bellingham i Reyna w Borussii Dortmund. Z kolei Wojciech Kowalczyk celnie zauważał, że mało prawdopodobne jest, by Kozłowski dobił do 50 meczów w Ekstraklasie przed transferem. Trudno się dziwić, skoro Michał Karbownik i Jakub Moder do tego pułapu nie dotarli. Pierwszy zakończył – dotychczasowe – występy na 36 grach, a drugi ma ich pięć więcej.

Zdecydowanie on się wyróżnia od wielu lat. Mniej więcej od 15. roku życia ma najwięcej propozycji transferowych z zagranicy. Można powiedzieć, że obok Filipa Marchwińskiego z rocznika 2002, jest najbardziej rozpoznawalnym zawodnikiem młodego pokolenia. Jestem fanem jego talentu i bardzo podobała mi się jego gra podczas Pucharu Syrenki, zwłaszcza w finale z Anglią. Pokazał wtedy swoje umiejętności indywidualne, dużą dojrzałość boiskową. Szybko dojrzał fizycznie, ma już spore doświadczenie reprezentacyjne, ale zobaczymy czy całą otoczkę wytrzyma jego głowa – opowiadał rok temu Kuba Polkowski dla portalu Zzapołowy w tekście poświeconym najbardziej utalentowanym graczom rocznika 2003.

Kozłowski zewsząd słyszy pochwały. Wielokrotnie wspominał, że „zmaga” się z tym od dłuższego czasu, ale mowa o 17-latku, którego pompują wszyscy. Porównań nie brakuje, co raz pojawiają się nazwy zagranicznych klubów zainteresowanych jego grą. Nawet dorosłemu mogłoby zawrócić w głowie, a co dopiero takiemu młodzianowi. Tyle że ze Szczecina dochodzą głosy, że jego atutem jest właśnie chłodna głowa, odpowiedni menadżer oraz – a raczej przede wszystkim – rodzice podchodzący do całego zamieszania z dystansem.

Była taka sytuacja, gdy jeszcze niewielu słyszało o nim, a Kozłowskim wchodził dopiero do treningów pierwszego zespołu. Na treningi przyjeżdżał skuterem, który można wypożyczać na minuty. Za pierwszy razem zwrócono mu uwagę, po drugim został wysłany na dwa tygodnie na treningi rezerw. (…) Tłumaczono mu, że na tym skuterze można sobie zrobić sporą krzywdę zwykłą wywrotką – dodał Trzepacz.

Pechowa przerwa

Niestety Kacper Kozłowski nie może o sobie powiedzieć szczęściarz, jeśli chodzi kwestie zdrowotne. Teraz uraz, który wyklucza go z gry w pierwszy wiosennym meczu, ale w porównaniu do ubiegłej zimy jest o niebo lepiej. Młodzi Portowcy jechali na trening i mieli sporego pecha. Wówczas „Koziołek” wraz z kilkoma kolegami brał udział w wypadku – w roli pasażera – samochodowym. Najgorzej wyszedł na tym właśnie Kozłowski, który długo dochodził do siebie. Znacznie szybciej do gry wrócili Marcel Wędrychowski oraz Maciej Żurawski, pozostali uczestnicy wypadku.

Sytuacja miała miejsce w styczniu, a Kozłowski pierwszy mecz po wypadku rozegrał dopiero w sierpniu. Tyle miesięcy przerwy to było z pewnością spore utrudnienie w dojściu do odpowiedniej dyspozycji. W Pogoni jednak wiedzieli, że nie można robić nic na siłę. Najpierw rezerwy, mecze młodzieżówki, by od końcówki października wrócić do gry w pierwszym zespole.

Wiosna dla Koziołka?

Wrócił i czarował pod koniec jesieni. Teraz zapewne wszyscy liczą na to, że jeszcze więcej tej piłkarskiej magii pokaże wiosną. Łatwo mu nie będzie, bo dzisiaj wiadomo, że mimo wieku, to już kluczowy piłkarz dla Kosty Runjaicia. Ma obok siebie Kamila Drygasa i Damiana Dąbrowskiego, doświadczonych ligowców. Ma się od kogo uczyć i ma też pewną ochronę w osobach tych graczy.

Dla kibiców obecność Kozłowskiego w składzie to jasny sygnał, że warto włączyć mecz Pogoni Szczecin. Jeśli nie oglądaliście go w akcji, sami się przekonajcie. Dla Portowców natomiast kolejne występy ich wychowanka oznaczają potencjalnie coraz większe pieniądze, jakie będą mogli za niego otrzymać.