Gdyby babcia miała wąsy #6: Dajmy trenerom pracować!

12.03.2021

Wygrywa? Tak ma być, nic szczególnego. Zremisował? Pewnie zaraz będzie kryzys, więc trzeba się rozglądać za kimś nowym. Przegrał? Wypieprzyć od razu, z tego już nic nie będzie. Tak mniej więcej wygląda cykl pracy trenerów w wielu miejscach. A może by tak dać… popracować.

Z reguły zwalnia się i zatrudnia po to, żeby zażegnać kryzysy. Nikt nie zwalnia, gdy wszystko idzie dobrze. Kluczem jest cierpliwość. Kluby, które stawiają na stabilizacje i cierpliwość w budowaniu modelu gry czy założeń w zespole, na tym zyskują. Nie mówię o nas, ale wystarczy spojrzeć na Kostę Runjaicia. Dzisiaj jest wiceliderem Ekstraklasy, a miał trudne momenty w Pogoni Szczecin. Postawiono tam na konsekwentną pracę i ona dzisiaj przynosi konkretne profitymówił na łamach Futbolnews.pl. Paweł Ściebura, trener GKS-u Jastrzębie. To nie jest poziom – jeszcze – Ekstraklasy, ale mowa o kimś, kto potrafił rozpocząć ligę od sześciu porażek albo jednego punktu w dziesięciu meczach. W 95% klubów byłby zwolniony. W Skrze Częstochowa i GKS-ie Jastrzębie dostał szansę na więcej.

Żuraw do zwolnienia? A może jednak nie

Po tym przydługim wstępie zajmijmy się Dariuszem Żurawiem. Znacznie łatwiej patrzy się na sprawy z pewnej odległości. Kibice Lecha mają dość porażek, tylko chcą trofeum. Jednak rozliczmy trenera Żurawia, jak należy. W końcu za trzy tygodnie miną trzy dwa lata od jego zatrudnienia.

Czy Lech gra obecnie na miarę potencjału? NIE
Czy Lech powinien walczyć o mistrzostwo? TAK
Czy seria 6 meczów bez wygranej na przełomie 2020 i 2021 powinna się zdarzyć? NIE

Czy zachwycamy się tym, że Lech drogo sprzedaje swoich wychowanków? Kibice Lecha pewnie mieliby na ten temat nieco odmienne zdanie. Zamiast kolejnych milionów w klubowej kasie, woleliby przynajmniej jedno trofeum. Najlepiej za mistrzostwo, ostatecznie za Puchar Polski, ale już wiemy, że na takowe poczekają przynajmniej kilkanaście miesięcy.

Tymoteusz Puchacz po sezonie 18/19 wrócił po dwóch wypożyczeniach. Od nowego sezonu wskoczył do składu. Po chwili dołączył do niego Jakub Kamiński, a dalej Jakub Moder. Za tego ostatniego klub już dostał potężne pieniądze na rozwój. Dwóch kolejnych może zostać latem spieniężonych. Można powiedzieć, że decyzje trenera dały klubowi profity. Ktoś powie, że to były oczywiste decyzje i każdy tak by zrobił. Może tak, może nie, tego się nie dowiemy. Opieramy się na faktach, a te jasno mówią, że ten tercet zaczął regularnie grać za kadencji Żurawia. Podobnie jak Michał Skóraś.

Oczywiście mecze, w których brak pomysłu na przerwanie szczelnego muru rywala to nie były jednorazowe przypadki. Z drugiej strony weźmy pod uwagę, że kadra, którą – zwłaszcza jesienią – dysponował Żuraw była niezwykle krótka, jak na grę w lidze i Lidze Europy. Teraz jest nieco szersza, grania mniej, a punktów na początku nie przybywało.

Zawsze wina trenera?

W Poznaniu kibice mają dosyć Dariusza Żurawia, choć trzeba przyznać, że w tym przypadku większa złość skupia się jednak na osobach wyżej w klubie. Od Tomasza Rząsy do Piotra Rutkowskiego. Mimo wszystko trener zawsze w jakimś stopniu cierpi. Napastnik nie trafi z bliska, a po chwili jego kolega z obrony się machnie i zamiast 1:0, robi się 0:1. Dwa błędy, które zmieniają postrzeganie. Czy te dwa błędy powinny wpłynąć na ocenę trenera? Oczywiście, że nie. Na wiele rzeczy szkoleniowcy mają wpływ, ale błędy indywidualne to już kwestia piłkarzy. A jakoś nie widać rozliczania konkretnych graczy, tylko trenera. Dlaczego? To akurat bardzo proste. Taniej jest wywalić jednego trenera, nawet z odprawą, niż kilku piłkarzy. Przykładów nie brakuje

Szybkie zmiany

Ledwie ruszyła wiosna na polskich boiskach, a kilku trenerów już nie ma. Wojciecha Stawowego zastąpił Ireneusz Mamrot, a wszystko po trzech ligowych i jednym pucharowym meczu. II liga i nowej pracy może sobie szukać Tomasz Grzegorczyk po dwóch spotkaniach. Z kolei Maciej Bartoszek rozstał się z Koroną Kielce, za porozumieniem stron. To tylko początek, a weźmy jeszcze inne miejsca.

Lechia Gdańsk źle rozpoczęła. Porażka z Jagiellonią, remis z Wartą i kompromitacja z Puszczą w PP. Gdyby Piotr Stokowiec i jego ekipa przegrali w Bełchatowie, możliwe że ruszyłaby machina zwalniająca go z pracy. Podobnie było/jest w przypadku Vitezslava Lavicki w Śląsku. Oczywiście wrocławianie nie prezentują efektownego stylu gry, ale po jesieni byli na bardzo dobrym – zważywszy na kadrę – czwartym miejscu. Słabe spotkania w Mielcu i Gliwicach ruszyły lawinę spekulacji. Te nieco ustały po wygranej nad Pogonią. Czy aby na pewno to było takie zwycięstwo, które coś zmieniło w grze? Nie, po prostu WKS wykorzystał słabszy moment szczecinian i strzelił dwa gole w końcówce pierwszej połowy.

Chcemy oceniać pracę trenerów, nie dając im pracować. Presja i wymagania muszą być, ale nie można kogoś zwalniać po dwóch, trzech meczach. Ani trenera, który na nowo objął zespół, ani tego, który trochę popracował w danym miejscu. Przecież Lavicka ze Śląskiem notował progres. Najpierw obronił klub przed spadkiem – 12. miejsce – a w minionych rozgrywkach zakończył na piątym miejscu, będąc blisko europejskich pucharów. Teraz jest na siódmym miejscu w lidze. Tyle że przypadek w jednym meczu może go po najbliższej kolejce przesunąć na 4. miejsce i walkę o puchary albo na 12. w dolne rejony tabeli. Czy podczas 90 minut przeciwko Cracovii czeski szkoleniowiec będzie lepszy/gorszy? Raczej nie, ale widać, ile zależy od pojedynczego meczu.

Guardiola skorzystał, Klopp też skorzysta!

Pamiętacie, gdy w ubiegłym sezonie Liverpool zwiał na kilkanaście punktów reszcie Premier League? Wówczas przeważały zachwyty nad niemieckim trenerem. Do tego mnóstwo było głosów, że skoro tak LFC zdominowało ligę angielską, to pewnie czas Pepa Guardioli w Manchesterze City dobiegł końca. Minęło kilkanaście miesięcy i co? Dzisiaj opinie o obu trenerach odwrócone są o 180 stopni. Guardiola zaliczył kilkanaście wygranych z rzędu, a Liverpool ma kłopoty, by ogrywać rywali, których przed chwilą gromił. Czy to oznacza, że przez rok Hiszpan nabrał magicznych mocy, a Niemiec je stracił? Trudno sobie to wyobrazić, ale… nie. Po prostu swego czasu drużyna Guardioli miała jakiś kryzys, teraz ekipa Kloppa. Skoro takim trenerom to się zdarza znaczy, że nie jest łatwo non stop utrzymać się wysoko.

W piłce nożnej mamy pewne cykle i każdy kiedyś się kończy. Oczywiście łatwiej to mówić z perspektywy miejsc, gdzie sukcesy w ostatnich latach były. Liverpool wygrał wszystko, co mógł. Manchesterowi City brakuje tylko Ligi Mistrzów do szczęścia. Z kolei w Poznaniu kilka lat nie zaznali smaku trofeum, choć w tym samym czasie robiły to kluby – nic im nie ujmując – znacznie mniejsze, jak: Piast, Arka, Cracovia czy Lechia. Dlatego każde niepowodzenie w Poznaniu jest odbierane z takim wku*wieniem kibiców.

Podobnie sprawa wygląda w Katowicach. GKS miał przez wiele lat awansować do Ekstraklasy, aż… spadł do II ligi. Po jesieni obecnego sezonu prowadził i prowadzi nadal. Kłopotu brak? Po sobotniej kompromitacji z Hutnikiem ogromna burza przeszła przez Bukową. Może nie dotknęła trenera Rafała Góraka, ale ewentualne potknięcia w kolejnych meczach mogą i jego pozycją zatrząść. Mimo że mowa o ulubieńcu kibiców.

***

Trener powinien mieć szansę na wyjście z dołka, w który wpadł. Oczywiście dotyczy to tych, którzy faktycznie zasługują. A jeśli przejmowałeś zespół w trudnym momencie i pod twoją wodzą zrobił progres, to naprawdę szansa na dokończenie rundy/sezonu nie powinna być niczym nadzwyczajnym. Tym bardziej że często prezesi lubią zwalniać, nie przygotowując jednocześnie gruntu pod zmiany. Najpierw zespół obejmuje tymczasowy szkoleniowiec, który i tak wie, że albo zaraz wróci do roli asystenta, albo go nie będzie w ogóle. Potem wchodzi ktoś nowy i zanim pozna zespół i wprowadzi swoje rozwiązania kończy się sezon.

Zazwyczaj oczekuje się błyskawicznego efektu, a ten – bez niespodzianek – przychodzi po dłuższym czasie. Różnica jest taka, że zamiast utrzymywać jednego trenera, klub płaci za dwóch. A przecież te pieniądze nowy szkoleniowiec mógłby przeznaczyć na swój sztab czy wzmocnienia pod swoją ideę gry. Oczywiście, o ile dostanie taką szansę. – U nas jeszcze nie ma takich możliwości. Nowy trener rzadko kiedy dostaje szansę zabrania całego sztabu lub poszczególnych ludzi, którym zaufał lub pracował z nimi w poprzednim miejscu pracy – mówił we wspomnianym wywiadzie trener GKS-u Jastrzębie, ukazując realia.