Młodzieżowiec na wagę złota #44: Dojrzały 18-latek? Jan Biegański i mocne wejście do Ekstraklasy

28.04.2021

Szybkość musi zdecydowanie poprawić, ale wbrew pozorom karierę rozpoczynał sprintem. A właściwie w Sprincie Katowice. Nieco starszy Kacper Tabiś zaliczył już ponad 100 występów na szczeblu centralnym, ale to Jan Biegański wiosną jest jednym z najgorętszych młodszych nazwisk w Ekstraklasie. Zimą zamienił GKS Tychy na Lechię Gdańsk, gdzie mogą zacierać ręce. Trafił się dobry młodzieżowiec, który z miejsca wywalczył sobie pierwszy skład i regularnie podbija swoją wartość.

Miał 26 dorosłych występów w barwach GKS-u Tychy, gdy przeszedł do Lechii Gdańsk. Tak naprawdę głośniej zrobiło się o nim dopiero w czerwcu ubiegłego roku. I liga wróciła po wiosennym lockdownie i Jan Biegański z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem tyskich. Dwa gole w końcówce sezonu pomogły w ugruntowaniu pozycji. Wielokrotnie wspominał, że już wtedy „rozdzwoniły” się telefony, nawet spoza Polski. Został i – wydaje się – podjął dobrą decyzje. Jesienią był wyróżniającą się postacią nie tylko GKS-u, ale całej ligi. Koniec kontraktu w grudniu był dla niego idealną okazją. Wszystkie karty w jego rękach.

Wśród ofert m.in. Lazio. Na łamach Futbol News wyjaśniał, dlaczego zdecydował się na pozostanie w kraju. – Miałem dużo propozycji zagranicznych wyjazdów. Trzeba być jednak gotowym, żeby potem nie wrócić stamtąd z podkulonym ogonem. Według mnie, za granicę powinno się wyjeżdżać albo w wieku piętnastu lat, albo dwudziestu jeden. Dla chłopaka, który ma osiemnaście lat, przeskok z pierwszej ligi polskiej do Serie A byłby duży. Wiem, że potem zaczęłyby się wypożyczenia, co by mi nie odpowiadało. Nie wynika to z kwestii pewności siebie, bo ja jestem pewny siebie. Wiem jednak jak tam gra się w piłkę i jest to zupełnie inny poziom niż tutaj – dojrzale odpowiadał.

Krok w stronę Gdańska

Skąd więc Lechia? Biegański wielokrotnie podkreślał, że długo przed oficjalnym przejściem do gdańskiego klubu rozmawiał z Piotrem Stokowcem. Innym ważnym czynnikiem była obecność w sztabie Lechii Pawła Habrata. Psycholog i trener mentalny współpracujący także z Robertem Lewandowski miał być jednym z kluczy do tego transferu.

Do Lechii też wszedł szybko, ale paradoksalnie siedział na ławce… w najlepszym możliwym momencie. Debiut z Jagiellonią to zaledwie kilkuminutowy epizod – porażka. Kolejne spotkania w całości oglądał z boku, a mowa o remisie z Wartą i wpadce z Puszczą w Pucharze Polski. W połowie lutego trafił do składu i zaliczył siedem pełnych meczów z rzędu. Ostatnio dorzucił cztery, w których był zmieniany. To jednak nadal zawodnik, który bardzo wiele znaczy dla trenera Piotra Stokowca.

W tabeli za ten okres Lechia zajmuje piąte miejsce, a byłaby pewnie jeszcze wyżej, gdyby nie ostatnie porażki z Legią czy Lechem. Mimo wszystko wiosenny wzrost formy gdańszczan zbiegł się z wejściem Biegańskiego do podstawowego składu. Przypadek? Bardzo możliwe. Z drugiej strony od początku Biegański zbierał mnóstwo pozytywnych recenzji za swoje występy.

Ponadto regularnie znajduje się w ścisłej czołówce statystyk biegowych. Oczywiście nie mowa o wartościach szybkości, ale przebiegniętych kilometrach. Tak było chociażby po spotkaniach z Pogonią czy Zagłębiem w tej rundzie, gdy wykręcał wyniki nawet ponad 12 kilometrów!

Transfer latem?

Oczywiście Biegański to nie jest napastnik, gdzie kilka goli potrafi bardzo zmienić położenie i dać wyjazd za granicę. Jednak piłkarze z innych pozycji również potrafią błyskawicznie zmieniać swoje położenie. Tym bardziej że mówimy o chłopaku, który niecałe pół roku temu kończył 18 lat. – Nie chcę się ograniczać tylko do roli defensywnego pomocnika. Rzeczywiście w środku pola czuję się najlepiej, ale to nie musi być „6”. Może być „8”, a nawet na „10” bym się odnalazł. Jestem młody, więc myślę, że trener będzie mnie sprawdzał na różnych pozycjach. Oczywiście „6” i „8” to moja domena, ale chciałbym też nauczyć się grać wyżej, tyłem do bramki – mówił w styczniu dla Gazety Wyborczej. Ponadto zaznaczał, że chciałby bardzo poprawić swoją prawą nogę. Dzisiaj to jeszcze zawodnik z dużym naciskiem na lewą – wiodącą – ale celem jest dojście do „obunożności” niczym Piotr Zieliński.

Zresztą Biegański już trochę pojeździł po różnych klubach. Póki chodzi o testy. Aston Villa w wieku 13. lat była pierwsza. Derby County, Arsenal, Chelsea, Liverpool, Southampton, o czym również wspominał w naszym wywiadzie. Co tam go zastało? – Janek Bednarek powiedział w jakimś wywiadzie, że granie i trenowanie w Polsce i Anglii to jakby inne dyscypliny sportu, i muszę się z tym zgodzić. Różnic jest wiele. To, że w każdym ośrodku jest do wyboru kilkanaście boisk; to, że nawet młodzi chłopcy bardzo ciężko trenują, zdarzały się nawet 2,5-godzinne treningi. Poziom techniczny i fizyczny to już w ogóle najwyższa półka. A najbardziej urzekło mnie podejście do zawodników; wszędzie ludzie byli bardzo pozytywni i mili, po prostu fajnie się w takiej atmosferze pracuje. Spędziłem w Anglii najpiękniejsze chwile w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką, ale wszystko dopiero przede mną – dodawał w Wyborczej