„Najlepszym sposobem na przekonanie zawodników jest strzelenie gola po twoich pomysłach” [WYWIAD]

31.05.2021

Mówi się, że piłka jest piękna przez swoją nieprzewidywalność. Jednocześnie ma w sobie element gry, w którym jest ogromna powtarzalność. Stałe fragmenty gry w wielu aspektach przypominają futbol amerykański. Początek ze stojącej piłki i dwie ekipy. Jedni chcą zmylić przeciwnika i ugrać, jak najwięcej. Drudzy za wszelką cenę im na to nie pozwalają. W Polsce jeszcze brakuje trenerów specjalistów w tym zakresie. Jednak pojawia się coraz większe zainteresowanie tym tematem. Michał Macek jest jednym z nich i opowiedział o tym, nieco lekceważonym, elemencie gry.

Od wielu miesięcy można przeczytać jego wpisy i analizy na Twitterze. Jego artykuł pojawił się także w najnowszym numerze czasopisma „Asystent Trenera”, gdzie opisywał proces treningowy pod kątem stałych fragmentów gry. Jak pokazał środowy finał Ligi Europy, ten element może być niezwykle istotny w kontekście wyników i pucharów!

Michał Macek w tym sezonie dwukrotnie pracował w Hetmanie Zamość na poziomie III ligi. Wcześniej, w różnych rolach, m.in. Pelikan Łowicz, Dolcan Ząbki czy Avia Świdnik.

***

Skąd fascynacja nad stałymi fragmentami gry? Dzisiaj uchodzisz za jednego ze specjalistów w tym fachu.

Czy specjalistę? To dopiero początki zajmowania się tym tematem. Zaczynałem w III lidze w Łowiczu u boku Marcina Płuski. Pozwolił mi zająć się tym elementem i od tamtej pory zaczęła się fascynacja SFG, które miałem okazje kontynuować w każdym kolejnym miejscu pracy.

Przejdźmy do konkretów. Mamy pełny mikrocykl treningowy trwający tydzień. Ile stałe fragmenty gry powinny zajmować czasu w nim?

Wszystko jest uzależnione od zespołu, jaki trenujemy. Ilu mamy ludzi, warunków atmosferyczne, analiza przeciwnika – co chcemy zrobić w najbliższym meczu. Mimo wszystko uważam, że 15 minut na koniec treningu lub po nim to jest minimum, od wtorku do meczu.

Pół na pół ofensywa i defensywa czy trenujesz na bazie aktualnych potrzeb?

Na samym początku zwracałem uwagę tylko na ofensywę. Futbol się zmienia, wszystko idzie do przodu. Dzisiaj uważam, że więcej czasu trzeba poświęcić na defensywę. Fajnie jest strzelić dwa gole po stałych fragmentach gry, ale przeciwnik może ci strzelić trzy. Dzisiaj najważniejsze jest czyste konto po SFG. Dopiero później strzelić.

Wielu trenerów powtarza, że łatwiej jest coś zburzyć niż zbudować, czytaj: łatwiejsza praca w defensywie niż w ofensywie. Czy to ma też odniesienie do SFG?

Oba elementy są trudne. W Polsce jak bronimy strefą, kurczowo się tego trzymamy. Czy chodzi o dziesięciu zawodników we własnym polu karnym, czy 9+1. Moim zdaniem warto postawić na zmienność. Strefa, ustawienie mieszane, ewentualnie zostawić więcej zawodników z przodu. Trzeba więcej pracować nad defensywą, tak by uniemożliwić przeciwnikowi przeczytanie nas. Co za tym idzie, nie dać mu zdobyć bramki.

Zauważyłem tendencję, że dużo zespołów broni całym zespołem pod bramką. Najdalej wysunięty zawodnik jest maksymalnie tuż przed polem karnym, a nikogo na połowie. Dla mnie to dziwne. W ten sposób przeciwnik nie musi zabezpieczać tyłów. Wysyłasz w okolice koła jednego, dwóch, ekstremalnie trzech piłkarzy i w ten sposób zabierasz sobie przeciwników z własnego pola karnego.

W zupełności się zgodzę. Trzeba pamiętać, że to ma związek z materiałem ludzkim, którym dysponujemy. W Hetmanie Zamość, gdzie ostatnio pracowałem jako pierwszy trener, jak dobrze pamiętam, średnia wzrostu zespołu wynosiła 178cm. Przeciwnicy w pierwszych pięciu spotkaniach mieli 24 rzuty rożne i nie padła z nich ani jedna bramka! Robiłem sporą zmienność w ustawieniu defensywy. Czasami zostawiałem trzech z przodu. Wysyłałem tam np. zawodnika ze wzrostem 173 cm. Co on mi pomoże w moim polu karnym? Raczej niewiele. Mimo tego, patrząc przez pryzmat warunków fizycznych wyglądało to nieźle w tym aspekcie.

Bardzo często zmieniałem ustawienie w defensywie. Raz była strefa, raz mieszane ustawienie. Z przodu też ustawiałem trzech, ale były też sytuacje, gdy tylko jednego. Niemniej w jakimś stopniu działało.

Defensywa kojarzy się ze sztywnymi ramami i zadaniami. Jednak ofensywa to kreatywność. Czy można w jakimś stopniu oddać inicjatywę zawodnikom?

Zgadza się, defensywa to twarde reguły, obowiązuje dyscyplina i każdy odpowiada za konkretnych zawodników czy strefy. Generalnie zawodnicy więcej widzą z boiska, więc nikt się nie obrazi, gdy sami coś stworzą w trakcie meczu, co przyniesie pozytywny efekt. My nie widzimy wszystkiego będąc przy linii, a na boisku jest inaczej.

Jak zrobić trening stałych fragmentów gry? Wstawki na każdym treningu czy może spróbować totalnie wyizolowanej jednostki pod tym kątem? Druga opcja raczej zarezerwowana pod poziom profesjonalny.

Wiele zależy od poziomu rozgrywkowego. Ostatnio jednemu z warszawskich klubów robiłem szkolenie i dałem przykład, że można zostać po treningu i potrenować jeszcze. Ale w niższych ligach pojawia się kłopot. Co z boiskiem? Większość drużyn ma określony czas i po treningu musisz schodzić. Co innego, gdy masz własną bazę, tak jak miałem w Zamościu. Mogłem sobie zostać po treningu, nikt mnie nie wygonił. Inaczej, gdy wynajmujesz na dwie godziny i po tobie wchodzi kolejna drużyna. Wiele zależy od materiału i miejsca, gdzie jesteśmy.

Osobiście wolę zastosować to po treningach. Jednocześnie cały czas wdrażać w trakcie treningów i później w meczach.

Jak wyglądają początki meczów? Chodzi o pierwszy rzut wolny/rożny oraz przygotowane rozegrania na konkretne spotkanie.

Zazwyczaj pierwszy stały fragment gry jest rozrysowany w szatni. Można im powiedzieć, że jeśli rywal nie rozczytał tego, niech powtórzą i zrobią drugi raz. Bardzo chciałem im zrobić określone sygnały pod konkretne schematy z ławki. Jednak nie mając asystenta i będąc samemu, to trudne do wykonania. Po prostu trzeba trzymać się schematów, które wypracowałeś przed meczem.

Ile wariantów jesteś przećwiczyć w trakcie rundy? Mowa o takich, z których realnie korzystać, a nie pojedyncze i przypadkowe sytuacje.

To zależy od przeciwnika. Zawsze staram się mieć cztery warianty nowe i standardowe. Staramy się mieć coś nowego pod każdego, choć są takie przypadki, gdy działa na wiele drużyn.

Wydaje mi się, że stałe fragmenty gry to taki element, gdzie trzeba wykonywać cały czas coś nowego. Są pewnie schematy lub patenty, które można wykonać nie tyle raz w meczu, co raz w całej rundzie. Jeśli to będzie coś bardzo pomysłowego, zaraz pójdzie w świat.

To zależy od poziomu, na którym się znajdujesz. Im niżej, tym mniej analiz i obserwowania działań drużyny przeciwnej. Trzecia, druga liga i wyżej to ciągłe analizy. Jest kilka takich pomysłowych wariantów. Np. na sprowokowanie rzutu karnego i myślę, że spokojnie dwa-trzy razy w rundzie można go spróbować i sędziowie dadzą się nabrać.

W idealnym świecie trener ma swój model gry, który powinien być w jakimś stopniu stały. Przy stałych fragmentach po udanych rozegraniach, już musisz szukać coś nowego.

Jeśli raz strzeliłeś gola po stałym fragmencie, drugi raz będzie trudno zrobić w ten sam sposób. To jest gra w szachy. Lubię z kimś pograć w SFG. Wszystko jest kwestią naszej wyobraźni. Generalnie stworzenie nowego schematu to są dwie, trzy minuty maksymalnie. Pamiętaj, że potem musisz przenieść swój pomysł na boisko w tygodniu i użyć w meczu. To jest ciągle tworzenie czegoś nowego. Mam wiele w zanadrzu, których jeszcze nie zdążyłem przetestować na treningach.

Mecze czy wyobraźnia – skąd inspiracja?

Wystarczy zobaczyć w jakimś meczu pewne rozwiązanie i już z tego masz wyjście, by zrobić trzy podobne. Można się wzorcować, można samemu wymyślać. Nie trzeba trzymać się jednego konkretnego schematu. Przykład Włoskiego prekursora stałych fragmentów gry Gianniego Vio on schematy tworzył nie pracując jeszcze w piłce na kartce papieru. Ja staram się każdy wariant SFG tworzyć w głowie, gdzie działa mi wyobraźnia i widzę ruch zawodników jak się przemieszczają następnie przenoszę to na grafikę lub animacje. Można oczywiście brać przykłady od innych trenerów, jednym z takich rozwiązań jest rzut z autu gdzie można wykorzystać np. piłkę z wodą.

Masz pewien schemat. Można go wtedy podzielić na dwie wersje – A dla obrony strefowej, B dla obrony mieszanej?

Wszystko jest uwarunkowane od analizy przeciwnika. Muszę mieć przygotowane dwa inne warianty, na ewentualne zmiany rywala. Np. najpierw bronią całym zespołem w strefie, a później dwóch w strefie i reszta indywidualnie. Musimy być przygotowani na to. Każdy stały fragment gry jest przygotowany na bazie analizy pod konkretnego przeciwnika.

Jak reagują zawodnicy – poddają się bezrefleksyjnie czy są momenty zwątpienia?

Zależy od poziomu. Im wyżej, masz bardziej świadomych piłkarzy. Najlepszym sposobem na przekonanie zawodników jest… strzelenie gola po twoich pomysłach. To jak z nowym trenerem w zespole. Masz swój sposób działania. Jeżeli się nim obronisz, pójdą za tobą.

Był moment, gdy zawodnicy powiedzieli „to nie ma sensu”?

Miałem w jednym z klubów, gdy przez trzy mecze nic nam nie wpadało po stałych fragmentach. Było zagrożenie pod bramką przeciwnika, ale tylko tyle. Pojawił się moment zawahania. Nawet pod koniec pracy w Hetmanie, graliśmy z wiceliderem i była sytuacja, gdy mieliśmy trzy rzuty rożne pod rząd. Za każdym razem brakowało centymetrów. Przyszło zwątpienie, złość. Trzeba jednak wierzyć w swoją pracę.

Wiele razy pisałeś na Twitterze, że dobre stałe fragmenty mogą przynieść lub zabrać kilka, kilkanaście punktów w trakcie sezonu. Masz jakąś skalę, według której byłbyś zadowolony z konkretnych wyników strzeleckich w sezonie?

Trudno określić, ile bramek ma paść. Wychodzę z takiego założenia, żeby przeciwnik wiedział i obawiał się naszych stałych fragmentów gry. Gdy pracowałem Avii Świdnik przypadkowo usłyszałem kawałek odprawy rywali, gdy trener chwalił nasze SFG i mówił, żeby uważali. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w tym mocni. Jednocześnie ważne, by oni trochę się bali, że potrafimy sobie stworzyć sytuacje w tym elemencie gry.

Patrząc na statystyki Ekstraklasy po sezonie. Niektóre zespoły wykonywały po 180 rzutów rożnych, a strzelały po… cztery gole. Trudno przeliczyć procentowo, ile bramek powinni zdobywać. U niektórych to było 2-3%.

Skoro mowa o takich procentach, pojawia się pytanie – czy warto dużo czasu na to poświęcać?

To akurat wartości najsłabszych drużyn. Ale Zagłębie Lubin ma około 10% bramek zdobytych tylko po rzutach rożnych! Oni pokazują, że w trakcie sezonu 10-12 bramek może dać utrzymanie, europejskie puchary czy cokolwiek. Każda zdobyta bramka cieszy. Mogą przyjść trzy kolejne spotkania, w których wygrasz po 1:0, strzelając gole po stałych fragmentach gry. Uważam, że trzeba nad tym pracować i nad tym się mocniej pochylić.

Nie chce tego spłycać i trywializować. Jednak to jest element gry, który w największym stopniu możesz zaplanować. W przypadku rzutów rożnych masz piłkę zawsze w tym samym miejscu i zawsze w tych samych warunkach. Powtarzalność czyli coś, czego nie ma w trakcie gry.

To też można porównać do walki bokserskiej. Zawsze rozpoczynasz z tego samego miejsca i nie wiesz, jak dalej się potoczy. Piłka w tym samym miejscu, a tylko my wiemy, jak to dalej będzie wyglądało. Ważny element gry, ale nadal w naszym kraju bardzo niedoceniany.

Weźmy pod uwagę Anglię czy Włochy, gdzie masz trenerów od stałych fragmentów w każdym klubie. Są nawet specjaliści od autów. Można strzelić kilka, kilkanaście goli w sezonie, a wystarczy wybrać kilka wariantów i ćwiczyć to mocno.

W Polsce mówiłeś, że to jest kwestia zaniedbana. Na dzisiaj specjalistów w tym zakresie jest w zasadzie kilku. Efekt naszych zapóźnień piłkarskich?

Nie ma zespołów, który nie pracowałby nad stałymi fragmentami gry w Polsce. Jednocześnie nie ma zbytnio trenerów specjalizujących się w tym. Ja też nie chce być zaszufladkowany, że Michał Macek to tylko SFG i nic więcej. U nas jeszcze nie ma czegoś takiego, jak na Zachodzie, ale nie uważam że to kwestia zaniedbana tylko moim zdaniem można więcej czasu oświecić na stałe fragmenty.

Dzięki Twitterowi mam możliwość kontaktu z zagranicznymi trenerami i wymiany tymi pomysłami, co do stałych fragmentów gry. Często są to genialne rozwiązania. Jak rozmawiam z nimi mówią, że tam dużo więcej czasu poświęcają na stałe fragmenty gry niż u nas. Niektóre elementy są nowością. Np. grę „w dziadka” rozpoczynają od wyrzutu z autu. Chciałbym po prostu byśmy podgonili ich w tym aspekcie.

Wspomniałeś o autach. Często SFG są utożsamiane z rzutami wolnymi, rożnymi, ewentualnie treningiem karnych. Auty dopiero teraz są popularniejsze. Wszyscy znają już trenera Thomasa Gronnemarka, niedawno Michał Zachodny o tym mówił w kontekście Stali Mielec. Pamiętam także słowa Bartosza Bereszyńskiego, gdy trenerem Sampdorii był Marco Giampaolo. Wspominał, że mieli cztery warianty autów tylko na swojej połowie!

Thomas to jest prekursor autów. Ostatnio miał dwa szkolenia, w których uczestniczyłem. Było na nich wielu trenerów z Włoch, którzy opowiadali o swoich doświadczeniach. Trener przygotowania fizycznego pracując z zawodnikiem umiejętnie, może poprawić długość wyrzutu piłki o dwa, trzy, może pięć metrów.

Głośno jest o autach, po których wpada gol. Ale to nie tylko długi wyrzut z takim efektem. Można zrobić rzut karny, można wykonać pewne schematy. Często na niższych poziomach – trzecia czy czwarta liga – jest rzucanie autów wzdłuż linii. Piłka trafia do zawodnika, zejście do końcowej i dośrodkowanie. Typowe „na udo” – albo się uda, albo się nie uda…

Tu się kłania jedno z ulubionych powiedzeń trenerów – „nie graj do środka, bo stracisz i idzie kontra”…

No właśnie! A dlaczego nie gramy do środka, gdzie jest najlepsza pozycja do strzału? Jeśli boimy się o utratę piłki,  nigdy nie pójdziemy do przodu. Grajmy do środka, grajmy też w boczne sektory, ale róbmy rozwiązania na trzech, czterech – twórzmy przewagę.

Stałe fragmenty gry to kwestia ciągłego poszerzania wiedzy. Na temat autów całkowicie zmieniłem myślenie w ostatnim czasie. Kiedyś też byłem za rzutami po linii, ale możliwości jest mnóstwo. Przekazanie krycia, budowanie trójkątów itd. Można z tego zrobić duże zagrożenie pod bramką przeciwnika.

Wśród kibiców wiedza na temat autów ogranicza się do Rory’ego Delapa i jego długich wyrzutów.

Długie wyrzuty nie są niczym złym. Jednak wariantów przy autach jest czasem tyle samo – albo i więcej – jak przy rzutach wolnych, rożnych.

Często mówisz o patentach na rzuty karne. Pod tym kątem zdecydowanie łatwiej jest w niższych ligach. Im wyższy poziom, tym bardziej „przeszkadza” VAR.

Pierwsza, druga, trzecia liga, tam wybloki idą na porządku dziennym, są standardem. Tam, gdzie jest VAR, musimy bardziej się natrudzić. Trzeba zrobić przy stałym fragmencie gry iluzje. To jest zrobienie wszystkiego, by przeciwnik myślał o innym naszym rozegraniu.

Dobra iluzja przy rzucie rożnym, to przewaga przynajmniej jednego zawodnika. To jest ciągłe czarowanie i najpiękniejsze w tym wszystkim. Możesz w umiejętny sposób zrobić najprostszą rzecz, w której rywal się nie połapie.

Pracujesz z seniorami, a jak widzisz kwestie stałych fragmentów gry w piłce juniorskiej. Trener i dyrektor akademii Rakowa Częstochowa Marek Śledź mówi, że nie chce trenować SFG, gdyż gole po SFG wpływając na wynik nieco wypaczają faktyczny obraz meczów i sens szkolenia na tym poziomie.

Każdy ma swoje zdanie, ale granie w siódemkach, dziewiątkach i robienie tam stałych fragmentach gry jest zabijaniem kreatywności i twórczości zawodników. Kompletnie nie skupiałbym się na tym.

Brak skupienia na tym to jedno. SFG i tak będą występowały, ale można zauważyć dużą pomysłowość dzieci. Tym bardziej, że opcji mają nieco więcej, choćby przez auty wprowadzane nogą, z możliwością prowadzenia zamiast podania.

To jest nieuniknione. Trzeba jednak dać im grać, niech sami wymyślają rozwiązania.

***

Michał Macek na Twitterze