Michniewicz vs Papszun. Pojedynek dwóch najlepszych polskich trenerów?

25.09.2021

Od dawna słychać głosy, że Czesław Michniewicz oraz Marek Papszun to kolejni selekcjonerzy reprezentacji Polski. Czy tak będzie? Przekonamy się dopiero po zwolnieniu Paulo Sousy. Póki co obaj trenerzy mają do wykonania swoją pracę w dwóch czołowych polskich klubach. Dzisiaj czas na kolejną część starcia Legia Warszawa – Raków Częstochowa.

Liderzy

Wiadomym jest, że reprezentacja to inny organizm. Tam ego piłkarzy będzie wyższe. Otoczka inna, presja znacznie większa. Jednak tutaj mowa o dwójce, która potrafi poważnie postawić na swoim. Marek Papszun dzisiaj ma taką pozycję w Rakowie, jakiej nie ma chyba żaden trener w polskich warunkach. Żaden z piłkarzy w Częstochowie nie będzie narzekał na swój los do pracodawcy, bo… jego sytuacja będzie beznadziejna. Papszun jest liderem z prawdziwego zdarzenia, choć wielu obserwatorów zarzuca mu trudny charakter. W polskich warunkach to oznacza po prostu wypowiadanie zdania i stania przy swoim. Nie jest przecież tajemnicą, że relacje na linii pierwszy zespół – akademia od dawna nie są dobre…  Gdyby jednak było tak źle, wówczas nie byłby w tanie zbudować tak mocnego sztabu złożonego ze specjalistów. Jest duet trenerów z grupy Deductor, jest Goncalo Feio i wielu innych trenerów, którzy nie są na świeczniku, a swoją wiedzą wiele dają zespołowi.

W przypadku Michniewicza sytuacja podobna. Najlepszym przykładem niech będą letnie zawirowania w klubie. Czesław Michniewicz pokazał, że nie będzie chował głowy w piasek w kwestiach dotyczących jego pracy. Gdy miał kłopoty kadrowe na starcie przygotowań, po prostu głośno o tym powiedział w mediach. Sporo wskazywało na potencjalny konflikt pomiędzy nim a dyrektorem sportowym Radosławem Kucharskim oraz właścicielem Dariuszem Mioduskim. Jak się okazuje, Michniewicz miał rację. Dopiero pod koniec okienka transferowego kadra zespołu stała się bardziej konkurencyjna pod kątem gry w Europie ora kompletna na polskie podwórko. Ponadto dopiął swego, by w klubie pozostał Alessio De Petrillo, czyli kluczowa postać sztabu odpowiedzialna za kwestie taktyczne. Zresztą Włoch w miniony weekend zaliczył „debiut” w roli pierwszego trenera na ławce. Wszystko przez czerwoną kartkę pierwszego trenera podczas meczu Legii w Krakowie.

Trójka w obronie znakiem rozpoznawczym

Gdy Marek Papszun i jego Raków rozpoczynali swoją przygodę z Ekstraklasą, wówczas ustawienie z trójką obrońców było w Polsce czymś kompletnie nieznanym dla szerszej publiczności. Ktoś kojarzył Roberta Podolińskiego z czasów Dolcanu Ząbki i Cracovii, jednak na szerszą skalę tego nie mogliśmy obserwować. Dzisiaj to standard. Przeglądając kolejne zespoły Ekstraklasy, dzisiaj lista klubów, które z tego systemu nie korzystały jest bardzo krótka.

Czesław Michniewicz także jest fanem użytkowania tercetu defensorów. To m.in. efekt jego zamiłowania do włoskich sztuk taktycznych. Alessio De Petrillo tylko w nim to utwierdza, choć jak sam zainteresowany mówi, spore inspiracje pobierał od Marco Giampaolo i innych trenerów z calcio. Tyle że lada moment i Legia może coraz rzadziej grać tym systemem, o czym wspominał niedawno trener warszawian.

Widzą więcej

Gdy latem 2019 roku Kamil Piątkowski przychodził z Lubina do Częstochowy, większość raczej widziała ten transfer pod kątem uzupełnienia grona młodzieżowców. Chodziło wyłącznie o piłkarza rezerw Zagłębia, bez debiutu w pierwszym zespole. Mimo tego niewiele czasu potrzebował na zrobienie wrażenia na całej lidze. Marek Papszun wystawiał go na wahadle, ostatecznie wybierając pozycje prawego środkowego obrońcy w trójce. Strzał w dziesiątkę? Zdecydowanie tak! Dla Rakowa to był pierwszy poważny transfer, na miarę kilku milionów euro przychodu dla klubu. Ponadto poważny sygnał dla innych, że warto trafić do trenera Papszuna, który potrafi rozwinąć piłkarzy.

Po stronie trenera Michniewicza stawiamy duet obrońców. Mowa o Maiku Nawrockim i Mateuszu Wietesce. Ten drugi jeszcze przed przyjściem obecnego trenera, zdążył rozegrać sporo spotkań na poziomie Ekstraklasy. Tyle że głównie kibice warszawskiego klubu wieszali na nim psy. Dzisiaj nie wyobrażają sobie linii defensywy bez „Wietesa”. Centralna postać trzyosobowego muru defensywnego jest rozpatrywana pod kątem reprezentacji Polski!

Jeszcze większą sensacją był i jest Maik Nawrocki. Bilans jego dotychczasowej kariery dla przeciętnego kibica był zagadką. Z jednej strony sporo występów w młodzieżówkach, a z drugiej ledwie 3 mecze na poziomie Ekstraklasy w barwach Warty Poznań. Wcześniej rezerwy Werderu Brema i tyle. Raczej nikt nie rozpatrywał jego przyjścia w kategoriach wzmocnienia. Tymczasem dość szybko dostał swoją szansę w Warszawie. W potyczkach z Bodo i Florą jeszcze był w hierarchii za Mateuszem Hołownią. Lada moment dla niego znalazło się miejsce w składzie i dzisiaj jest kolejnym elementem defensywy, który ma zagwarantowany pierwszy plac przy Łazienkowskiej.

Pragmatyzm nad fajerwerki

Drużyny obu trenerów nie grają widowiskowej piłki. To jednak nie jest żaden zarzut. W końcu to samo można powiedzieć o drużynach wielu czołowych szkoleniowców na świecie. Patrząc na to, jak potrafi Diego Simeone wykorzystać potencjał topowych graczy, trzeba po prostu przyzwyczaić się do tego, że nie każdy musi być Guardiolą, a nawet Gasperinim czy De Zerbim.

Obaj trenerzy potrafią zneutralizować największe atuty rywala oraz pokazać swoje największe cechy. Tak było chociażby w trakcie eliminacji w europejskich pucharach. Raków Częstochowa przed wyjazdowym meczem z Gentem… nie stracił żadnego gola, mimo że miał solidnych rywali. Legia pozbawiła ofensywnych atutów Dinamo Zagrzeb, podobnie zrobiła ze Spartakiem w Moskwie. A przecież to wszystko rywale o znacznie większych możliwościach finansowych. Do tego przewaga jakości indywidualnej była nadto widoczna. Jednak kolektywnie wyglądało już inaczej.

Wyniki mówią za nich

Przede wszystkim jednak obaj trenerzy osiągają dobre rezultaty. Czesław Michniewicz w swoim CV ma już mistrzostwo kraju z dwoma klubami. Z młodzieżówką zrobił wynik ponad stan i niewiele brakowało, by pojechał na Igzyska Olimpijskie, uprzednio meldując się w półfinale Euro U21. Po drugiej stronie Marek Papszun, który wprowadził Raków z II ligi do Ekstraklasy. Teraz zgarnięte dwa trofea w 2021 roku oraz debiut w europejskich pucharach.

Puchary do gabloty można włożyć i podziwiać. Jednak wydaje się, że nawet koniec pracy tych panów w obecnych klubach, nie będzie oznaczać katastrofy. Wbrew temu, co robili poprzednicy Michniewicza przy Łazienkowskiej, on zostawi po sobie coś trwałego. Podobnie zresztą jak Papszun w Częstochowie. Dlatego warto przyglądać się pracy tych trenerów i… życzyć im, jak najlepiej. Na dzisiaj możemy pokładać w nich spore nadzieje w kontekście rozwoju piłki w naszym kraju.

***

Obu trenerom życzymy kiedyś pracy z reprezentacją Polski. Dzisiaj jednak z wielką ochotą zasiądziemy przed telewizorami oglądać mecz Legia Warszawa – Raków Częstochowa. W końcu mowa o drużynach, na które jest pomysł. Dlatego tym bardziej dzisiejszy hit przy Łazienkowskiej to absolutne „must watch” dla fanów piłki w naszym kraju!