Serbia może, Polska nie potrafi. Partizan i Crvena zvezda w przyszłości razem zawalczą o Ligę Mistrzów?

17.03.2022

Jeszcze jakieś cztery miesiące i znowu rozpocznie się coroczna dyskusja. Tytuł niezmienny od lat – „Dlaczego polskie kluby nie mogą dobrze grać w europejskich pucharach?”. Wiele się zapewne nie zmieni. Tymczasem Serbia lada moment będzie mogła wystawić dwie drużyny w Lidze Mistrzów!

1965/1966 oraz 1990/1991 to dwa szczególne sezony w historii serbskiej piłki. Wtedy to jeszcze była jugosławiańska piłka, chociaż nadal mowa o przedstawicielach Serbii. W pierwszym przypadku Partizan poległ w finale Pucharu Europy z Realem Madryt. Ponad 35 lat później Crvena zvezda Belgrad zgarnęła najważniejsze europejskie trofeum. Mecz z Marsylią w Bari do dzisiaj wspomina cała Serbia. Trudno się dziwić. Dzisiaj żaden klub z Europy wschodniej, a co dopiero Belgradu i okolic, nie ma szans na dojście tak daleko. Liga Mistrzów, a nawet Liga Europy to niemal zamknięte drzwi dla tych ekip. Owszem, swoje skalpy miały kluby z Ukrainy i Rosji w Pucharze UEFA. Tyle że nijak nie można porównywać Szachtara, CSKA czy Zenitu do Partizana lub Zvezdy. Finansowo to jednak przepaść przepaść.

***

Większość Serbii i Belgradu żyje Crveną. Duża większość, gdyż mniej ludzi jest za Partizanem, tylko cały czas “Zvezda, Zvezda” i gdzie się człowiek nie ruszył, tam piłka i Zvezda. Na pewno ludzie żyli tym Pucharem Europy z 1991 roku. Chcieli też, żeby klub wrócił na salony, już w tamtym czasie. Teraz idzie to w dobrym kierunku, a wtedy zabrakło nam niewiele. Graliśmy eliminacje Ligi Mistrzów z Glasgow Rangers – tam przegraliśmy w 89. minucie, u siebie bezbramkowy remis. Wiem, że sam awans przełożyłby się na finanse, które zostałyby włożone w klub. Brak tego był jednym z dużych kłopotów, gdyż przeinwestowalimówił na naszych łamach Grzegorz Bronowicki dwa i pół roku temu.

– Byłem trochę zawiedziony o samo funkcjonowanie klubu, wygląd tego wszystkiego. Mając doświadczenia z Legii , gdzie wszystko było dopięte na ostatni guzik, niestety tam infrastruktura czy nawet suplementacja dla zawodników, nie wchodząc już w szczegóły, po prostu nie funkcjonowała – kontynuował na temat sytuacji w Zvezdzie. To opis sytuacji sprzed kilku lat, a od tamtej pory wiele się pozmieniało na Marakanie. Zwłaszcza w kontekście pieniędzy.

***

Najbardziej „denerwują” nas – Polaków – sytuacje, gdy wyniki znacznie lepsze od nas robią kluby właśnie tego pokroju. Owszem, w Polsce żaden klub nie ma takiego statusu, jak Zvezda czy Partizan w Serbii. Tyle że sportowo to wciąż nie jest – w teorii – nieosiągalny poziom dla nas. Przypomnijmy sobie, gdy w 2016 roku Zagłębie Lubin eliminowało Partizan z Ligi Europy. Różnica jest taka, że z tamtego składu Miedziowych dużą karierę zrobił jedynie Krzysztof Piątek. A i to raczej, pomimo gry w Lubinie, a nie dzięki… Wśród Grobari występował wtedy Nikola Milenković, czyli obecny kolega klubowy Piątka. Ponadto Darko Brasanac – dzisiaj Osasuna – i przede wszystkim debiutujący w pucharach Dusan Vlahović. Kilku innych też grało lub gra w znacznie ciekawszych miejscach, niż piłkarze Zagłębia. W końcu Serbia, jak mało który naród potrafi wychować piłkarzy.

***

Skąd zatem Serbia doszła do obecnej pozycji? Zwróciliśmy się do osoby, która serbską piłkę śledzi cały czas. – Pomimo wielkiego chaosu jaki panuje od lat w serbskiej piłce udało się jej odnieść niesamowity sukces. Piłkarska mafia w Serbii szaleje, sędziowanie nawet mimo VARu jest na śmiesznym poziomie, kluby ciągle wydają oświadczenia, działacze są tak skłóceni między sobą że najchętniej by się pozabijali. Mimo tego wszystkiego jakość sportowa się broni. Dwa kluby, które ciągną serbską piłkę, czyli Crvena zvezda i Partizan, gwarantują wielką jakość na arenie międzynarodowej. W obu przypadkach ogromne zasługi mają świetni trenerzy, mający wielką wiedzę taktyczną i są prawdziwymi fachowcami. Tak wybitnych trenerów jakich ma Zvezda i Partizan ciężko szukać w innych ligach krajów słowiańskich. Zvezda ma wielkie pieniądze, które pozwalają na ściąganie króla strzelców ligi norweskiej, prawego obrońcy z Valencii czy gwiazdy rezerw Bayernu Monachium. Zvezda i Partizan to kluby które wiecznie będą wielkie poprzez swoją historię. Są rozpoznawane na całym świecie. Ich historia będzie zawsze czymś nobilitującym. Belgrad to jedno z kilku miast Europy które miało dwa kluby w finale Pucharu Europymówi Przemek Siemieniako z Piłkarskich Bałkanów.

***

Do niedawna drogi do zdobywania punktów do rankingu były dwie. Liga Mistrzów dawała pieniądze i prestiż oraz pomagała budować na przyszłość. Z tego skorzystała Crvena zvezda. Dwa lata z rzędu grali w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na dwanaście meczów udało im się osiągnąć bilans 2-1-9. Wiele osób uśmiechnie się pod nosem, ale doświadczenie zebrali bezcenne. Najpierw Liverpool, PSG i Napoli, potem Olympiakos, Tottenham i Bayern. Z tym pierwszym zespołem zresztą byli w stanie wygrać. Strzelec dubletu Milan Pavkov doczekał się zresztą przyśpiewki po nim – Hej Pavkov, skoci daj gol glavom, czyli skocz i strzel gola głową.

Zvezda zresztą w ostatnich latach zdominowała ligę. Pięć z sześciu ostatnich tytułów trafiło właśnie na Marakanę. Co ciekawe jednak dwa ostatnie sezony pod kątem Ligi Mistrzów dla byłego klubu Grzegorza Bronowickiego nie były udane. Najpierw odpadnięcie z Omonią Nikozja, a w tym sezonie z Sheriffem Tiraspol. Wtedy prawdopodobnie UEFA odetchnęła z ulgą, gdyż… uniknęła gorącego kartofla w postaci dwumeczu Dinamo Zagrzeb – Crvena zvezda.

Druga i trzecia szansa

Liga Mistrzów to dla klubów ze wschodu przede wszystkim prestiż i pieniądze. Takich występów, jak Sheriff Tiraspol w tym sezonie zbyt wiele nie ma. Kończy się na dorobku punktowym podobnym do tego Legii z 2016 roku. Liga Europy, a od tego sezonu Liga Konferencji, to zdecydowanie mniejszy prestiż i pieniądze. Jest jednak plus, o którym wiele osób zapomina. Mowa o łatwości w zdobywaniu kolejnych punktów do rankingu. Klubowego, ale przede wszystkim krajowego. Pięć ostatnich sezonów w tych rozgrywkach dla Serbów wyglądało tak:

2017/18: Partizan(1/16), Zvezda(1/16)
2018/19:
2019/20: Partizan
2020/21: Zvezda(1/16)
2021/22: Zvezda(1/8)

Tylko raz nie zakwalifikowali się do fazy grupowej. Wtedy na drodze Partizana stanął Besiktas, czyli trudno mówić o wpadce. Poza tym? Raz kończyło się na fazie grupowej, trzy razy na pierwszej wiosennej rundzie, a teraz udało się zaliczyć 1/8 finału. Na tym prawdopodobnie koniec po porażce Zvezdy w Glasgow 0:3. To jednak nadal kapitalne wyniki. Zwłaszcza, gdy połączymy to z 1/8 finału Ligi Konferencji, którą w tym sezonie zgarnął Partizan. Tutaj też więcej nie będzie, patrząc na 2:5 z Feyenoordem u siebie.

2017/18: 6.375
2018/19: 6.000
2019/20: 6.000
2020/21: 5.500
2021/22: 9.000*

Ostatni wynik mogą jeszcze poprawić. Ewentualne remisy lub zwycięstwa obu belgradzkich klubów mogą im dać jeszcze więcej. Trudno w to uwierzyć, ale patrząc na ranking za sezony 2017/18 – 2021/22 Serbia zajmie 11. miejsce w Europie. Dobre występy dwóch klubów wystarczyły, by wyprzedzić Ukrainę, Belgów czy Szwajcarów! W tej samej tabeli polskie kluby niestety znajdują się pod koniec trzeciej dziesiątki. 28. miejsce, które uratowaliśmy występami w fazie grupowej Lecha i Legii w ostatnich dwóch sezonach. Z drugiej strony, gdyby średnią z dwóch ostatnich sezonów – 4,313 – utrzymać w perspektywie pięcioletniej, można byłoby awansować o pięć pozycji. A wcale nie mówimy o wielkich osiągnięciach, tylko regularnym meldowaniu się w fazie grupowej Ligi Europy. Przy wyjściach z grupy, można wskoczyć już do drugiej dziesiątki.

Serbia na pół podzielona robi swoje

Jak widać wcale nie trzeba występów na kosmicznym poziomie w europejskich pucharach, by szybko wspiąć się w rankingu. Serbia to kraj dwóch klubów. W zasadzie nikt nie ma szans, na dłuższą metę, mierzyć się z duopolem belgradzkich klubów. Próbowała Vojvodina Nowy Sad, ale na próbach się kończy. To jednak nie przeszkadza temu, by liga mogła trafić na wysokie miejsce w rankingu UEFA. Dzięki temu Partizan i Crvena zvezda będą miały jeszcze łatwiej. Ranking ligi to jedno, nabity ranking klubowy także pomoże. Być może skorzystają na tym inne kluby. Tym jednak będzie trudno, gdyż wybicie się w serbskiej lidze oznacza zazwyczaj rozkupienie zespołu przez kogoś z Belgradu. Niemniej jednak dzisiaj możemy patrzeć z zazdrością na ranking europejskich lig, pod kątem kolejnych sezonów.