TOP5 kąsków transferowych: LaLiga

18.04.2022

Nasze zestawienie rozpoczęliśmy od ligi włoskiej. Czas teraz pójść na zachód. Hiszpania i LaLiga to od lat jeden z ulubionych terenów dla klubów Premier League. Poza czołówką jakość zawodników nadal potrafi być na wysokim poziomie, zaś cena niezwykle atrakcyjna.

Przypomnijmy nasze ustalenia dotyczące wyboru zawodników. Pięciu graczy, dla których jedynym ograniczeniem jest ich zespół. Jeśli jesteś w zbyt mocnej ekipie, wówczas nie bierzemy ciebie pod uwagę. Tyle że w Hiszpanii są ekipy, z których można wyciągać naprawdę wartościowych graczy na najwyższy poziom.

Javi Galan (Celta Vigo)

Najlepsza rekomendacja? Zainteresowanie zawodnikiem przez Barcelonę. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to będzie drugi Junior Firpo. Również ekipa z drugiego szeregu, jednak mnóstwo osób potwierdza, że to naprawdę mógłby być wartościowy zmiennik dla Jordiego Alby. No właśnie, czy taka rola odpowiadałaby Galanowi? Szansę na regularną grę i wygryzienie lewego obrońcy na Camp Nou póki co nie byłyby najwyższe. Z drugiej strony Barcelona w CV to jednak inna półka niż Celta Vigo.

Plusem dla tego zawodnika jest niezawodność. Trzyma poziom w każdym meczu, bez zbędnych wahań formy. Ponadto niemal non stop jest do dyspozycji trenera. W ubiegłym sezonie w barwach Hueski rozegrał 37 meczów. Dopiero w ostatniej kolejce musiał pauzować za żółte kartki. Wcześniej 34 razy rozpoczynał od 1. minuty, a tylko trzy razy wchodził z ławki. W Celcie Vigo jego sytuacja wygląda jeszcze lepiej. Jeden mecz opuszczony – przez kartki, w 29. kolejce z Betisem. Poza tym wszystko od początku, a tylko raz zdarzyło się, by musiał zejść wcześniej z boiska. Maszyna!

Goncalo Guedes (Valencia)

Valencia wielka firma i wielka nazwa. Dzisiaj niestety, mimo kilku nazwisk nie jest w stanie zapewnić swoim gwiazdom rywalizacji na najwyższym poziomie. Na europejskie puchary jest szansa, dzięki świetnym występom w Pucharze Króla. Może narazimy się kibicom VCF, ale tacy goście jak Goncalo Guedes czy Carlos Soler powinni grać w piłkę. Niestety pomysły Pepe Bordalasa często są zaprzeczeniem gry w piłkę. Tak było w półfinach z Athletikiem. Skutecznie? Owszem, ale trudno być fanem takich rozwiązań, jeśli nie kibicuje się danemu klubowi.

Portugalczyk to piłkarz, który w swojej karierze kosztował łącznie 70 milionów euro. Najpierw trafił do PSG, potem wypożyczenie oraz transfer definitywny do Valencii, w której zaraz stuknie mu pięć lat. To zawodnik, który byłby wzmocnieniem dla 95% klubów w Europie z miejsca. Pozycja? Kolejny z atutów Guedesa. Najlepiej wygląda jako prawy skrzydłowy, prawy napastnik. Jednak można go ustawić w roli „10”, fałszywej „9”, a także na drugim boku. Wydaje się, że jeśli chce coś wygrać i grać na najwyższym poziomie, czas rozstać się z Mestalla. Mimo że Valencia jako klub to nadal wielka marka, a Walencja jako miasto plasuje się jako najlepsze miejsce do życia w Hiszpanii.

Carlos Soler (Valencia)

Nie poszedł śladem Jordiego Alby, Juana Bernata czy Ferrana Torres. Jemu dobrze na Mestalla, chociaż trudno powiedzieć o zatrzymaniu się w rozwoju. Jest gwiazdą w miejscu swojego urodzenia, w tym sezonie zadebiutował także w reprezentacji Hiszpanii. Trudno mówić o byciu pewniakiem, skoro obok stężenie talentu, jakiego nie ma w większości drużyn narodowych. Na dzisiaj jednak wydaje się, że jego pozycja jest na tyle mocna, że w Katarze Carlos Soler będzie graczem podstawowego składu La Furia Roja!

W barwach Valencii to bramkostrzelny pomocnik. Oczywiście sporo z tych goli wpada z rzutów karnych. Tylko w tym sezonie sześć sztuk wpadło z jedenastego metra. Do wyrównania wyniku z ubiegłego sezonu – 8 goli – jeszcze trochę brakuje, podobnie jak liczby egzekwowanych karnych. W rozgrywkach 2020/21 aż 10 razy podchodził do karnych. Jednak Carlos Soler to nie rzuty karne, ale przede wszystkim ogromna uniwersalność w środku pola. Najlepiej wygląda na „8”, ale śmiało można używać go w roli wyżej ustawionego gracza środka pomocy. Wiele lat także spędził jako prawy pomocnik. Nie mylić jednak ze skrzydłowym, bo to zawodnik stworzony do systemu 4-4-2, gdzie boczni pomocnicy często schodzą do środkowej strefy, robiąc miejsce bocznym obrońcom do rajdów po skrzydłach.

Raul de Tomas (Espanyol)

Pośród kibiców Espanyolu dwa skróty są najważniejsze. RCDE, czyli nazwa klubu, która jest obecnie w nazwie stadionu – RCDE Stadium. Drugim skrótem jest RDT. Trzy litery, które najczęściej widnieją na klubowych koszulkach, okraszone numerem 11. RDT czyli Raul de Tomas. Wychowanek Realu Madryt trafił do niebiesko-biało części Barcelony na początku 2020 roku.

Wszedł z buta – 4 mecze i 4 gole. Potem do końca sezonu nic nie strzelił, a Espanyol znalazł się w drugiej lidze. Tam jednak był głównym architektem awansu. 23 gole i powrót do LaLiga. Tutaj zaprezentował formę, która dała mu przepustkę do reprezentacji Hiszpanii. Awaryjnie powołany na listopadowe mecze eliminacyjne i… dwukrotnie znalazł się w podstawowym składzie. W marcu nie zyskał już uznania w oczach Luisa Enrique. Warto dodać, że RDT lubuje się w seryjnym strzelaniu. 7 goli pomiędzy 4. a 13. kolejką oraz sześć trafień między 17. a 24. serią gier. To niemalże cały jego dorobek strzelecki z tego sezonu.

Gdyby był bardziej regularny, może Espanyol miałby więcej punktów. To zdecydowanie jeden z najbardziej uzależnionych zespołów od swojego najlepszego zawodnika. Los Pericos wygrali dziesięć meczów, a w siedmiu z nich RDT strzelał gole. Za każdym razem był także na boisku. Zabrakło go trzy razy i zawsze wtedy przegrywali. Tutaj mała łyżeczka dziegciu w beczce miodu. Dwukrotnie go zabrakło z własnej winy. Czerwone kartki w meczach z Athletikiem i Realem Betis.

Dani Vivian (Athletic Club)

Rozpoczynał sezon jako numer cztery na środku obrony Athletiiku Bilbao. Szybko jednak przeskoczył Unaia Nuneza i wykorzystał kłopoty zdrowotne Yeraya Alvareza. Długo był talizmanem zespołu. Gdy występował, Athletic Club nie przegrywał. To już jednak przeszłość, bowiem już z nim na pokładzie było kilka porażek. Nie ma jednak wątpliwości, że Marcelino Garcia Toral to dzisiaj jeden z nielicznych trenerów, którym można zazdrościć liczby klasowych stoperów. Pod tym względem chyba tylko Real, Barcelona i Atletico mają taki dobrobyt. Dla przykładu Sevilla mocno cierpi, gdy nie ma kogokolwiek z duetu Diego Carlos – Jules Kounde. W Bilbao tego kłopotu nie ma.

W lutym przedłużył kontrakt z klubem do 2026 roku. Klub nie podał informacji na temat klauzuli odejścia. W poprzedniej umowie wynosiła 40 milionów euro. Zważywszy na fakt, że podpisał ją jeszcze jako zawodnik rezerw, można śmiało założyć, że w nowej klauzula jest znacznie wyższa. Patrząc na historię, Athletic Club nie sprzedaje swoich piłkarzy poniżej klauzuli.

***

Nie chcieliśmy mieć dominacji jednego klubu. Dlatego m.in. zabrakło Jose Gayi. Lewy obrońca Nietoperzy także mógłby śmiało się znaleźć w naszym zestawieniu. Ostatecznie odpuszczamy jego obecność. O kim jeszcze myśleliśmy? Z pewnością o dwóch napastnikach z dołu tabeli. Enes Unal rozpoczął strzelanie dopiero w 11. kolejce. Od tamtej pory trafił 14 razy i trzeba przyznać, że miał duży udział w tym, by drużyna spod Madrytu uciekła ze strefy spadkowej. Z kolei Joselu zapobiegł, by Alaves przedłużyło swoje szansę na utrzymanie. Ale mówimy o jednoosobowej armii. Joselu ma 12 goli i 2 asysty, czyli udział przy 14. z 24. goli klubu z Vitorii. To nie miało prawa się udać. Latem Joselu, mimo 32. lat na karku bez kłopotu znajdzie sobie klub w LaLiga. I to może być klub walczący o europejskie puchary.

***

TOP5 kąsków transferowych: Serie A