Nowe otwarcie w Jagiellonii – czy Duma Podlasia może wyjść ponad przeciętność?

29.06.2022

Kiedy w 2018 roku Jagiellonia Białystok pod wodzą Ireneusza Mamrota po raz drugi z rzędu zakończyła sezon Ekstraklasy jako wicemistrz Polski, niektórzy kibice na Podlasiu mogli czuć niedosyt. W końcu Jaga wydawała się zadomowić na dobre w czołówce ligi, a koniec końców znów musiała obejść się smakiem zdobycia najcenniejszego trofeum. Jesteśmy przekonani, że teraz do tamtych czasów w Białystoku większość chciałaby wrócić bez zastanowienia.

Popadnięcie w przeciętność

Od wspomnianego sezonu 2017/18 i 2. miejsca w Ekstraklasie Jagiellonia notowała spory zjazd wraz z każdą kolejną kampanią. O ile jeszcze w 2019 roku Duma Podlasia zajęła 5. lokatę w lidze i zagrała w finale Pucharu Polski, tak w kolejnych latach popadła w przeciętność. 8, 9 i wreszcie 12 – to pozycje, na których Jagiellonia kończyła następne trzy sezony. Nie będzie żadną przesadą jeżeli powiemy, że podczas tego ostatniego klubowi z Białegostoku widmo spadku bardzo poważnie zaglądało w oczy.

Przyczyn takiego stanu jest na pewno kilka, a może nawet kilkanaście. Skupmy się jednak na tej najważniejszej – kluczowe znacznie miały zupełnie nietrefione wybory dotyczące osoby trenera. Pod koniec 2019 roku z tą funkcją pożegnał się Ireneusz Mamrot, którego na dwa ostatnie mecze w roku zastąpił Rafał Grzyb. W stolicy Podlasia uznano, że szansę otrzyma Iwajło Petew (zwany także „Popowem”). Bułgar był pierwszym zagranicznym szkoleniowcem Jagi od 2006 roku.

Runda wiosenna w wykonaniu zespołu Petewa była bardzo przeciętna i tak też uznano w samym klubie. Pomimo to, początkowy plan włodarzy Jagiellonii zakładał, że doświadczony trener otrzyma jeszcze jedną szansę i w spokoju przygotuje drużynę do przyszłego sezonu. Bułgar rozpoczął już nawet z piłkarzami zgrupowanie i na niespełna trzy tygodnie przed startem ligi Cezary Kulesza zdecydował jednak, że zwolni Petewa a w jego miejsce zatrudniony zostanie Bogdan Zając.

Po niespodziewanym pożegnaniu Petew przekonywał, że miał już plan jak stworzyć „Jagiellonię walczącą o mistrzostwo”. W zasadzie to nikt nie wierzył w słowa późniejszego selekcjonera reprezentacji Bośni, który podczas jedynej rundy na Podlasiu zdołał wykręcić średnią punktów zaledwie na poziomie 1,35. Oczywiście była ona słaba i nie spełniała oczekiwań, ale uprzedzając fakty – żaden z późniejszych trenerów Jagiellonii nie zagwarantował lepszej.

O Bogdanie Zającu w Jagiellonii można napisać sporo, ale tak naprawdę niewiele pozytywnego. Do historii na pewno przejdzie anegdota dotycząca tego, że pod wodzą tego trenera wrzucano śnieg na boisko pod balonem, aby piłkarze lepiej przygotowywali się do trudnych warunków atmosferycznych, które czekają na nich w lutym. Były asystent Adama Nawałki wytrzymał w Białymstoku w sumie 2/3 sezonu, a później kampanię dokończył Rafał Grzyb.

I w tym momencie dobrnęliśmy w tej historii do minionego sezonu, który rozpoczynał Ireneusz Mamrot. Trener, który miał swoim powrotem zagwarantować Jagiellonii powrót na odpowiednie miejsce został pożegnany w iście kuriozalnych okolicznościach. W grudniu, ówczesna prezes klubu, Agnieszka Syczewska, udzieliła wywiadu portalowi Weszło i jasno stwierdziła, że szkoleniowiec pozostanie przy Słonecznej na kolejną rundę. A jaki był finał? Dwa dni później Mamrot został zwolniony, a sama Syczewska pożegnała się z Jagiellonią w styczniu. 51-letni szkoleniowiec w kwietniu udzielił nam wywiadu, w którym wspomniał, że nadal śledzi piłkę nożną w Polsce, ale jednocześnie pewne zapisy nie pozwalają mu na oficjalnie wypowiedzi dotyczące tego co działo się na Podlasiu.

Półroczną przygodę w Jagiellonii Piotra Nowaka należy z kolei przemilczeć. Okazało się, że do amerykański styl mowy i ubioru wcale nie idzie w parze z wynikami sportowymi i kolejne sześć miesięcy w klubie zostało zmarnowane. Do całego bałaganu, który panował na Słonecznej przy okazji obsady funkcji trenera trzeba dodać multum nietrafionych transferów, zwłaszcza spoza Polski. W Białymstoku popadnięto w przeciętność na niemal każdym polu, ale teraz można mieć nadzieje, że to się zmieni.

Nowe otwarcie

O poukładanie klubu w wielu aspektach od początku roku dba nowy prezes, Wojciech Pertkiewicz. Jedną z kluczowych decyzji Pertkiewicza było zatrudnienie Łukasza Masłowskiego na funkcję dyrektora sportowego. Obaj panowie niedawno udzielili ciekawego wywiadu kanałowi Meczyki, w którym jasno dali do zrozumienia, że wiedzą na jakim etapie jest Jagiellonia. Obecny czas to „przebudowa klubu”, a za nią w spore mierze ma odpowiadać Maciej Stolarczyk, nowy szkoleniowiec Dumy Podlasia.

Po zwolnieniu Piotra Nowaka Jaga szukała szkoleniowca na polskim rynku. Ostatecznie padło na Stolarczyka, który ostatnie lata pracował w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Z tego co powszechnie wiadomo, 50-latek jest głodny codziennej pracy w klubie i czuje się podekscytowany możliwością podjęcia wyzwania w Białymstoku.

– Jagiellonia Białystok ma ogromny potencjał i ja chcę go uwolnić. Moja wyobraźnia nie ma granic, ale nie ukrywam, że chciałbym zająć z Jagiellonią jak najwyższe miejsce. Zdaję sobie sprawę z historii klubu i z tego, że brakuje w gablocie mistrzostwa – powiedział na swojej pierwszej konferencji w nowy klubie Stolarczyk.

A kim przyjdzie grać Maciejowi Stolarczykowi? Przede wszystkim kluczowe powinno okazać się przedłużenie umowy aż o trzy lata z Jesusem Imazem, co do pewnego momentu nie było wcale takie oczywiste. Klub zdołał także ponownie ściągnąć do siebie Marca Guala, który miał spory udział w zagwarantowaniu spokoju zespołowi podczas ubiegłej kampanii. Ciekawie wygląda także transfer Nene, a więc Portugalczyka, który z miejsca ma stać się podstawowym piłkarzem środka pola. Jeżeli zdrowie pozwoli, to w Białystoku liczą także na Ivana Runje. Chorwat z powodu kontuzji stracił cały poprzedni sezon, a przecież wcześniej był jednym z topowych zawodników na tej pozycji w Ekstraklasie.

Na koniec trzeba zadać sobie pytanie – czy w Jagiellonii można upatrywać czarnego konia nowych rozgrywek naszej ligi? Są ku temu powody, bo wydaje się, że Duma Podlasia wreszcie wychodzi na prostą. Pamiętajmy jednak, że to wciąż początek odbudowy Jagiellonii i wcale nie musi oznaczać to, że zespół znów będzie bił się o medale. Wyjście ze strefy przeciętności wydaje się jednak realnym celem i tego z pewnością oczekują kibice w Białymstoku.

 

fot. zrzut ekranu/JagaTV