Klaudia Miłek – prosto z kobiecej murawy

11.12.2023
W ubiegłym sezonie jesienią nie miała sobie równych, jeśli chodzi o strzelanie goli w ORLEN Ekstralidze. Zerwała jednak więzadło, przez co nie była w stanie walczyć o koronę królowej strzelczyń. Po sezonie Klaudia Miłek przeszła z Górnika Łęczna do Czarnych Sosnowiec, a ostatnio trafiła do bramki po raz pierwszy po wyleczeniu kontuzji. "Szczerze mówiąc, nie wiem nawet jak to opisać. To wielka radość" - przyznaje.

FutbolNews: Jeśli mam być szczery, zdziwił mnie twój transfer. Przeszłaś z Górnika do Czarnych akurat w momencie, gdy byłaś kontuzjowana. I gdy wiadomo było, że będziesz mogła wrócić na boisko dopiero po kilku miesiącach.

Klaudia Miłek (Czarni Sosnowiec): Rozmowy o transferze trwały od dłuższego czasu. Klub przedstawił mi fajny plan, opowiedział do czego będziemy dążyć. Dodatkowo po rozmowach z dziewczynami byłam świadoma, że w Łęcznej szykują się większe zmiany. To też był aspekt, który przybliżył mnie do decyzji o zmianie barw. I wydaje mi się, że dobrze zrobiłam. W Sosnowcu dobrze się mną zaopiekowano. Nikt nie pospieszał do powrotu, każda z moich dolegliwości była rozpatrywana. Regularnie przechodziłam badania, testy. Doprowadzono do tego, że gdy już wróciłam, jestem w pełni sił. W Górniku spędziłam fajny czas, ale cóż. To przeszłość.

– W barwach Górnika Łęczna, zanim doznałaś zerwania więzadła, byłaś królową strzelczyń jesieni. Nie bałaś się, że zmieniając klub trudniej będzie wrócić do takiej regularności w strzelaniu?

– Miałam takie myśli z tyłu głowy. Ale zawsze wychodzę z założenia, że liczy się drużyna. W Górniku dobrą dyspozycję strzelecką po części zawdzięczałam dziewczynom, z którymi byłam na boisku. Wiedziałam, kto jest w Sosnowcu, więc przychodziłam tu z wiarą, że to osoby, z którymi także będzie mi się dobrze grało. Już na starcie dziewczyny pokazały zresztą, że chcą, żebym dobrze się tu czuła. Cała drużyna wierzyła we mnie do końca rundy. To było miłe, że mimo, że się nie znałyśmy, dawały mi odczuć, że chcą, żebym w końcu strzeliła. Że wiedzą, jak ta bramka jest mi potrzebna. Myślę, że jeśli fajnie przepracujemy zimę, wiosną będziemy walczyć o podium. Bo z tej walki się nie wypisujemy.

– Jak smakuje pierwszy gol po takim czasie?

– Szczerze mówiąc nie wiem nawet jak to opisać. To wielka radość. To ciśnienie, które ze mnie zeszło. W meczu ze Śląskiem od początku czułam się dobrze. Wiedziałam, że to chyba ten moment. A radość z gola była tym większa, że wszyscy wokół też się cieszyli. Naprawdę czułam ogromne wsparcie. Mam nadzieję, że odwdzięczę się za nie w przyszłości dobrą grą.

– Ten gol zdjął z ciebie psychiczną blokadę?

– Na pewno. Ludzie z otoczenia mówili: „Miła, spokojnie, w końcu wejdzie”. Mówili, że mam się nie nakręcać. Ale ja byłam trochę niecierpliwa. Więc fajnie, że ten moment przyszedł na koniec rundy. To dużo daje. Nabrałam pewności siebie. Wiem, że wracam na właściwe tory i wciąż mogę być groźna dla przeciwniczek.

– Z jakim nastawieniem rozpoczynałyście w ogóle ten mecz ze Śląskiem? Sytuacja w tabeli była taka, że w razie zwycięstwa mogłyście awansować nawet na trzecie miejsce, ale w razie porażki – spaść na ósme.

– Po wcześniejszym meczu z Gdańskiem byłyśmy podrażnione. Nic tam nie szło po naszej myśli, popełniałyśmy multum błędów indywidualnych, a to przełożyło się na wynik. W meczu ze Śląskiem chciałyśmy więc pokazać, że to był tylko wypadek przy pracy. Że mamy nowy zespół, nowe dziewczyny, nowe pomysły na granie. Wyszłyśmy z determinacją, by pokazać, że na Stadionie Ludowym jesteśmy nie do zdarcia.

– Po zwycięstwie dołączyłyście do ścisłej czołówki, lądując ostatecznie na zimę na piątym miejscu. Ale jak spojrzeć na to, co działo się przed tym meczem, można chyba powiedzieć, że była to dla was rozczarowująca runda?

– Była. Wydaje mi się, że przed sezonem wiele osób mówiło w ciemno, że będziemy walczyć o mistrzostwo. Cóż, musimy wytrzymać presję i dograć z nią do końca sezonu. Pierwsze porażki pojawiły się szybko, na początku sezonu. One dały nam do myślenia. Jako zespół potrafiłyśmy się z nich podejść i wejść w kolejne spotkania z czystą głową. To plus. Minus jest natomiast taki, że czołówka odjechała.

– Wspomniałaś, że nie wypisujecie się z walki o podium. Trzecie miejsce to wasz cel

– Podium to nie tylko trzecie miejsce. Może będziemy wyżej. Liga już nie raz pokazała, że zdarzają się tu niespodzianki. A my, jeśli będziemy skuteczniejsze niż jesienią, powinnyśmy do każdego kolejnego starcia przystępować z myślą o wywalczeniu trzech punktów. Medal na pewno jest w zasięgu naszych rąk.

Materiał powstał we współpracy z ORLEN