Dyrektor Romy wyznaje: „jestem zmęczony”. Mówi też o Zalewskim

07.01.2024

Dyrektor Romy, Tiago Pinto, w porozumieniu z klubem, ogłosił ostatnio swoje odejście po zimowym oknie transferowym – będzie wolny od 3 lutego 2024 roku. Portugalski dyrektor sportowy dokonał ponad 20 ruchów do stołecznej drużyny, z których około połowę można określić mianem niewypałów. Do tej listy można zaliczyć z pewnością: Bryana Reynoldsa, Georginio Wijnalduma, Mady’ego Camarę, czy Renato Sanchesa. Do udanych: Paulo Dybalę, Ruiego Patricio, czy Stephana El Shaarawy’ego.

Tiago Pinto to też były dyrektor Benfiki. Udzielił wywiadu brytyjskiemu portalowi „The Athletic”. Powiedział tam o swoich odczuciach, a także zdradził wiele ciekawych informacji o tym, z jaką pracą zmierzył się w rzymskim klubie.

Nie jestem typem osoby, która próbuje pracować w jednym miejscu 15 lat i czuć się komfortowo. Lubię ryzykować, lubię wyzwania. Myślę, że mój czas w Romie dobiegł końca. Misja, którą miałem, dobiegła praktycznie końca. Osobiście czuję się zmęczony. Gdy przybyłem do Romy, mieliśmy na kontraktach ponad 70 piłkarzy. Większość z nich nie była w grupie kluczowych zawodników. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale każdy pamięta Pastore, Nzonziego, Santona. Do tego piłkarze jak Bianda, Coric czy Ricciardi. Wielu piłkarzy nie grało, a odbiło się na funduszu płacowym.

Tiago Pinto był w Romie od stycznia 2021 roku. W tym czasie Roma wygrała Ligę Konferencji w 2022 roku, a także dotarła do finału Ligi Europy w 2023 roku, gdzie w kontrowersyjnych okolicznościach i po wielu błędach sędziego Anthony’ego Taylora została pokonana przez Sevillę, choć dopiero po rzutach karnych.

Nie mogę jako dyrektor sportowy jedynie obwinić przeszłość i powiedzieć: każdy z tych piłkarzy jest bezwartościowy, pozbądźmy się ich. Nie, bo muszę dbać o klubowy majątek. To, co staraliśmy się osiągnąć w naszym składzie, korzystając z wypożyczeń i partnerstw z innymi klubami, polegało na znalezieniu najlepszych rozwiązań dla wszystkich.

Dyrektor Romy o Zalewskim

Wspomina też o tym, jak wdrażano między innymi reprezentanta Polski, Nicolę Zalewskiego, do pierwszej drużyny Romy.

W Romie wyselekcjonowaliśmy najlepszych z sektora młodzieżowego i pracowaliśmy z nimi jak z członkami pierwszej drużyny. Mieli psychologa, specjalistę od żywienia, specjalnego trenera. Ludzie z departamentu komunikacyjnego odbywali z nimi treningi medialne. Wszystko po to, aby zredukować dystans między młodzieżówkami a pierwszą drużyną. Częścią takiej grupy byli Nicola Zalewski i Edoardo Bove.

Portugalczyk zebrał się też na szczerość w kwestii Romy jako środowiska kibiców.

Myślę, że jeżeli zapytałbym fana Romy trzy lata temu, czy jest możliwe, by posiadać w jednym zespole Dybalę, Tammy’ego Abrahama, Lukaku i Mourinho, nazwaliby mnie szaleńcem. Myślę, że uczciwie będzie przyznać, że nie ma zbyt wielu takich atmosfer (w świecie futbolu na stadionach – przyp MZ) jak tutaj na Romie. Friedkinowie przywrócili jedność między miastem, a zespołem.

fot. PressFocus