Największy pechowiec XXI wieku kończy karierę
Hiszpański bramkarz jest jednym z największych pechowców w historii futbolu. Sergio Asenjo ogłosił, że kończy karierę sportową. Jak inaczej określić zawodnika, który czterokrotnie zrywał więzadło krzyżowe w kolanie? Mimo przeciwności losu za każdym wracał do uprawiania sportu. Teraz, w wieku 35 lat, zawiesza buty na kołku już na stałe.
Naznaczony pechem
Zerwać więzadło raz to już ogromna tragedia, historia futbolu zna przypadki zawodników, którzy wracali po dwukrotnym zerwaniu więzadła krzyżowego w kolanie jak chociażby Arkadiusz Milik. Znajdą się i tacy, których los doświadczył trzykrotnie, ale aż cztery razy? I to na tak wysokim poziomie? To wręcz niewiarygodny przykład niezłomności i silnego charakteru. Niejeden na jego miejscu już dawno skończyłby z futbolem i oddał się pracy społecznej, sadząc chociażby marchew – ale nie Sergio Asenjo.
¡GRACIAS FÚTBOL! pic.twitter.com/8EaOC03jPw
— Sergio Asenjo (@SergioAsenjo1) July 27, 2024
Karierę rozpoczynał w Realu Valladolid. Dobre występy skłoniły władze Atletico Madryt do sprowadzenia 20-letniego wówczas bramkarza. Tam z miejsca stał się pierwszym wyborem, a ławkę grzał mu inny znakomity bramkarz – David De Gea. Tak, Sergio Asenjo kiedyś był uważany za o wiele większy talent niż późniejszy bramkarz Manchesteru United.
W trakcie sezonu stracił miejsce w wyjściowym składzie, a kiedy wrócił do wyjściowej jedenastki zerwał więzadło krzyżowe po raz pierwszy w prawym kolanie, w meczu ze Sportingiem Gijon. Wrócił po sześciu miesiącach, ale na jego nieszczęście talent konkurenta eksplodował – aby grać udał się na wypożyczenie do Malagi. W czwartym meczu w barwach tej drużyny – przeciwko Sevilli ponownie zerwał więzadło.
Znowu wrócił, ale już tylko na ławkę w Atletico. David De Gea trafił do „Czerwonych Diabłów”, a w jego miejsce wypożyczono pewnego Belga – Thibaut Courtois się nazywał. Sergio Asenjo nie miał szans na grę i po dwóch sezonach noszenia bidonu za Belgiem trafił do Villarrealu.
Villarreal uratował mu karierę
Tam wreszcie znalazł swoje miejsce. Sergio Asenjo z miejsca wskoczył między słupki bramki „Żółtej Łodzi Podwodnej” i rozgrywał spektakularny sezon – doczekał się nawet upragnionego powołania do reprezentacji Hiszpanii. Aż nadeszła 34. kolejka La Liga i mecz z… Atletico Madryt. W 85 minucie spotkania po raz trzeci bramkarz zerwał więzadło krzyżowe w prawym kolanie. „Teraz to już na pewno nie wróci”, „dla swojego dobra powinien zakończyć karierę” – tego typu głosy towarzyszyły tej kontuzji.
Tym razem jego rozbrat z piłką trwał prawie rok. I znowu wrócił. Wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce po raz kolejny – wydawało się, że gorzej już być nie może. Bo co? Co byłoby w stanie złamać tak doświadczonego kontuzjami piłkarza?
Kontuzja nie boli. W moim przypadku to był moment, który bolał. Byłem w najlepszym momencie mojej kariery, wracając do reprezentacji i mając najlepsze wyniki w życiu, a wszystko znowu skończyło się z powodu mojego kolana. To nie był niezwykły incydent… Bardziej bolało, że spadłem na ten poziom i musiałem zaczynać od nowa. Trzecie… tutaj w Villarreal, psychicznie było bardzo skomplikowane. Operacja była inna, wzmocnili mi kolano, aby było bardziej stabilne, a rekonwalescencja była wolniejsza.
Sergio Asenjo grał spektakularnie. W 24 meczach zachował 12 czystych kont w przeciętnym Villarrealu i to w dużej mierze dzięki niemu klub miał prawo marzyć o europejskich pucharach. Aż do meczu z Realem Madryt w 24. kolejce, kiedy czwarty raz zerwał więzadło. Tym razem nie prawe, lecz lewe kolano ucierpiało – tego jeszcze nie było, coś nowego – żartował sobie bramkarz, wobec którego ponownie wyciągano kartę „kończ karierę chłopie, bo nie będziesz mógł chodzić na starość”.
Nie poddał się. Wrócił po raz czwarty w połowie sezonu 2017/2018. Jak sam wspomina – wsparcie, które otrzymywał zewsząd motywowało go do ciężkiej pracy. Przez kolejne cztery sezony kontuzje trzymały się od niego z dala, a on ustabilizował swoją pozycję jako jeden z najlepszych bramkarzy w lidze hiszpańskiej – nie najlepszy, ale taki, na którym zawsze można polegać.
Te kolana uczyniły mnie tym, kim jestem teraz. Musiałem je naprawić i to trudne, ale kiedy na nie patrzę, widzę w nich bramkarza, którym jestem, który przez 10 lat doprowadził mnie do pierwszej ligi. Nie wstydzę się widzieć blizn. Nie myślałem, że powinienem zakończyć karierę. Pomoc nadeszła od wszystkich. Pepe Reina, Iker Casillas, Victor Valdes, Marc-Andre Ter Stegen, którzy pisali do mnie co miesiąc… To zaszczyt otrzymywać wiadomości od tych wspaniałych bramkarzy.
Przed sezonem 2022/2023 wrócił do Realu Valladolid, gdzie rozpoczynał karierę i skąd wypłynął na szerokie wody. W marcu 2023 r. Sergio Asenjo został wybrany do historycznej jedenastki Villarrealu, zgodnie z wyborem kibiców „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Od września 2023 był bez klubu i po roku na bezrobociu zdecydował się zakończyć piłkarską karierę. Ponad 350 występów w hiszpańskich rozgrywkach i jeden jedyny mecz w „La Furia Roja” w 2016 roku przeciwko Bośni i Hercegowinie. Powinno być ich o wiele więcej, gdyby zdrowie mu dopisywało…
fot. screen YouTube/Villarreal CF