Włochy: Trener wbiegł na boisko i… zatrzymał kontrę
Włochy to kraina losowymi zdarzeniami futbolowymi płynąca. Kilka lat temu mieliśmy do czynienia z udawanym testem językowym Luisa Suareza przed transferem do Juventusu, bardzo mocnym zawyżaniem cen za piłkarzy (Simone Muratore do Atalanty za osiem milionów, wartość TM – 125 tysięcy euro). W miniony weekend doszło do kolejnego tzw. losowego momentu. Trener drużyny z szóstego poziomu… wbiegł na murawę, aby przerwać groźną kontrę rywali.
Włochy: Trener zatrzymał kontrę wbiegając na boisko
Do sytuacji doszło 8 września podczas meczu Promozione Girone C (włoska szósta liga, grupa trzecia) w regionie Toskanii. Pontassieve podjęło w meczu 1. kolejki sezonu drużynę Marino Mercato Subbiano. W spotkaniu w liczącej 16 drużyn grupie tego regionu doszło do niecodziennego zdarzenia. Gdy zespół Pontassieve ruszał z bardzo groźną kontrą, do gry wkroczył…. trener Subbiano Alessio Guidotti.
Szkoleniowiec gości zatrzymał kontrę, wbiegając na boisko. Co najśmieszniejsze w całej sytuacji, próbował wmówić sędziemu, że nic takiego się nie stało. Nie przekonało to arbitra, który ukarał go czerwoną kartką. Mecz ten skończył się bezbramkowym remisem. Po prostu Włochy… Komentarz dziennikarza „Football Italia” Lorenzo Bettoniego, który wstawił ten filmik na social media jest bardzo wymowny: Najbardziej oczywista czerwona kartka w historii futbolu.
Italy's 6th division (Promozione) 🇮🇹
Pontassieve v Subbiano, the visitors' coach enters the pitch to stop a counter-attack 🫢
Most obvious red card in football's history 🟥 pic.twitter.com/UtsquhfQ9E
— Lorenzo Bettoni (@LoreBetto) September 8, 2024
Według informacji z Włoch trener Guidotti pozostanie na stanowisku. Po spotkaniu sugestie mówiły jakoby szkoleniowiec Subbiano mógł zostać zwolniony – tak ma się jednak nie stać. Klub napisał, że jest głęboko zasmucony zaistniałą sytuacją, ale nie spowoduje ona wyrzucenia trenera. Oto oświadczenie Subbiano:
Pewne incydenty nigdy nie powinny się zdarzać, a my z pewnością jesteśmy pierwszymi, którzy się przez to denerwują. W niedzielę wszyscy stajemy się kibicami piłki nożnej, którzy przychodzą oglądać mecze i są napędzani pasją. Uzyskanie w ten sposób przewagi jest niesprawiedliwe i zasługuje na karę, a częściowo już się to zdarzyło. Jednocześnie jesteśmy przekonani, że nie był to incydent z użyciem przemocy, a jeszcze bardziej zdajemy sobie sprawę, że nasz trener Guidotti jest pierwszym, który tego zajścia żałuje. Nie ma wiele do dodania. Mamy nadzieję, że ton rozmów będzie łagodniejszy, gdyż był on równie nieprzyjemny, co sam incydent.
Zatrzymanie akcji rywala w sposób niecodzienny
To nie pierwszy taki przypadek, że w nietypowy sposób zatrzymano groźną akcję zmierzającą pod bramkę rywala. W meczu KNVB Beker (Puchar Holandii) w 2000 roku jesienią doszło do równie kuriozalnego zdarzenia.
W tamtym spotkaniu NEC Nijmegen podejmowało De Treffers, klub amatorski. Był to mecz grupowy w tych rozgrywkach. Amatorzy prowadzili ze znanym zespołem 1:0, aż do piłki podszedł Jack de Gier. Ominął on bramkarza niżej notowanego rywala i skierował piłkę w stronę pustej bramki. Odruch Pawłowa jednak włączył się Janowi Maasowi, fizjoterapeucie De Treffers. Wtargnął on na boisko i… wybił piłkę głową! Cały stadion, łącznie z komentatorem spotkania nie wiedział o co tu chodzi, totalnie nikt się tego nie spodziewał. NEC i tak wygrało finalnie ten mecz 2:1.
Nie tylko Włochy i Holandia doświadczyły takiej sytuacji. W 2018 roku doszło do spotkania w ramach trzeciej ligi argentyńskiej. W meczu pomiędzy Juventud Unida a Defensores de Belgrano de Villa Ramallo zakończonym wynikiem 3:0 dla tych pierwszych w pewnym momencie… wbiegł na murawę pies. Pech (lub szczęście) chciał, że zablokował on piłkę zmierzającą prosto do bramki. Pies nie miał jednak takich intencji! Gdy widział piłkę, to próbował nią nie oberwać. No i mu się nie udało.
Fot. screen X/ Lorenzo Bettoni