Manchester United rozwalcowany przez Tottenham. Czerwona kartka Fernandesa

29.09.2024

Manchester United nie miał żadnych argumentów i przegrał z Tottenhamem 0:3 na Old Trafford, grając przez większość meczu w osłabieniu. Piłkarze Erika ten Haga nawet w 11 na 11 mieli problemy z świetnie dysponowaną drużyną „Kogutów”. Potem było jeszcze gorzej. Kapitalne zawody rozegrał Dejan Kulusevski, który wszedł w buty Heung-Mina Sona podczas jego nieobecności. Z czerwoną kartką z boiska wyleciał Bruno Fernandes. 

Manchester United oraz Tottenham nie najlepiej rozpoczęły ligowe zmagania. Obydwa kluby przed starciem okupowały miejsca w środkowej części tabeli. Miały nawet taki sam bilans: dwa zwycięstwa, dwie porażki oraz remis. „Koguty” w ostatnim swoim meczu zdemolowały Karabach 3:0 w ramach rozgrywek Ligi Europy. „Czerwone Diabły” z kolei nie zaprezentowały się najlepiej w europejskich pucharach i na własnym stadionie tylko zremisowały z Twente 1:1.

Manchester United na kolanach już w pierwszej połowie

Goście zameldowali się na Old Trafford bez swojego kluczowego zawodnika. Heung-Min Son doznał urazu podczas ostatniego meczu i mimo że odbył trening z drużyną, nie zdołał w pełni wyleczyć się na ligową potyczkę.

Już od samego początku Manchester United miał problem z wyjściem spod własnego pola karnego. Udało im się w jednej z akcji uciec od pressingu Tottenhamu i od razu ruszyli z kontrą. Marcus Rashford nie dogadał się jednak z Alejandro Garnacho, co znakomicie wykorzystał Micky van de Ven. Przejął piłkę i przebiegł z nią całe boisko. Wbiegł w pole karne gospodarzy, a następnie wyłożył futbolówkę do Brennana Johnsona. Walijczyk nie miał najmniejszego problemu wpakować jej do pustej bramki i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 1:0. Wstydliwa akcja dla defensywy United.

W 10. minucie Andre Onana znakomicie zagrał przez całe boisko do Marcusa Rashforda. Anglik urwał się obrońcom i stanął do bezpośredniego pojedynku z bramkarzem. Naciskany oddał jednak słaby strzał po krótkim słupku, który nie miał prawa zaskoczyć Guglielmo Vicario. Chwilę później ponownie zaatakowały „Koguty”. James Maddison świetnie przyjął piłkę w polu karnym i próbował sprytnie przelobować Andre Onanę. Kameruńczyk w tej sytuacji przyjął uderzenie na głowę, dzięki czemu uratował drużynę przed stratą kolejnego gola.

W 20. minucie Tottenham znowu mógł zaskoczyć United po kontrze. Brennan Johnson miał dużo wolnego miejsca w polu karnym po zagraniu od Dejana Kulusevskiego. Szwed grał od początku do końca tego meczu re-we-la-cyj-nie. Oddał mocny strzał po ziemi, jednak trafił tylko w słupek. Następnie ponownie zawitaliśmy pod bramką gości. Piłkarze United ładnie rozgrywali piłkę blisko pola karnego. Kobbie Mainoo wbiegł w szesnastkę, a następnie zagrał do środka do Joshua’y Zirkzee. Holender nie trafił czysto w piłkę i Vicario nie miał problemów ze złapaniem piłki.

W 37. minucie Manchester United znalazł się na połowie Tottenhamu. Marcus Rashford dośrodkował piłkę w pole karne z lewego skrzydła wprost do Alejandro Garnacho. Argentyńczyk był bliski szczęścia, ponieważ jego mocne uderzenie z woleja trafiło w słupek. Następnie „Koguty” ponownie po szybkiej kontrze mogły podwyższyć rezultat. Dejan Kulusevski zagrał prostopadłą piłkę do Timo Wernera, a ten odskoczył obrońcom i stanął do bezpośredniego pojedynku z Andre Onaną. Bramkarz United zachował spokój i wyszedł zwycięsko w tej sytuacji.

Dyskusyjna czerwona kartka

Chwilę przed końcem pierwszej połowy słabo grający Manchester United stracił swojego rozgrywającego i sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Bruno Fernandes zachował się w głupi sposób. Poślizgnął się, lecz nie odpuścił, tylko podniesioną nogą trafił w piszczel Jamesa Maddisona. Nie miał szans na zagarnięcie piłki. Sędzia nie wahał się ani przez moment i pokazał kapitanowi „Czerwonych Diabłów” czerwoną kartkę.

Sytuacja ta wywołała dyskusje, bowiem Fernandes nie sfaulował Maddisona brutalnie i na ewidentną czerwoną kartkę, tylko lekko go „skrobnął”. Wydaje się jednak, że arbiter wyrzucił go z boiska za sam zamiar, gdyż sam faul (jako skutek) nie był aż tak brutalny. Fernandes jednak wysoko podniósł nogę.

Tottenham się nie spocił

Tottenham wyszedł na dwubramkowe prowadzenie niemal od razu po wznowieniu gry. Aktywny w tym spotkaniu Brennan Johnson miał mnóstwo wolnego miejsca na prawym skrzydle. Zagrał piłkę, która odbiła się jeszcze lekko od Matthijsa de Ligta i poleciała akurat idealnie w kierunku wbiegającego w pole karne Dejana Kulusevskiego, a ten przerzucił piłkę nad interweniującym Andre Onaną i podwyższył rezultat na 2:0.

W 56. minucie ponownie – niemal tak jak w pierwszej połowie – Dejan Kulusevski wypuścił Timo Wernera do pojedynku sam na sam z bramkarzem, który znów wygrał Andre Onana. Manchester United próbował się odgryzać. Pięć minut później Marcus Rashford posłał dośrodkowanie w pole karne gości. Piłka po rykoszecie od Alejandro Garnacho odbiła się od ręki Cristiana Romero. Sędzia wstrzymał grę, jednak po sygnale z VAR-u, dał jasno do zrozumienia, że nie wskaże na jedenasty metr.

W 69. minucie Lisandro Martinez piękną wypuścił wbiegającego w pole karne Casemiro. Brazylijczyk zdecydował się na odważne uderzenie z powietrza i futbolówka minimalnie minęła dalszy słupek.

W 77. minucie „Koguty” zaskoczyły United z rzutu rożnego. Lucas Bergvall dośrodkował wprost na głowę Pepe Sarra, który przedłużył dogranie do Dominika Solanke. Angielski napastnik tylko dołożył nogę i strzelił gola w trzecim kolejnym meczu. Anglik jest w świetnej formie. W samej końcówce Solanke mógł strzelić trzeciego. Pedro Porro znakomicie dostarczył mu piłkę i Solanke miał jedynie przed sobą w polu karnym Andre Onanę. Przegrał ten pojedynek.

Tottenham zasłużenie zwyciężył na Old Trafford 2:0. Bohaterem spotkania bez wątpienia był Dejan Kulusevski. Był inicjatorem wielu akcji swojej drużyny oraz strzelił gola. Co jest najbardziej zawstydzające dla Manchesteru United? Że Tottenham wykreował wyższy współczynnik expected goals (5.33) na Old Trafford niż „Czerwone Diabły” we wszystkich swoich meczach domowych w tym sezonie razem wziętych. Gdyby nie rewelacyjny Andre Onana, to mecz skończyłby się wynikiem 5:0 lub 6:0.

Fot. screen viaplay