Co to był za mecz! Atletico Madryt wróciło z piekła

Napisane przez Krzysztof Małek, 08 grudnia 2024

Mecz Atletico Madryt z Sevillą zakończył nam niedzielne granie w 16. kolejce La Liga. Gospodarze tak jak Real mieli wykorzystać potknięcie Barcelony z Betisem i odrobić do lidera kilka punktów w tabeli. Tymczasem kibice zgromadzeni na Riyadh Metropolitano przeżyli szok, bowiem omal ich ulubieńcy nie przegrali meczu. Ostatecznie podopieczni Cholo Simeone pokonali rywala 4:3.

Atletico Madryt z piekła do nieba

Atletico Madryt miało za sobą świetne tygodnie. W listopadzie podopieczni Cholo Simeone nie przegrali meczu. Co więcej, stracili wówczas tylko jedną bramkę – przeciwko Deportivo Alaves. Wydawało się, że drużyna wreszcie złapała wiatr w żagle po przeciętnym początku sezonu. Tymczasem w meczu z Sevillą omal gospodarze nie przegrali.

Lepiej się ten mecz dla Atleti zacząć nie mógł. Już w 10. minucie gola na 1:0 strzelił Rodrigo de Paul. Argentyńczyk popisał się kapitalnym strzałem z dystansu, przy którym bramkarz Alvaro Fernandez nie miał największych szans. To znamienne, bo jakiś czas temu de Paul był wygwizdywany po słabych występach.

Wydawało się, że ten świetny początek po bramce Rodrigo de Paula zapoczątkuje kolejne zwycięstwo. Tymczasem podopieczni Cholo Simeone musieli gonić wynik. „Los Colchoneros” byli totalnie zaskoczeni takim, a nie innym przebiegiem spraw. Ta pogoń wzięła się w zasadzie z niczego. Jeszcze przed zmianami w składzie gola kontaktowego w 62. minucie strzelił „Król Madrytu” Antoine Griezmann. Tak jak po stronie gości można było chwalić grę podaniami, tak tutaj pięknym podaniem do Francuza popisał się Pablo Barrios.

Ten gol pchnął w gospodarzy nowe siły. Przy wyniku 1:3 można już było snuć wnioski o sensacyjnej porażce. Tymczasem swoje zrobiły zmiany, jakich dokonał Cholo Simeone. Przede wszystkim wejście Sorlotha dużo dało, choć ten marnował sytuację za sytuacją. Norweg dostawał wiele piłek, ale jakimś cudem nie potrafił strzelić gola.

Inni zmiennicy dali już więcej. Bohaterem gospodarzy okazał się Samuel Lino. Brazylijczyk w 80. minucie oddał strzał, który w pewnej chwili mógł się wydawać strzałem desperackim. Nic bardziej mylnego. To był piękny gol Brazylijczyka. Tym sposobem było już 3:3.

Kiedy wydawało się, że już padnie remis, to do głosu doszedł ulubieniec publiczności Antoine Griezmann. Francuz w doliczonym czasie gry zapewnił cenne zwycięstwo swojej drużynie. Asystę przy jego trafieniu Samuel Lino. Cóż to było za wejście Brazylijczyka, który zanotował gola i asystę w ciągu 15 minut gry, jakie spędził na boisku Riyadh Metropolitano.

Jeśli Atletico strzelało w tym sezonie jako pierwsze gola to nie przegrywało. Mało tego, w tym sezonie ligowym do tego meczu drużyna ta nie zaznała smaku porażki na własnym stadionie. Tylko w Lidze Mistrzów przełamało ich Lille, które pod koniec października sensacyjnie pokonało „Los Colchoneros” 3:1. Ta wygrana nad Sevillą to już dziewiąte zwycięstwo Atletico Madryt w tym sezonie – wliczając wszystkie rozgrywki. To jednak nie zmienia nic w tabeli La Liga. Atleti pozostaje na trzecim miejscu w tabeli.

Sevilla zaskoczyła

Sevilla w tym sezonie to jedna wielka sinusoida. Nie inaczej było na Riyadh Metropolitano. Znowu ten wózek musiał ciągnąć na swoich barkach jeden człowiek – Dodi Lukebakio. To właśnie Belg dość szybko, bo już po dwóch minutach od straty bramki, wyrównał stan meczu. 27-latek dostał piłkę po rzucie rożnym, oszukał Juliana Alvareza i precyzyjnym strzałem pokonał Jana Oblaka. To był już siódmy gol w tym sezonie La Liga w wykonaniu gracza „Los Nervionenses”.

To był tylko początek świetnej gry, jaką tego wieczoru zaprezentowali podopieczni Garcii Pimienty. Po pół godzinie gry Sevilla prowadziła już 2:1. Autorem gola okazał się Isaac Romero. To była świetna akcja gości. Znakomitym ”passem” popisał się w tej sytuacji Kike Salas, który niemal w punkt podał do Romero, dla którego to był premierowy gol w obecnej kampanii.

Sevilla zaskakująco przejęła grę. Krótkie podania i posiadanie piłki robiły swoje. Dowód tego widzieliśmy przy bramce na 3:1 w 57. minucie. Strzelcem tym razem okazał się Juanlu Sanchez, który świetnie wbiegł w pole karne przy podaniu Kike Salasa. Ten zanotował już drugą asystę tego wieczoru.

To by było jednak na tyle, jeśli chodzi o zaskakująco dobrą grę Sevilli. Po ich stronie wyszły braki kadrowe. Źle wyglądała przede wszystkim obrona. To na konto Jose Carmony i Loica Bade idą straty bramek. Również Alvaro Fernandez mógł się lepiej zachować w kilku sytuacjach. Wychowanek Osasuny ostatnio zastąpił Orjana Nylanda w bramce, który leczy kontuzję naderwania więzadeł.

Dla Sevilli to już siódma porażka w tym sezonie i trzecia w ostatnich pięciu meczach. Podopieczni Garcii Pimienty na razie nie muszą się jeszcze martwić, ale niebezpiecznie osuwają się w tabeli. Daleko im jeszcze do strefy spadkowej, ale trzeba się mieć na baczności. W następnej kolejce Sevilla zagra u siebie z Celtą Vigo.

fot. screen Canal Plus Online

1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)