Liverpool lepszy od Southampton w Carabao Cup. „The Reds” wciąż w grze o kolejne trofeum

Napisane przez Mateusz Dukat, 18 grudnia 2024
Liverpool

Mimo, że rozgrywki Carabao Cup często traktowane są jakie angielski puchar trzeciej kategorii, to tego grudniowego wieczoru obejrzeliśmy kilka niezłych meczów, których poziom zdecydowanie nie odbiegał od tych na poziomie Premier League. Jednym z takich starć zdecydowanie była potyczka między będącym w świetnej formie Liverpoolem, a mierzącym się z kryzysem Southampton. Ostatecznie na St. Mary’s Stadium zwyciężyli „The Reds”, którzy pokonali gospodarzy 2:1. Tym samym zespół z miasta Beatelsów zameldował się w półfinale rozgrywek. 

Początek bez fajerwerków

Pierwsze fragmenty spotkania zdecydowanie nie należały do najciekawszych. Takiemu stanu rzeczy winne było kilka czynników, natomiast jako główne zdecydowanie należy wskazać pogodę (w Southampton siąpił mocny deszcz) oraz roszady w zespole Liverpoolu. Brak największych gwiazd ekipy „The Reds” szczególnie był widoczny w przypadku wyprowadzania akcji ofensywnych, kiedy znać o sobie dawała absencja takich zawodników jak Mohammed Salah czy Virgil van Dijk.

Obowiązek kreowania szans na swoje barki próbował brać prawy obrońca, a także kapitan podopiecznych Arne Slota – Trent Alexander-Arnold. Reprezentant Anglii zupełnie jednak nie radził sobie w tej roli i zdecydowana większość wykonywanych przez niego długich podań kończyła pod nogami graczy Southampton lub… na trybunach.

Pierwsze poważne sytuacje zespół Liverpoolu stworzył sobie w okolicach piętnastej minuty, kiedy to prawie w sytuacji „sam na sam” znalazł się napastnik gości – Darwin Nunez. Kiedy Urugwajczyk w myślach już układał sobie piłkę do strzału, nagle efektownym wślizgiem popisał się Jan Bednarek. Reprezentant Polski w ostatnim momencie wytrącił futbolówkę spod nóg Nuneza i zażegnał zagrożenie pod własną bramką.

Worek otwarty

W 24. minucie były snajper Benfici dopiął jednak swego i w końcu otworzył wynik na St. Mary’s Stadium. Urugwajczyk tym razem zdołał stanąć „oko w oko” z bramkarzem gospodarzy – Alexem McCarthy’m. Nunez ze stoickim spokojem zmylił golkipera Southampton i uderzył tak, że kibice „Świętych” musieli się pogodzić ze stratą gola.

Przy golu na 1:0 swój niechlubny udział miał również wspominany już Jan Bednarek. Polak podaniu Alexandra-Arnolda podbił piłkę tak, że ta trafiła prosto do napastnika „The Reds”. W tej sytuacji mieliśmy jednak do czynienia ze sporą porcją przypadku, co powoduje, że ciężko w stu procentach winić za tę bramkę defensora „Biało-Czerwonych”.

Zespół Liverpoolu nie zamierzał się zatrzymywać, czego wyraz podopieczni Arne Slota (przebywającego na trybunach) dali już 32. minucie. Wówczas pod składnej akcji i asyście Holendra – Cody’ego Gakpo rezultat na 2:0 podwyższył wracający po kontuzji Harvey Elliot. Angielski skrzydłowy w tym sezonie nie jest ważną postacią w zespole, natomiast – kto wie – może gol strzelony przeciwko Southampton będzie początkiem przełamania 21-latka.

Przebudzenie gospodarzy

Druga połowa meczu rozpoczęła się od mocnego akcentu ze strony gospodarzy. Po dobrym okresie zespołu Southampton gola kontaktowego strzelił napastnik – Cameron Archer. Angielski napastnik z przeszłością w Sheffield United i Aston Villa najpierw zszedł na swoją lepszą, prawą nogę, po czym oddał strzał prosto w okienko bramki Kaomhina Kellehera. Irlandzki golkiper był zupełnie bezradny wobec wspaniałego uderzenia Archera, co zmusiło go do wyciągania piłki z siatki.

Po stracie gola poddany presji zespół Liverpoolu zaczął grać odważniej w ataku, do czego z pewnością przyczyniły się zmiany. Od razu po przerwie na boisku pojawił się głodny gry Federico Chiesa, który kilkukrotnie próbował ciekawych dryblingów, a nawet zakładania „siatek” rywalom.

Końcowe minuty meczu Liverpool – Southampton obfitowały raczej w szarpaną grę i spokojne rozgrywanie akcji z obu z stron. Siłą rzeczy na ofensywny rock&roll w ostatnich fragmentach spotkania postawił zespół Southampton, który w pewnym momencie zepchnął piłkarzy „The Reds” do obrony.

Po zamieszaniu w polu karnym Liverpoolu wynikającym ze stałego fragmentu gry swoich strzałów próbowali afrykańscy zmiennicy – Kamaldeen Sulemana (Ghana) oraz Paul Onuachu (Nigeria), natomiast ze wszystkich szans „Świętych” najlepszą zdecydowanie miał Ben Berenton Diaz. Ostatecznie jednak Chilijczyk uderzył niecelnie, czym wywołał wielki jęk zawody na St Mary’s Stadium.

Po okazjach gospodarzy przypieczętować wynik próbowali także przyjezdni, natomiast ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2:1 dla podopiecznych Arne Slota. Już w doliczonym czasie gry nie obyło się bez kontrowersji, gdyż obrońca Liverpoolu – Jarell Quansah ewidentnie nieprzepisowo zatrzymał jednego z piłkarzy Southampton. Arbiter główny – Simon Cooper nie zatrzymał jednak gry, czym zdecydowanie wywołał spore kontrowersje. Interweniować nie mógł także system VAR, gdyż na tym etapie Carabao Cup go po prostu… nie ma.

fot. screen – X

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

Odbierz 250 zł dla nowych graczy Betfan
Za wygraną Arsenalu lub Manchester City
Arsenal vs Manchester City
Powyżej 2,5 bramki w meczu
kurs
1,74