Remontada w pięć minut! Arsenal dalej rządzi w północnym Londynie

Napisane przez Maciej Bartkowiak, 15 stycznia 2025

Hitem 21. kolejki Premier League było starcie na Emirates Stadium pomiędzy Arsenalem a Tottenhamem. 197. derby północnego Londynu zakończyły się zwycięstwem ”Kanonierów” 2:1. Mimo dominacji ze strony gospodarzy to zespół Ange’a Postecoglou niespodziewanie jako pierwszy wyszedł na prowadzenie. Jednak jeszcze przed przerwą podopieczni Mikela Artety zdołali odwrócić losy tej rywalizacji o 180 stopni.

Historyczne derby północnego Londynu

Po raz pierwszy w historii Premier League w wyjściowych składach na derby północnego Londynu znalazło się trzech piłkarzy w wieku 18 lat lub młodszych. Trener Arsenalu Mikel Arteta na lewej stronie defensywy wystawił Mylesa Lewisa-Skelly’ego. Pierwszy raz od czasu debiutu w seniorskim zespole ”The Gunners” trzeci mecz z rzędu rozpoczął w wyjściowym składzie. Z kolei Ange Postecoglou w pierwszym składzie umieścił aż dwóch 18-latków – Archiego Gray’a oraz Lucasa Bergvalla. Dla całej trójki były to pierwsze w karierze derby północnego Londynu.

Oba zespoły przystępowały do 197. derbów północnego Londynu trzy dni po nieudanych potyczkach w FA Cup. Choć Tottenham awansował do IV rundy tych rozgrywek, wyeliminował Tamworth dopiero po dogrywce. W ciągu 90 minut Spurs nie potrafili przełamać defensywy piątoligowca, który nigdy w historii nie grał na profesjonalnym poziomie. Mało tego, to piłkarze Tamworth pokazywali się w podstawowym czasie gry z lepszej strony. Dopiero dzięki zmiennikom już po upływie 100. minuty ”Kogutom” udało się trzykrotnie wbić piłkę do siatki.

Arsenal zaś piąty raz z rzędu nie dotrze do V rundy FA Cup, a po raz trzeci w tym czasie odpadł już w III rundzie tych rozgrywek. Mimo gry przez godzinę w przewadze nie potrafili objąć prowadzenia w starciu z Manchesterem United. Co więcej, w 72. minucie rzut karny zmarnował Martin Odegaard, a w serii rzutów karnych Kai Havertz, który zresztą w trakcie regulaminowego czasu gry zaliczył kilka koszmarnych pudeł. Zawodnicy ”Czerwonych Diabłów” swoje jedenastki wykonywali zaś perfekcyjnie i wygrali konkurs rzutów karnych 5:3.

Arsenal przeważał, ale to Tottenham strzelił pierwszy

Główny antybohater porażki z Manchesterem United – Kai Havertz już w trzeciej minucie nacisnął na 18-letniego Gray’a, w wyniku czego ten zagrał pod nogi swojego rówieśnika – Mylesa Lewisa Skelly’ego. Ten po chwili posłał prostopadłe podanie do niepilnowanego Raheema Sterlinga, który jednak stracił piłkę po przyjęciu jej w polu karnym Spurs. Napór zawodników Arsenalu nie ustawał i 10 minut później fanom gości znów mogły zadrżeć serca, gdy do strzału w ich ”szesnastce” doszedł niepilnowany Trossard, ale uderzenie zablokował Dragusin.

Bliski koszmarnego błędu w 17. minucie był debiutujący w Premier League Antonin Kinsky. Do próbującego rozegrać piłkę bramkarza doskoczył Havertz, ale Czech zdążył złapać futbolówkę nim jego rywal doszedł do strzału. Podobna sytuacja miała miejsce cztery minuty później, ale paradoksalnie przerodziła się ona w pierwszy wypad zespołu Ange’a Postecoglou pod bramkę Arsenalu. Po wrzutce Djeda Spence’a z lewego sektora piłkę sprzed nosa Dominikowi Solanke sprzątnął Gabriel Magalhaes, ale na tym nie koniec zagrożenia z ich strony.

Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do piłki najwyżej wyskoczył Dragusin, a następnie przebił się z nią Dejan Kulusevski. Świetną interwencją po jego strzale z bliska popisał się Raya. Podobnie, jak w przegranych w ubiegłym tygodniu pucharowych meczach z Newcastle i Man United, Arsenal dominował, ale to przeciwnik wyprowadził cios jako pierwszy. Choć w 24. minucie Gabriel wybił piłkę głową po centrze z prawego sektora, dopadł do niej niepilnowany na przedpolu Son. Oddał strzał ”z woleja”, a piłka wylądowała w bramce.

Remontada w pięć minut na wagę zwycięstwa

W pucharowym starciu z Manchesterem United po kilkunastu minutach do wyrównania doprowadził Gabriel Magalhaes. Podobnie było przeciwko Tottenhamowi, lecz trafienie zostało zaliczone Brazylijczykowi, choć odegrał on kluczową rolę. Głębokie dośrodkowanie z rzutu rożnego w jego kierunku posłał Declan Rice, ale Dragusin sprzątnął mu piłkę sprzed nosa. Pech chciał, że nabity został napastnik Spurs Dominic Solanke i to jemu zaliczono trafienie samobójcze. Dodajmy jednak, że Arsenalowi ten rzut rożny się nie należał.

Piłka po zablokowaniu dośrodkowania przez Pedro Porro odbiła się jeszcze od Trossarda. Belg znalazł się w centrum zdarzeń również pięć minut później, bowiem krótko przed upływem podstawowego czasu gry wyprowadził ”Kanonierów” na prowadzenie. Futbolówkę w środku pola stracił Yves Bissouma, a następnie Martin Odegaard zagrał do wbiegającego lewym skrzydłem Trossarda. Ten po wejściu w pole karne przymierzył w kierunku dalszego słupka. Błąd popełnił Kinsky, który przepuścił piłkę i ta wylądowała w bramce.

 

W 57. minucie znów zakotłowało się pod bramką Tottenhamu. Thomas Partey odebrał futbolówkę niedaleko pola karnego rywali. Piłka następnie trafiła do Havertza, ale Niemiec nie zdecydował się na strzał, a wystawił ją Sterlingowi. Ten jednak… nie trafił w nią. Niedługo później pierwszy ligowy występ wypożyczonego z Chelsea skrzydłowego w wyjściowej XI od trzech miesięcy dobiegł końca. Kwadrans później to Partey aż dwa razy w ciągu kilku sekund stracił piłkę niedaleko własnej bramki, ale na jego szczęście strzał Solankego zablokował Gabriel.

Gwóźdź do trumny gości w 84. minucie mógł wbić Odegaard, ale mimo strzału z bliskiej odległości jego lepszą, lewą nogą, piłka nie poleciała nawet w światło bramki. Liczne niewykorzystane sytuacje mogły się zemścić na wicemistrzach Anglii w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Z prawego sektora pola karnego strzał na bliższy słupek oddał Pedro Porro, ale piłka trafiła jedynie w obramowanie bramki. Tym samym Arsenal zaliczył już 14. z rzędu ligowe derby północnego Londynu bez porażki (dziewięć zwycięstw, pięć remisów).

Było to także 84. zwycięstwo ”The Gunners” w całej ich rywalizacji z Tottenhamem. Do tego po raz pierwszy w historii Premier League ”Kanonierzy” trzeci raz z rzędu pokonali Spurs. Arsenal utrzymał drugą pozycję w tabeli, a dzięki remisowi Nottingham i Liverpoolu w bezpośrednim starciu tych drużyn ich strata do ”The Reds” zmniejszyła się do czterech punktów, a przewaga nad trzecim Forest wzrosła do dwóch oczek. Tottenham zaś tę kolejkę może zakończyć na… 14. miejscu. Tak się stanie, jeśli Man United pokona Southampton.

fot. screen Viaplay

1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)