Legia – Wisła: Klasyk, który odszedł do lamusa

27.10.2019

Jeszcze dziesięć lat temu z zapartym tchem czekało się na pojedynek między Legią i Wisłą. Dawny klasyk odszedł do lamusa, ale nie oznacza to, że zabraknie w nim emocji. Po prostu to już nie to samo, co kiedyś.

Bogowie początku wieku

Poprzednia dekada bez wątpienia należała do obu zespołów. Owszem, były zespoły, które na moment dołączały do czołówki, jak Groclin, Amica czy Zagłębie Lubin. To jednak Legia i Wisła do każdych rozgrywek przystępowały w roli tych potencjalnie najlepszych. Najlepsze stadiony, najlepsi piłkarze, największe pieniądze oraz wielkie tradycje. To właśnie w tych zespołach chcieli grać najlepsi. Choć to było niedawno, wciąż pamiętamy Wisłę z Żurawskim, Frankowskim czy Kosowskim i Legię ze Svitlicą, Borucem czy Saganowskim.

W ubiegłym dziesięcioleciu górą była Wisła. Sześć mistrzostw, trzy drugie miejsca i dwa Puchary Polski – to dorobek Białej Gwiazdy z tamtego okresu. Legia zdobywała wtedy tytuł mistrza dwukrotnie, ale po trzy razy kończyła sezon na drugim i trzecim miejscu, dorzucając do tego jeden krajowy puchar.

Ale to już było

Obecna dekada przedstawia się nieco inaczej. Nie tylko dlatego, że Legia jest górą (pięć mistrzostw i tylko jeden sezon poza podium). Chodzi oczywiście o Wisłę, która dziesięciolecie zaczęła dosyć udanie – od drugiego miejsca i mistrzostwa. Później było jeszcze wyjście z grupy w Lidze Europy i coś się posypało. To znaczy, w zasadzie posypało się prawie wszystko, ale to historia na inną okazję. Od ośmiu lat nie uświadczyliśmy Wisły na ligowym podium. I stwierdzenie, że teraz również jej na niej nie zobaczymy, nie jest ani trochę ryzykowne.

Inne cele

Legia podniosła się po dwóch porażkach z rzędu, pokonując Lecha Poznań i wróciła do górnej ósemki. Do lidera brakuje jej zaledwie czterech punktów – to nieduża różnica, patrząc jak zmienia się tabela po każdej kolejce. Czy wygrana z Kolejorzem to tylko przebłysk formy czy tylko pojedynczy wyskok? O tym przekonamy się dzisiaj. Legioniści mają w tym sezonie dużo do udowodnienia. Są jednym z faworytów do końcowego zwycięstwa w lidze, a nie zawsze to widać na boisku. Pomimo niezłych indywidualności.

Sezon 2019/2020 na razie nie jest w wykonaniu Wiślaków zbyt udany. Podopieczni Macieja Stolarczyka w ostatnich pięciu meczach zdobyli zaledwie punkt. Nie zawsze grali słabiej od rywali, ale koniec końców, brakowało im szczęścia. Poza tym zespół cały czas zmaga się z kontuzjami. Przeciwko Legii na pewno nie zagra Jakub Błaszczykowski, ale większość składu od początku sezonu zmagała się z mniejszymi lub większymi urazami. Maciej Stolarczyk stawia na młodzież – swoje szanse dostawali już Buksa, Grabowski czy Zdybowicz. Ale młodzi nie są jeszcze w stanie zastąpić starszych kolegów.

Legia Wiśle niestraszna

Mimo że Wisła jest daleko w tyle za Legią na wielu płaszczyznach, nie oznacza to, że jest dla klubu ze stolicy chłopcem do bicia. Pierwszy przykład z rzędu? Ostatni mecz. 31 marca na stadionie w Krakowie Biała Gwiazda rozgromiła jednego z kandydatów do mistrzostwa aż 4:0. Do bramki Radosława Cierzniaka trafiali kolejno Peszko, Błaszczykowski (z karnego), Pietrzak i Sadlok. Następnego dnia Ricardo Sa Pinto pożegnał się z Legią. Nic dziwnego.

W zestawieniu ostatnich pięciu spotkań między Legią a Wisłą, to jednak ci drudzy są minimalnie lepsi. Obie drużyny wygrały po dwa razy, a raz mecz zakończył się remisem, ale bilans bramkowy (9:5) przemawia za Wisłą.

Brożek po raz trzynasty?

Kto zdobywał najwięcej bramek w starciach tych zespołów? Odpowiedź nie powinna dziwić, Paweł Brożek. Napastnik Wisły aż dwunastokrotnie pokonywał kolejnych bramkarzy. Łukasz Fabiański, Jan Mucha, Konstantyn Machnowski, Wojciech Skaba, Arkadiusz Malarz – to dotychczasowa lista łupów wiecznie młodego snajpera. Czy kolejną jego ofiarą będzie Radosław Majecki?

***

Legia jest zdecydowanym faworytem tego meczu. Przemawia za nim własny stadion, wygrana z Lechem oraz umiejętności zawodników. Nadzieją Wisły może być gra ofensywna, której udane pokazy widzieliśmy na początku sezonu. Może Paweł Brożek zostanie po raz trzynasty w karierze katem Legionistów? Od czterech meczów jednak nawet on nie może się przełamać. Jeśli podopieczni Aleksandara Vukovicia zagrają konsekwentnie w defensywie (co widzieliśmy ostatnio rzadko, ale wiemy że tak potrafią), zwycięstwo powinni mieć w kieszeni.