Słynne drużyny EURO: Czechy 1996

27.04.2024

Niemal nikt na nich nie stawiał. Według wielu opinii mieli odpaść już w fazie grupowej. Oni jednak na EURO 1996 zabawili do końca. Niewiele zabrakło, aby delektowali się smakiem złota, ale przeszkodził im w tym pewien 28-latek urodzony w Karlsruhe. W cyklu „Słynne drużyny EURO” zapraszamy na opowieść między innymi o słynnym lobie Karela Poborský’ego i całej przygodzie Czechów w 1996 roku. 

Eliminacje w wykonaniu Czechów

Do EURO 1996 Czesi zakwalifikowali się w ostatniej kolejce eliminacji. Warto dodać, że po raz pierwszy w historii mistrzostw Europy miało tam zagrać aż 16 reprezentacji. Wcześniej było ich osiem, a jeszcze wcześniej cztery. Zatem na EURO 1992 Czesi by nie weszli, lecz teraz zasady były inne. Przed dziesiątym meczem, który decydował o bilecie do Anglii, sytuacja prezentowała się następująco:

  1. Norwegia, 20 pkt, 17:4
  2. Czechy, 18 pkt, 18:6
  3. Holandia 17 pkt, 20:5

Korzyścią dla Czechów było to, że Norwegia grała z Holandią. Nasi południowi sąsiedzi mieli zagrać z dość słabym Luksemburgiem, który w eliminacjach zdobył trzy bramki, ale… potrafił ograć samych Czechów w pierwszym spotkaniu! To była sensacja. Od 2010 roku selekcjonerem tego malutkiego kraju jest Luc Holtz. Właśnie wtedy przeciwko Czechom zdobył jedyną bramkę w historii swoich występów w kadrze (było ich 54). To był szok.

Wówczas do EURO kwalifikowali się:

  • gospodarz
  • zwycięzcy ośmiu grup
  • sześć najlepszych ekip z drugiego miejsca
  • zwycięzca starcia barażowego pomiędzy siódmą a ósmą ekipą w klasyfikacji drużyn z drugiego miejsca.

Grupa trzecia liczyła tylko pięć zespołów, więc w klasyfikacji krajów z drugiego miejsca liczyły się mecze ze zwycięzcą grupy oraz drużynami, które w niej zajęły odpowiednio trzecią oraz czwartą lokatę. Czesi mieli dość komfortową sytuację. Wiedzieli bowiem, że ich bilans da im awans z drugiego miejsca. Podopieczni Dušana Uhrina, czyli pierwszego selekcjonera niepodległych Czech w eliminacjach, przegrali właśnie tylko z Luksemburgiem. Rewanż im się udał, gdyż wygrali oni 3:0. Holandia takim samym stosunkiem pokonała Norwegów, co oznaczało, że do Anglii reprezentacja naszych południowych sąsiadów po raz pierwszy pojedzie pod szyldem Czech. W swojej biografii Pavel Nedvěd tak wspomina chwile po eliminacjach:

Po ostatnim meczu wszyscy świętowali, ludzie pozdrawiali nas i oklaskiwali, jakbyśmy już wygrali cały turniej.

Słynne drużyny EURO – Poborský, Nedvěd i spółka

Mimo pokonania w fazie eliminacyjnej półfinalistów poprzedniego EURO (mającą znanych piłkarzy Holandię), stawiano, że Czesi są jedną ze słabszych reprezentacji, które pojechały na pierwsze szesnastozespołowe EURO. Tym bardziej że trafili oni do grupy śmierci z Niemcami, Włochami oraz Rosjanami. Faworytami grupy C byli srebrni medaliści mistrzostw Europy sprzed czterech lat, czyli Niemcy oraz ówcześni wicemistrzowie świata Włosi.

Pierwsze spotkanie grupy C EURO 1996 miało symboliczne znaczenie. Po raz pierwszy w historii ME zjednoczone Niemcy i Czechy już bez Słowacji zagrały mecz. Zdecydowanie lepsze humory w tym pojedynku mogli mieć piłkarze dowodzeni przez Bertiego Vogtsa. Wygrana 2:0 po bramkach Christiana Ziege oraz Andreasa Möllera w pierwszej połowie ustawiły resztę spotkania.

To spotkanie, jak pisał Nedvěd, było „mobilizującym policzkiem”. Następne stało się pojedynkiem o wszystko. Rywal? Włosi, którzy na początku EURO 1996 pokonali 2:1 Rosjan. Czesi podeszli do meczu z otwartą przyłbicą. Już w piątej minucie Włosi przegrywali na Anfield 0:1. Bramkę zdobył w piątej minucie Pavel Nedvěd, który po latach tak napisał o tym golu:

Po szybkiej wymianie piłki Poborský idealnie dośrodkował futbolówkę w pole karne. Wybiegłem zza pleców Mussiego, który nie zorientował się, że byłem tuż za nim, i przepuścił piłkę. W tym momencie byłem już sam na sam z Peruzzim i uderzyłem w długi róg. 1:0 dla nas.

14 minut później był remis. Enrico Chiesa, pomimo krycia ze strony dwóch czeskich obrońców, trafił do siatki. Petr Kouba był bezradny. Do szatni obie drużyny wychodziły już przy innym rezultacie. Trochę zapomniany dziś Radek Bejbl wykorzystał podanie i z kilkunastu metrów pokonał Peruzziego. Sprawę Czechom ułatwił Luigi Apolloni, który otrzymał czerwoną kartkę. Włosi dwoili się i troili, ale żadna bramka już nie padła. O awansie do ćwierćfinału EURO 1996 decydowało ostatnie starcie. Niemcy znów wygrali mecz i prowadzili w grupie z dorobkiem sześciu punktów.

Czesi i Włosi mieli po trzy punkty. Podopieczni Uhrina jednak byli wyżej dzięki bezpośredniej wygranej. Wystarczyło „tylko” pokonać Rosję, która po dwóch meczach nie miała ani jednego punktu. Jan Suchopárek, a także Pavel Kuka strzelili gole, więc szybko było 2:0. Dodatkowo usłyszeli oni, że Włochy remisują z Niemcami. Dawało to duży komfort, więc postanowili się trochę rozluźnić. Po przerwie wciąż mający matematyczne szanse na awans Rosjanie wzięli się do roboty. Bramki Aleksandra Mostowoja oraz Omariego Tetradze sprawiły, że w meczu był już remis. Czesi nadal mieli w tamtej chwili awans (Włochy remisowały z Niemcami). Korespondencyjny pojedynek dostarczył emocji. Kibice nasłuchiwali. Wystarczyłby jednak tylko gol Rosji bądź Włoch, aby po trzech meczach Czesi spakowali swoje manatki i polecieli do domu.

Gdy Władimir Biesczastnych w 85. minucie fantastycznie uderzył i strzelił na 3:2, wydawało się, że piękne sny Karela Poborský’ego i spółki prysną. Chwilę wcześniej Czesi pechowo obili obramowanie bramki, w której to stał Stanisław Czerczesow. Od czegoś są jednak rezerwowi. W 69. minucie Vladimír Šmicer zmienił Kukę. Okazało się to fantastyczną  i do dziś w tym kraju wspominaną kluczową zmianą. Šmicer został bohaterem awansu grupowego. Wykorzystał podanie Luboša Kubíka i trafiłna 3:3. Dzięki jego bramce w 88. minucie reprezentacja Czech świętowała awans do ćwierćfinału EURO 1996. Nikogo nie obchodziło, że przeszli dalej tylko przez bilans bezpośredni od ekipy Arigo Sacchiego.

Poborsky show

W meczu grupowym Davor Šuker skompromitował wychodzącego z bramki i odważnie grającego wyżej Petera Schmeichela, lobując go i strzelając mu „za kołnierz”. Wydawało się, że lepszego popisu strzeleckiego już nie będzie na EURO 1996. Karel Poborský mógł powiedzieć po ćwierćfinale z Portugalii: „Podtrzymaj mi piwo”. Akcja z 53. minuty sprawiła, że w nim zakochała się duża część piłkarskiej Europy, w tym sam sir Alex Ferguson. Czech dość szczęśliwie minął trzech rywali, od których odbiła się piłka. Następnie mając przed sobą kolejnego obrońcę rywala i widząc wysuniętego Vítora Baíę, postanowił uderzyć lobem.

Poborský po latach przyznał, że niektórzy młodzi ludzie go nie poznają, ale pamiętają za to o jego niesamowitej bramce z ćwierćfinału EURO 1996. Przyznał też, że lob w tamtej sytuacji był… najłatwiejszy (podobnie powiedział też o podcince w rzutach karnych na EURO 2012 Andrea Pirlo), a Karel bardzo dobrze umiał tak uderzać piłkę. Zwycięzcom meczu nie przeszkodziła ani nieobecność za dwie żółte kartki w fazie grupowej Nedvěda, ani czerwona kartka Radoslava Látala w końcówce spotkania. Dyscyplina Czechów w obronie, a także bardzo dobra forma bramkarza Kouby okazały się kluczowe. Tymczasem w blokach startowych już czekała Francja…

Bezbłędnie wykonywane karne

Pavel Nedvěd mówił bez pardonu o półfinale:

Mecz z Francją był bardzo dziwny, tak jakbyśmy nagle zdali sobie sprawę, że meta jest już zaledwie o krok i byli tym faktem przestraszeni, sparaliżowani. Graliśmy źle.

Duży wpływ na Czechów miały braki w składzie. Do gry wrócił wspominany Nedvěd, ale przez kartki w półfinale grać nie mogły ważne ogniwa w drużynie Uhtina, czyli  Jan Suchopárek, Radoslav Látal, Pavel Kuka i Radek Bejbl. To naprawdę ogromne osłabienia. Okazje do strzelenia gola mieli chociażby ze strony czeskiej Patrik Berger czy Poborský, natomiast u Francuzów próbowali Youri Djorkaeff i Patrice Loko. Wszystko na nic. Ani 90 minut, ani dogrywka nie przyniosły żadnego rozstrzygnięcia.

Warto przypomnieć, że EURO 1996 było pierwszym turniejem, na którym obowiązywała zasada „złotego gola”. Bramka w dogrywce oznaczała zakończenie spotkania. UEFA myślała, że zachęci to drużyny do bardziej ofensywnej gry. Stało się zupełnie odwrotnie. Ekipy bały się otworzyć i wolały bezpiecznie czekać do karnych. Na ME w Anglii na pięć dogrywek tylko w jednej udało się strzelić gola, ale o tym za chwilę… Właśnie dzięki karnym Francja awansowała do półfinału, ponieważ wykonywała e lepiej od Holandii. „Nic dwa razy się nie zdarza”, jak pisał noblistka z 1996 roku Wisława Szymborska.

W pięciu seriach jedenastek nikt się nie pomylił. Dopiero w jedenastym strzale Reynald Pedros uderzył prosto w środek. Obronił to Kouba. Szóstego karnego dla Czechów… nikt nie chciał strzelić. Doszło do dość kuriozalnej sytuacji. W drogę poszedł już Lubos Kubík, który… wykorzystał pierwszą jedenastkę. Doszedł już nawet do pola karnego, a Bernard Lama czekał na przeciwnika. Arbiter wykazał się jednak bystrością umysłu, zauważył, że strzelec się powtarza i odesłał pomocnika do koła środkowego. Taka sytuacja mogła zdecydowanie rozkojarzyć Czechów. Z musu do rzutu karnego poszedł Miroslav Kadlec. Koledzy musieli go zachęcać do strzału.

Opłacało się, gdyż ostatecznie po strzale właśnie Kadleca awansowali do finału. Jedynie przez kilka godzin Pedros mógł się czuć jak wróg publiczny numer 1 w piłkarskiej Europie, bo w drugim półfinale z rzutu karnego nie trafił Gareth Southgate, przez co musiał długo pokutować. To Anglik jest do dzisiaj synonimem porażki blisko celu. Tym bardziej to bolesne, że Anglicy grali mistrzostwa Europy na własnych boiskach, wykreowali niesamowitą turniejową atmosferę i to w 30. rocznicę zdobycia mundialu. Wtedy powstał też bardzo słynny hit – „Football is coming home”.

„Nagła śmierć” w finale

W wielkim finale na londyńskim Wembley Czechy zagrały z Niemcami. Podobna sytuacja miała miejsce w 1988 roku, gdy Holandia zmierzyła się ze Związkiem Radzieckim w grupowym starciu oraz finałowym pojedynku. Outsiderzy postanowili zacząć mecz z przytupem, jednak próby Czechów, aby zdobyć bramkę w pierwszej połowie spełzły na niczym.

Druga połowa przyniosła już gole. Rozpędzonego Karela Poborský’ego faulował Matthias Sammer. Pierluigi Pairetto z Włoch podyktował za to jedenastkę. Choć patrząc na powtórkę, można się zastanawiać, czy do faulu nie doszło przed polem karnym… Sytuację wykorzystał w 59. minucie klubowy kolega Sammera z Borussii Dortmund – Patrick Berger. Czeski napastnik dzień przed finałem dowiedział się, że jest nim zainteresowani Liverpool F.C. Ostatecznie przeniósł się do angielskiego giganta właśnie po EURO 1996.

W 69. minucie selekcjoner Vogts wyciągnął asa z rękawa. Okazał się nim Oliver Bierhoff, który zastąpił Mehmeta Scholla. Ofensywna zmiana podziałała. W 73. minucie Ziege perfekcyjnie dośrodkował na głowę napastnika Udinese Calcio. Bierhoff trafił na 1:1. Wydawało się, że po 90 minutach czeka nas znów 30 minut murowania i czekania na karne. Tak się jednak nie stało. Po 280 minutach bez straty bramki pokonany został Kouba. Strzał Bierhoffa nie był zbyt mocny, jednak rykoszet od Kadleca sprawił, że futbolówka „przedziurawiła” rękawice Czecha. „Nagła śmierć” stała się faktem…

Po turnieju Nedvěd, Berger, Poborský czy Kouba zmienili kluby na lepsze. Można się kłócić – która z czeskich reprezentacji turniejowych była mocniejsza – ta z 1996, czy jednak ta z 2004 roku. Na pewno ta pierwsza nie była faworytem, a zaskoczyła. Ta druga z kolei po świetnej fazie grupowej była stawiana w gronie kandydatów do złota, a po ćwierćfinałach uważano ją już za bezwzględnego faworyta. Obie te kadry łączą przede wszystkim – Karel Poborský oraz Pavel Nedvěd (w 2004 kapitan). Rozpoczęli oni wielką karierę właśnie na EURO 1996. Na pewno wówczas czeska kadra zdobyła serca wielu kibiców piłki nożnej.

A oto inne stworzone przez nas ekipy z cyklu „słynne drużyny EURO”:

  1. CZECHY 2004
  2. HISZPANIA 2012
  3. HOLANDIA 2000
  4. DANIA 2020
  5. DANIA 1992
  6. GRECJA 2004
  7. FRANCJA 1984
  8. ŁOTWA 2004