Przerwana passa Widzewa. Żeljko Sopić z pierwszą porażką na polskich boiskach

Napisane przez Mikołaj Duda, 11 kwietnia 2025
Widzew

Widzew Łódź po serii trzech zwycięstw z rzędu wybrał się na wyjazdowy mecz z Koroną Kielce, która ostatnie dwa spotkania zakończyła porażkami. Drużyna Żeljko Sopicia niespodziewanie zakończyła swoją dobrą passę. Gospodarze po golach Konstantinosa Sotiriou i Adriana Dalmau pokonali swojego przeciwnika 2:1. Jedyną bramkę dla gości zdobył Juljan Shehu.

Walka o mistrzostwo środka tabeli

Do pierwszego starcia tych drużyn doszło w 11. kolejce. Na stadionie w Łodzi po golu Shumy Nagamatsu lepsi okazali się goście. Widzew z Koroną zmierzyli się także w 1/8 finału Pucharu Polski. Tym razem po wykorzystaniu rzutu karnego przez Martena Remacle’a znów lepsi okazali się piłkarze Jacka Zielińskiego, którzy w następnej fazie po starciu z Ruchem Chorzów odpadli z tych rozgrywek.

Mecz dwóch drużyn środka tabeli – tak można było najprościej zapowiedzieć to spotkanie. Dzięki zaskakująco dobremu początkowi wiosny Korona nie musi już martwić się o swoje utrzymanie w gronie najlepszych. Drużyna Jacka Zielińskiego aż do końca marca była w tym roku niepokonana. Dopiero ostatnie dwie kolejki to porażki kolejno z Radomiakiem Radom 1:3 i Lechem Poznań 0:2. Kielczanie przed tym meczem mieli na koncie 33 punkty, które dawały im 13. miejsce w tabeli Ekstraklasy.

Widzew zaś już praktycznie przygotowuje się do następnych rozgrywek. Klub zarządzany przez nowego właściciela planuje duże inwestycje i włączenie się do krajowej czołówki. Pierwszym z takich kroków było zatrudnienie Żeljko Sopicia, czego widać już pierwsze efekty. Chorwat odmienił grę swojego zespołu, który za jego kadencji wygrał wszystkie trzy mecze i w dodatku w żadnym z nich nie stracił bramki. Przed rywalizacją w Kielcach łodzianie mieli na koncie 36, co plasowało ich na dziewiątej pozycji w tabeli.

Racowisko największą atrakcją pierwszej połowy

Piłkarze na boisku przebywali zaledwie kilkadziesiąt sekund, po czym sędzia na około 10 minut musiał przerwać ten mecz z powodu dużego zadymienia przez race. Przerwa na tyle się przeciągnęła, że zawodnicy wrócili do szatni, by poczekać na warunki odpowiadające grze w piłkę. W końcu wiatr poprawił warunki i już bez żadnych przeszkód mogła zacząć się boiskowa rywalizacja.

Pierwsze minuty należały do gospodarzy. Korona chciała przejąć inicjatywę, co jej się udało. Wywalczyli kilka stałych fragmentów i nieraz zrobiło się groźnie w okolicach bramki Rafała Gikiewicza. Z gry obu drużyn zbyt wiele nie wynikało. Sędzia musiał często używać gwizdka z powodu przewinień. Piłka często lądowała poza boiskiem, przez co całe widowisko było mocno szarpane i brakowało konkretów.

Można powiedzieć, że najciekawszym wydarzeniem do przerwy było przerwanie gry z powodu zadymienia stadionu. W pierwszej połowie nie wydarzyło się nic, na czym kibice mogliby zawiesić oko, a komentatorzy podnieść głos. Finalnie żadna z drużyn nie potrafiła przejąć inicjatywy i ułożyć tego meczu na swoich warunkach. Wyglądało to, jakby żadna ze stron tak naprawdę nie miała konieczności wygrać tego spotkania i tylko czekała na nadarzające się okazję, jednak nie chcieli zbytnio ryzykować, żeby nie zostać przechytrzonym przez przeciwnika.

Widzew nie wytrzymał szalonej końcówki

Druga połowa mijała, a dogodnych okazji jak nie było tak w dalszym ciągu nie było. Było to widowisko dla najbardziej wyszukanych koneserów. Kibice musieli bardziej zajmować się rzucaniem obelg na przeciwnika, niż przeżywaniu sportowych emocji. To w końcu zmieniło się na 20 minut przed końcem regulaminowego czasu gry.

Po faulu Petera Therkildsena na Dawidzie Błaniku do wykonywania rzutu wolnego podszedł sam poszkodowany. Jego dośrodkowanie trafiło idealnie na głowę Konstantinosa Sotiriou, który przez swój wzrost był nie do powstrzymywania dla obrońców Widzewa. Środkowy obrońca pokonał Rafała Gikiewicza i tym samym wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Dla Cypryjczyka był to pierwszy gol na polskich boiskach.

Radość Korony potrwała bardzo krótko. Widzew zabrał się do odrabiania strat i to ekspresowo przyniosło zamierzone efekty. Po wrzucie z autu Szymona Czyża w polu karnym Rafała Mamli powstało duże zamieszanie. W nim kapitalnie odnalazł się Juljan Shehu. Albańczyk opanował piłkę, poradził sobie z kilkoma przeciwnikami i silnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Dla niedawnego debiutanta w narodowej reprezentacji było to przedłużenie passy strzeleckiej. To był trzeci mecz z rzędu Shehu ze zdobytą bramką.

Po tych trafieniach mecz w Kielcach wreszcie się rozkręcił. Gorąca temperatura przestała panować tylko na trybunach. Piłkarze niesieni dopingiem swoich kibiców znów dali o sobie znać. W 80. minucie z bardzo podobnego miejsca jak przy pierwszym golu rzut wolny wykonywał Dawid Błanik. Tym razem obrońcy gości oddalili zagrożenie, jednak tylko na moment. Do piłki dopadł Miłosz Trojak, który mocnym płaskim kopnięciem zgrał ją wzdłuż bramki, gdzie tylko czekał Adrian Dalmau. Hiszpan tylko przyłożył nogę i tym samym Korona znów była na prowadzeniu. Dla napastnika było to dziesiąte trafienie w tym sezonie.

Do końca meczu już więcej bramek nie padło i to Korona mogła cieszyć się z dopisania sobie trzech punktów. Dzięki temu drużyna Jacka Zielińskiego tymczasowo awansowała na 11. pozycję w tabeli PKO BP Ekstraklasy i zrównała się punktami z Widzewem. Dla łodzian zaś była to pierwsza porażka od czterech spotkań i jednocześnie pierwsza za kadencji Żeljko Sopicia.

Fot. Screen Canal+ Sport

Zna cały skład Radomiaka i Puszczy Niepołomice. Zawsze obejrzy mecz tych drużyn ponad El Clasico. Dzień rozpoczyna od doniesień z polskiego uniwersum. Nienawidzi przerwy zimowej - wtedy zamiast Ekstraklasy musi zadowolić się ligami TOP 5.

Bonus 200% od wpłaty
Do 400 zł!
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)