Chelsea też gra słabiej. Oto najgorsze mecze „The Blues” w tym sezonie

Chelsea jest faworytem w finale Ligi Konferencji. Widać to po formie. Betis czterech meczów z rzędu nie wygrał, a „The Blues” zupełnie odwrotnie – mają świetny kwiecień i maj i nie przegrali od meczu z Legią. Siedem na osiem ostatnich ich spotkań to zwycięstwa. Betis może jednak obejrzeć kilka skrótów z tego sezonu i pomyśleć sobie, że wcale ten rywal nie taki straszny.
Odbierz 400 zł za poprawny typ na zwycięzcę finału Ligi Konferencji! Kliknij w baner po szczegóły
Chelsea kontra beniaminek, ale i nie tylko
Zdecydowanie fani Chelsea będą w tym sezonie pamiętać dwa spotkania przeciwko Ipswich Town – w tym negatywnym ujęciu. Dla zobrazowania całej sytuacji – „The Tractor Boys” byli w tym sezonie beznadziejni. Zdobyli zaledwie 22 punkty. To spory potencjał na ostatnie miejsce, ale Southampton było jeszcze gorsze. Ipswich Town na rozgrywki w elicie było po prostu za słabe. No chyba, że… miałoby grać w każdej kolejce przeciwko Chelsea. Wtedy rzeczywiście mogłoby się utrzymać, bo miało chyba konkretny sposób na urywanie punktów.
W ostatnim spotkaniu ligowym Chelsea dopiero w drugiej połowie za sprawą Jadona Sancho „The Blues” wyrównali na 2:2. Fakty są takie, że po pierwszej połowie gospodarze przegrywali 0:2 i wyrównali rzutem na taśmę. To trochę wstyd dla zespołu z TOP 4, by stracić punkty z kimś, kto jest pogrążony w beznadziei, przegrywa niemal mecz za meczem i wiadomo, że prędzej czy później spadnie. Nawet absolutnie beznadziejny Manchester United pokonał Ipswich aż 4:1, a Chelsea nie umiała.
Chelsea vs. relegation-battling Ipswich this season:
December: 2-0 loss at Ipswich
April: 2-2 draw at home— B/R Football (@brfootball) April 13, 2025
Inaczej sytuacja wyglądała w pierwszej rywalizacji obu tych zespołów, kiedy to podopieczni Enzo Mareski pojechali na Portman Road. Wówczas już po 12 minutach przegrywali po wykorzystanym rzucie karnym Liama Delapa, a na początku drugiej części gola na 2:0 wpakował Omari Hutchinson. Oczywiście Chelsea była częściej przy piłce, atakowała, Palmer strzelił w słupek, więc nie przekładało się to na rezultat. W dodatku przyjezdni mieli mniej celnych strzałów na bramkę (6:5). To spotkanie dość mocno obnażyło braki, nad którymi Maresca musiał wówczas popracować – fazy przejściowe kulały.
Liam Delap stał się koszmarem Chelsea, bo potrafił przy kontrach praktycznie sam biec z piłką i nikt mu tego biegu z piłką nie potrafił przerwać. Oprócz gola dołożył też asystę do Hutchinsona i Ipswich wygrało 2:0. Tamta porażka wpasowała się w fatalny okres „The Blues”, kiedy ewidentnie uleciała im pewność siebie. Ligowa posucha trwała aż cztery mecze, a przecież chwilę wcześniej podopieczni Mareski… realnie walczyli o mistrzostwo!
Nieudane derby Londynu
Oczywiście klubów z tego miasta jest całkiem sporo, ale pojedynki z Crystal Palace oraz z Fulham dość mocno odbiły się na drużynie Mareski. Drużyna z Selhurst Park zdecydowanie nie odpowiadała Chelsea, ponieważ dwukrotnie padały wyniki 1:1. Jednak drugi mecz, rozgrywany tuż po Nowym Roku na stadionie rywala kompletnie „The Blues” nie wyszedł, choć to i tak mało powiedziane. Przez 90 minut byli w stanie oddać tylko jeden celny strzał (zamieniony na gola), a Palace było lepsze – zrobiło to aż sześciokrotnie. W pierwszym meczu z ekipą Olivera Glasnera, na własnym obiekcie, również padł remis.
W okolicach Świąt Bożego Narodzenia Chelsea miała zdecydowaną obniżkę formy. Po bezbramkowym remisie z Evertonem zmierzyła się w Boxing Day z Fulham (kolejka przed porażką z Ipswich). Po prowadzeniu w pierwszej połowie wydawało się, że „The Blues” dociągną do końca na skromnym prowadzeniu, natomiast inne plany mieli rywale. W 82. minucie Harry Wilson wyrównał na 1:1, a w doliczonym czasie gry trzy punkty gościom zapewnił Rodrigo Muniz. Fulham po prostu było konkretniejsze w swoich poczynaniach, a w końcówce pokazali determinację do zwycięstwa.
Fulham have won a Premier League game against Chelsea at Stamford Bridge for the first time ever and an away league game against the Blues for the first time in 45 years.
◉ 16' Chelsea 1-0 Fulham
◉ 82' Chelsea 1-1 Fulham
◉ 90+5' Chelsea 1-2 FulhamWhat a comeback. 👏 pic.twitter.com/lbTlmIDJzX
— Squawka (@Squawka) December 26, 2024
Słaby Manchester jednak za silny?
Końcówka roku dla „The Blues” nie była zbyt udana, ale sam styczeń również. Manchester City przeżywał ogromny kryzys. Wszyscy z tego korzystali, wychodzili na te mecze odważnie, kompletnie się nie bali i jeden rywal za drugim obnażał braki mistrza sezonu 2023/24. Zrobił to Sporting, Tottenham, Juventus, Aston Villa, PSG. A Chelsea nie potrafiła być może z tego względu, że Maresca podszedł ze zbyt dużym respektem do swojego dawnego guru. Manchester City zagrał wyjątkowo dobrze, bo „The Blues” na to pozwolili i byli w tym pojedynku fatalni.
Mnóstwo wyników na czerwono, ośmieszające klęski z Tottenhamem, Sportingiem, Arsenalem. Porażka za porażką… ale Chelsea kompletnie nie potrafiła się postawić najgorszemu Manchesterowi City od niepamiętnych czasów (chyba schyłkowego Pellegriniego). Debiutujący na środku obrony Abdukodir Chusanow zagrał tragicznie i co rusz podawał piłkę „The Blues”, sprokurował bramkę, a ci i tak nie potrafili wygrać, choć prowadzili 1:0.
Z mało kim Manchester w kryzysie grał w tym sezonie tak swobodnie. Wchodzący w wolne strefy Omar Marmoush siał popłoch – nie mieli go „The Blues” rozczytanego. Wszystko przecież dla nich rozpoczęło się całkiem solidnie. W 3. minucie gola strzelił Noni Madueke, ale jeszcze przed przerwą wyrównał Josko Gvardiol. W drugiej połowie bramki zdobyli kolejno Haaland oraz Foden. City po prostu było lepsze, a Chelsea nie wiedziała, w jaki sposób ma ugryźć „The Citizens”.
⚽️ @JoskoGvardiol4 42'
⚽️ @ErlingHaaland 68'
⚽️ @PhilFoden 87'Highlights of our @premierleague win over Chelsea 👇 pic.twitter.com/CBjuGRLpLg
— Manchester City (@ManCity) January 25, 2025
„Dwumecz” z Brighton – auć!
Na początku lutego Chelsea w przeciągu kilku dni zmierzyła się dwukrotnie z Brighton, najpierw w ramach Pucharu Anglii, a później na boiskach Premier League. W obu tych przypadkach „Mewy” okazały się drużyną lepszą. W pucharze wygrały 2:1 po bramkach Georginio Ruttera oraz Kaoru Mitomy. To nie był dobry mecz, raczej nudny. Chelsea znów prowadziła 1:0 (po fatalnym błędzie Verbruggena) i wypuściła to prowadzenie.
Można powiedzieć, że dokładnie sześć dni później Chelsea zagrała znacznie gorzej, czego idealnym dowodem są statystyki z tego spotkania. 0 celnych strzałów na bramkę, raczej tego nie trzeba zbędnie komentować. Do tego pozwolili rywalowi na oddanie pięciu celnych uderzeń, ale także jednego w poprzeczkę. W pierwszej połowie padły dwie bramki: Kaoru Mitomy oraz Yankuby Minteha, który po zmianie stron ustalił wynik tego meczu. Patrząc sobie na dwa spotkania jednocześnie, nawet w formie takiego dwumeczu – Chelsea oddała przez 180 minut jedynie dwa celne strzały.
Chelsea had ZERO shots on target vs. Brighton 😬 pic.twitter.com/y0OEgsbVz4
— B/R Football (@brfootball) February 14, 2025
Jak już nie działa, to co?
Oczywiście Chelsea rozegrała w tym sezonie wiele świetnych spotkań, ale w tej analizie skupiamy się na tych najgorszych, z czego też można wysnuć parę wniosków. Przede wszystkim, pierwszy, który nasuwa się po ostatniej rywalizacji z Ipswich Town – defensywa Chelsea kompletnie gubi się w obronie szybkich ataków. W tym konkretnym meczu najbardziej zagubiony był Marc Cucurella (dwa gole po jego stronie i błędach). Straty goli po kontrach obserwowaliśmy także czy to w meczu z Crystal Palace (bramka Matety), ale także decydujące trafienie w pojedynku z Fulham Rodrigo Muniza.
Ismaïla Sarr has been brilliant for Crystal Palace, they keep giving it to him in midfield and he wriggle past Chelsea's midfield
Cucurella has had problems facing him, he's been Palace's threat, everything's started with him pic.twitter.com/VMhNjICv9H
— Dharnish (@dharnishiqbal) January 4, 2025
Jednak wiadomym jest, iż obrona kontrataków to nie jest łatwa sprawa, natomiast w przypadku drużyny Mareski widać ogólny problem. W tych najgorszych spotkaniach nie radzą sobie z obroną ataków, kiedy rywale pomijają drugą linię. Idealnie obrazował to mecz z City, kiedy dłuższymi podaniami za linie obrony Haalanda czy Marmousha szukał Akanji, a także Ederson. W wybranych spotkaniach wszystko było także mocno połączone – problemy defensywne mocno wpływały na poczynania w ataku. Stąd też brały się mecze z jednym bądź bez żadnego strzału celnego.
Eksperci zauważają także kompletny brak doświadczenia Chelsea. Kiedy zaczyna się coś „palić”, to nie ma kto tego uspokoić i wygasić. Maresca dysponuje bardzo młodym zespołem. Zresztą już w grudniu sam trener albo próbował zdjąć presję z piłkarzy, albo był po prostu brutalnie szczery. Słowa te podzieliły środowisko. Maresca powiedział: – Bez względu na to, ile meczów wygramy, myślę, że nie jesteśmy gotowi na walkę o tytuł. Jednym z powodów jest to, że drużyna, która wie, jak walczyć o tytuły, nie straci goli w taki sposób, w jaki my je straciliśmy.
Mecz z Legią
Ostatnim kiepskim meczem Chelsea jest ten z Legią. Pal licho, że mieli już zagwarantowany awans, ale zwyczajnie nie wypada przegrywać z polskim zespołem na Stamford Bridge. Oczywiście chwała tutaj „Wojskowym”, bo to nie jest tak, że im umniejszamy. Absolutnie nie! Chodzi bardziej o drugą stronę, że „The Blues” zagrali cienko i dostali zasłużone bęcki, skoro pozwolili Legii na oddanie aż 13 strzałów (pięciu celnych), stworzenie wyższego współczynnika expected goals (2,0 vs 2,2) i 15 kontaktów z piłką w polu karnym.
Gdy Legia prowadziła już 1:0 po rzucie karnym strzelonym przez Tomasa Pekharta, to prawą stroną popędził Ryoya Morishita. Dosłownie centymetrów zabrakło do tego, żeby Japończyk podwyższył prowadzenie na 2:0, bo właśnie Legia całkiem często wyprowadzała groźne ataki i kontry. No i strzeliła gola po rzucie rożnym, pieczętując doskonały sezon w Lidze Konferencji.
Fot. PressFocus