Manuel Pellegrini – inżynier i uroczy Pan

Manuel Pellegrini cały czas ma w sobie głód wygrywania mimo już 71 lat na karku. Chilijski menedżer po cichu marzy o finale Ligi Konferencji. Nie mówi tego głośno, bo jest zbyt wielkim dżentelmenem. W końcu stąd wziął się jego pseudonim „Uroczy Pan”.
Kościół w Betisie
Manuel Pellegrini ma już 71 lat, ale ciągle widać w nim głód piłki. Swój mały kościółek zbudował w Betisie, który trenuje od sezonu 2020/21. Za chwilę będzie to klub, który poprowadził w największej liczbie mieczów. Ledwie kilkunastu brakuje mu do przebicia wyniku z Villarrealu, a przecież w zawodzie jest już od prawie 40 lat. Zaczynał wtedy, kiedy niektórych czytelników i samego autora tego tekstu nie było jeszcze na świecie – w 1988 roku. Chile, Ekwador, Argentyna, Hiszpania, Anglia, a nawet Chiny – to kierunki, które zawodowo zwiedził.
Nie mógł się spodziewać tego, że po pięciu latach nadal tu będzie i to nazywany legendą Realu Betis. Klub ten zawsze miał ciekawych, niecodziennych zawodników, a teraz dodatkowo swoją aurą do angażu może przekonać Manuel Pellegrini. Prezentuje – hej, zobaczcie, daję swobodę, gramy atrakcyjnie dla oka, nie jestem taktycznym zamordystą, u mnie piłkarze w kryzysie mogą się odrodzić, wskazując palcem na Antony’ego, Isco czy Giovaniego Lo Celso, który rozczarował w Tottenhamie, w Villarreal i wydawał się piłkarzem nijakim. Nie u Pellegriniego.
Lo Celso's first touch and finish 🤤@RealBetis_en | #UEL pic.twitter.com/BdcLaIYs1l
— UEFA Europa League (@EuropaLeague) April 9, 2025
Dlaczego jest legendą? Bo w meczu z Leganes został menedżerem klubu, który odniósł najwięcej zwycięstw w Primera Division. Dzięki 79 zwycięstwom w 180 meczach Chilijczyk pobił wynik Lorenzo Serry Ferrera, który w 198 meczach odniósł 78 zwycięstw. W przyszłym sezonie prześcignie wspomnianego Serrę Ferrera i zostanie menedżerem z największą liczbą występów w Betisie we wszystkich rozgrywkach. W tej chwili ma ich 245, a do rekordu brakuje tylko 18, czego nie da się osiągnąć w tę wiosnę.
Zapisał się też w historii zdobyciem Pucharu Hiszpanii. Piękną klamrą spiął to wtedy legendarny Joaquin, który grał zarówno w 2005 roku, jak i 15 lat później! Betis pokonał w finale Valencię po rzutach karnych. Weteran oczywiście swojego wykorzystał, jak wszyscy jego koledzy zresztą. Betis nie wypada z ligowej czołówki, zawsze jest solidny – 6. miejsce, 5. miejsce, 6. miejsce, 7. miejsce. Teraz walczy nawet o miejsce w Champions League. Tylko w tym sezonie ograł Real Madryt, Atletico Madryt, zremisował z FC Barceloną. Potrafi denerwować tych największych.
Jagiellonia zagra dzisiaj z Realem Betis, prowadzonym przez Manuela Pellegriniego, jednak nie jest to jedyny polski klub w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Legia zagra z Chelsea, a polski, legalny bukmacher BETFAN przygotował z tej okazji specjalną promocję! Kliknij w baner, sprawdź więcej szczegółów i odbierz aż 250 złotych za awans Chelsea z Legią!
Karierę skończył mu pewien nastolatek
Steven Gerrard, Ryan Giggs, Paulo Maldini, Tony Adams, Francesco Totti, Carles Puyol, Igor Akinfiejew oraz Manuel Pellegrini. Co ich łączy? Padło tyle nazwisk, że chyba każdy się domyśla. To piłkarze z rodzaju „one club man”, którzy grali tylko dla jednego zespołu w życiu. Pellegrini występował w Club Universidad de Chile. Po prostu lubił błękit, dlatego też z nostalgicznym ukłonem przyjął ofertę Manchesteru City.
Był twardo grającym defensorem, a na emeryturę odszedł w wieku 33 lat – w 1986 roku. Co go skłoniło do tej decyzji? Otóż… młodziutki Ivan Zamorano w jednym z meczów mocno go ośmieszał, z łatwością wyprzedzał. Stał się potem wybitnym piłkarzem, ale doświadczony stoper tego wtedy nie wiedział. Nie zniósł, że 13 lat młodszy gówniarz go upokarza i uznał, że nie dojeżdża już poziomem. – Gdybym wiedział dokąd ten chłopak dojdzie, to bym tak szybko nie odchodził na emeryturę. Grałbym jeszcze ze dwa lata – wspominał po latach na łamach „The Independent”.
Manuel PELLEGRINI – Universidad de Chile 1980-81 pic.twitter.com/1dmmAZ5NYs
— Old School Panini (@OldSchoolPanini) March 22, 2014
Inżynier, ale… źle policzył gole
Manuel Pellegrini nie jest zwykłym trenerem, który zawiesił buty na kołek i od razu zamienił je na dresy. Od wielu lat ma pseudonim „Inżynier”, a wzięło się to stąd, że ukończył skomplikowane studia na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Chile. Jest tak nazywany dwuznacznie, ponieważ potrafił też konstruować mocną drużynę z dostępnych środków. Tak było w Villarreal, gdzie otarł się o finał Ligi Mistrzów i został wicemistrzem Hiszpanii.
Kiedy już stał się piłkarskim emerytem, ale jeszcze przed czterdziestką, to Chile doświadczyło trzęsienia ziemi w środkowej części. Pellegrini się wówczas poświęcił i wykorzystał swoją wiedzę ze studiów, żeby jako inżynier budownictwa pomóc w odbudowie zniszczonego terenu. I taki też jest jako trener, dokładny, solidny, uporządkowany, choć… zdarzają się wyjątki. Jest nim spotkanie Manchesteru City z Bayernem Monachium w sezonie 2013/14.
Manchester City popisał się niesamowitym comebackiem na Allianz Stadium od 0:2 na 3:2 przeciwko Pepowi Guardioli. Po bramce Jamesa Milnera w 62. minucie oba zespoły miały po 15 punktów w grupie, a ten kończył zmagania. Przy czym Bayern w pierwszym spotkaniu wygrał na City of Manchester Stadium 3:1, zatem miał lepszy bezpośredni bilans bramkowy. Manuel Pellegrini źle policzył bramki i nakazał drużynie bronić wyniku, bo bez sensu jest atakować. No i skończyło się na 3:2. W ten sposób to „Bawarczycy” wygrali grupę, a „Inżynier” trafił na Barcelonę i poległ.
Niedoceniony w Realu Madryt
Wykręcił fantastyczny wynik w Realu sezonie 2009/10 – zdobył aż 96 punktów. Jego jedyny i największy problem był taki, że trafił na galaktyczną FC Barcelonę i wyścig godnych tych, które później Pep Guardiola toczył z Jurgenem Kloppem w Premier League. No i postrzega się Pellegriniego także mocno przez porażkę aż 2:6 w El Clasico i to na Santiago Bernabeu. To było kolosalne upokorzenie – Guardiola wtedy późną nocą zdecydował, że Leo Messi zagra jako fałszywa dziewiątka. Pokazał mu nagrania wideo i to, ile będzie miał miejsca. Wszystko się sprawdziło. Messi rozszarpał Real.
📅 #OnThisDay in 2009, @FCBarcelona went to the Bernabeu for the first time under Pep Guardiola.
…and scored SIX goals. 🔥#StayAtHome #LaLigaSantander pic.twitter.com/o3IMZcnzvq
— LALIGA English (@LaLigaEN) May 2, 2020
Zanim otrzymał przydomek „Uroczy Pan”, to w Realu Madryt wywołał prawdziwą burzę. Nie podobał mu się fakt, że zbyt dużo do powiedzenia mają Raul Gonzalez oraz Guti, a chciał budować zespół w oparciu o młodszych. To trochę podkopało jego opinię i morale w mediach. Był na cenzurowanym. Real pokazał siłę transferami – Cristiano Ronaldo za ok. 94 miliony euro, Kaka za ok. 67 milionów euro, do tego jeszcze Xabi Alonso, Karim Benzema… trzeba było im zrobić miejsce kosztem Holendrów – Wesleya Sneijdera oraz Arjena Robbena, których Pellegrini wolał zatrzymać, ale mu nie pozwolono.
Pellegrini ośmieszył się też w Copa del Rey z trzecioligowym Alcorcon, z którym przegrał aż 0:4. Akurat w tamtym spotkaniu czynny udział w kompromitacji wziął Jerzy Dudek. No i Pellegrini odpadł w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Olympique Lyon. Cristiano Ronaldo trafił tam w słupek, Sergio Ramos w poprzeczkę, ale kto dziś to pamięta? Benzema strzelił gola byłemu klubowi zaledwie 60 sekund po wejściu, jednak to Bafetimbi Gomis w końcówce zapewnił awans. Real cierpiał wówczas na kompleks Lyonu, bo nie wygrał ani jednego z siedmiu starć z tym klubem.
„Inżynier” miał dwa lata kontraktu, ale został pogoniony, bo Florentino Perezowi zamarzył się Jose Mourinho. Portugalczyk później przebił rekord punktowy swojego poprzednika i zdobył 100 punktów w La Liga. Zrobił to już dwa sezony później. Za dużo było wstydliwych wyników, by go godnie zapamiętać, a w Madrycie liczą się puchary. Niemniej w lidze potrafił mieć taką serię:
Jego zespoły się wspomina do dziś
O ile w Realu raczej niezbyt miło się go wspomina z uwagi na kompromitacje, tak potrafił zbudować kilka takich drużyn, które kibice piłkarscy wspominają do dziś z ogromną nostalgią. Diego Forlan, Juan Roman Riquelme, Juan Pablo Sorin, Marcos Senna. Przecież on w tym 50-tysięcznym mieście stworzył potęgę europejskiego futbolu i do tego jakże urokliwą, będącą o rzut karny od doprowadzenia do dogrywki z Arsenalem. Wtedy jednak Jens Lehmann zatrzymał Riquelme i to „Kanonierzy” zagrali z Barceloną. O tak grał jego zespół:
El día en el que el Villarreal le sacó los colores a un Barcelona campeón de todo
⚽️ Villarreal 3-0 Barcelona
📆 9-1-2005 pic.twitter.com/2B5iQfA9R7— RetroPlus (@retro_plus) November 15, 2020
Kolejny nostalgiczny team? Malaga, z którą otarł się o półfinał Ligi Mistrzów. Tu jednak sprawa jest nieco inna, bo były tam mocarstwowe plany. W 2010 roku klub przejmował Abdullah Al Thani. Krótka historia tego projektu jest taka, że najpierw mocno popuścił pasa, co też spowodowało ogromne transfery, jakich kibice nie widzieli. Manuel Pellegrini poprowadził Malagę do 4. miejsca w La Liga.
Jeremy Toulalan, Santi Cazorla, Ruud van Nistelrooy, Willy Caballero, Salomon Rondon, Isco, Julio Baptista, Joaquin, Martin Demichelis, Joris Mathijsen, Enzo Maresca, Duda, Nacho Monreal. Koniec oddechu. Uwaga – wszyscy oni zostali sprowadzeni do klubu podczas jednego sezonu! Wiadomo, że Isco nie miał takiej renomy, a wielu zawodników było już uznanych i doświadczonych po swoich najlepszych latach, ale te nazwiska same w sobie muszą robić wrażenie. Na grubo poszedł szejk, a Pellegrini od razu zagwarantował wynik. Tyle, że później wszystko się rozpadło. Abdullah Al Thani zakręcił kurek.
Uroczy Pan
W Manchesterze City wspomina się Pellegriniego z nostalgią i uważa za dżentelmena. To tutaj zyskał przydomek „Uroczy Pan” ze względu na swoją kulturę wypowiedzi, dostępność dla dziennikarzy i szacunek, jakim obdarzał każdego pracownika (choć nie musiał). Pamiętacie słynny poślizg Stevena Gerrarda? Trudno nie pamiętać tak kultowego momentu. To człowiekiem, który podbiegł i zabrał mu wtedy puchar był Manuel Pellegrini. Na ostatniej prostej Manchester City wyprzedził Liverpool Brendana Rodgersa. Formę życia miał wtedy Yaya Toure, który grał jak natchniony.
All 2️⃣0️⃣ of @YayaToure's goals from the 2013/14 @premierleague season! 🌟
So many of these are just incredible! 🤩 pic.twitter.com/HoIZocLOBF
— Manchester City (@ManCity) March 30, 2023
Skąd się w ogóle wziął „Uroczy Pan”? To nawiązanie do lokalnej legendy rocka z zespołu The Smiths. Gitarzysta Johnny Marr jest posiadaczem karnetu na mecze Manchesteru City, dlatego też transparent z napisem „This Charming Man” zawisł na północnej trybunie stadionu Etihad, co miało oddać właśnie wizerunek, jaki Manuel Pellegrini zdołał sobie wypracować. I jest jeszcze jedna najważniejsza rzecz w tej historii. Pellegrini doskonale wiedział, że na jego miejsce jest już szykowany Pep Guardiola, a on ma jakoś „dopchać sezon i spadać”.
Niemniej zachował kulturę, choć wiele razy mógł dać do zrozumienia, że to po prostu nieeleganckie dogadywać takie rzeczy za plecami, kiedy on wciąż prowadzi klub. Doprowadziło to do degrengolady, zespół zaczął przegrywać i omal nie wypadł poza TOP4. Dopomógł jego… przyszły klub – West Ham, który na ostatnim meczu na Upton Park (Boleyn Ground) pokonał Manchester United. Mimo że był dżentelmenem, to potrafił też postawić na swoim, wystawiając wręcz komiczny skład w ćwierćfinale FA Cup. Powiedział szczerze: – Nie zapłaciłbym za bilet.
City nawet wyrównało tymi dzieciakami na Stamford Bridge, ale skończyło się na 1:5, choć najgorzej i tak grali doświadczeni Martin Demichelis i Fernando. W składzie było m.in pięciu nastoletnich debiutantów, co oburzyło wielu ekspertów, że „olewa najstarsze rozgrywki świata”. Pellegrini był pragmatykiem i… inżynierem. Zbuntował się przeciwko organizatorom i telewizjom, które zaplanowały mecz dla jego drużyny dotkniętej kontuzjami na niedzielne popołudnie. W tygodniu miał ważny mecz Ligi Mistrzów z Dynamem Kijów, a w weekend finał Carabao Cup z Liverpoolem. Wyszło na jego – wygrał oba mecze.
– Myślę, że ważne jest, aby podjąć właściwą decyzję i przemyśleć wiele rzeczy, dlaczego się ją podejmuje. Ale w tym przypadku, mając zaledwie 13 graczy, kluczową decyzją było dać drużynie odpocząć tego dnia. Niestety nie mogliśmy kontynuować gry w FA Cup – tłumaczył. Dziś jest to tylko trochę zapomnianą ciekawostką, a trofeum w gablocie po trzech karnych obronionych przez Willy’ego Caballero zostało wieczne. Cel osiągnął, dał odpocząć liderom.
For. PressFocus