FREEBET 300 ZŁ NA START W BETFAN!
Jeśli Kevin De Bruyne wygra Puchar Anglii!

Chelsea krok od powrotu do Ligi Mistrzów! Mistrz Europy bohaterem „The Blues”

Napisane przez Maciej Bartkowiak, 16 maja 2025

W zakurzonym „klasyku” Premier League Chelsea podejmowała szykujący się do finału Ligi Europy Manchester United. Finaliści Ligi Konferencji wygrali na Stamford Bridge 1:0 po bramce zwycięzcy EURO 2024 – Marca Cucurelli. Dzięki tej wygranej podopieczni Enzo Mareski do ostatniej serii gier przystąpią z miejsca dającego udział w następnej edycji Ligi Mistrzów.

„Rekordowy” sezon Manchesteru United

Po zaledwie roku Manchester United ustanowi nowy niechlubny rekord w historii swoich występów w Premier League. „Czerwone Diabły” przebiją najgorszą jak dotąd w Premier League ósmą pozycję z sezonu 2023/24, bowiem ten sezon zakończą na maksymalnie 13. miejscu. „Pobiją” także 14 porażek z poprzednich rozgrywek ligowych, gdyż już na dwie kolejki przed końcem mieli ich na koncie aż 17.

Zespół Rubena Amorima do starcia z Chelsea przystępował z serią siedmiu ligowych meczów bez wygranej, a w tym czasie poniósł pięć porażek. Z kolei „The Blues” w 2025 roku nie przegrali żadnego z dziewięciu dotychczasowych meczów Premier League, a siedem z nich wygrali. Biorąc zaś pod uwagę wszystkie rozgrywki, to bilans Chelsea na Stamford Bridge w 2025 roku wynosi 10 zwycięstw i zaledwie jedna porażka w 13 meczach. Jedynym jak dotąd zespołem, który w tym roku pokonał w zachodnim Londynie drużynę Enzo Mareski była… Legia.

Spalony uchronił Chelsea…

Choć zaledwie pięć dni pozostało Manchesterowi do finału Ligi Europy z pogrążonym w równie głębokim kryzysie Tottenhamem, Ruben Amorim nie wystawił rezerw, tak jak to zrobił Ange Postecoglou na rozgrywane niemal równolegle (bo z 45-minutowym wyprzedzeniem) starcie Spurs z Aston Villą. „The Blues” teoretycznie nie mieli ułatwionego zadania, jak ich bezpośredni rywale w walce o Ligę Mistrzów z Birmingham. Szybko jednak mogli zyskać przewagę, gdyż już w 4. minucie po świetnym dograniu Cole’a Palmera przed szansą na pierwszego ligowego gola od 3,5 miesięcy stanął Noni Madueke, ale mimo bliskiej odległości przeniósł piłkę nad bramką.

Wraz z upływem pierwszego kwadransa gry podobne podanie za linię obrony, co Palmer, posłał Bruno Fernandes, a do futbolówki dopadł Harry Maguire, który uderzeniem „z pierwszej piłki” pokonał Roberta Sancheza. Gospodarzom się jednak upiekło, bowiem system półautomatycznego spalonego wykrył, że w momencie dogrania od kapitana zespołu środkowy obrońca Manchesteru United był minimalnie wychylony przed swojego vis a vis – Tosina Adarabioyo, który wyznaczał linię spalonego.

…oraz Enzo Fernandeza przed kompromitacją

Z kolei vis a vis Bruno Fernandesa – kapitan Chelsea Reece James w 24. minucie dopadł do wstrzelonej z lewego sektora przez Madueke piłki i oddał strzał niczym Benjamin Pavard w meczu 1/8 finału mundialu 2018 z Argentyną. Anglik nie miał jednak tyle szczęścia, co Francuz, bowiem obił jedynie słupek. A propos Argentyny, niemal pięć minut później w polu karnym gości miała miejsce kontrowersja, gdyż piłka po strzale Enzo Fernandeza odbiła się od ręki Rasmusa Hojlunda. Mogła być z tego jedenastka, jednak zarówno sędzia Chris Kavanagh, jak i wóz VAR pozostali niewzruszeni.

Mistrz świata z 2022 roku mógł mówić o sporym pechu. Na samym początku doliczonego do pierwszej połowy czasu miał sporo szczęścia, że odbitą przez Andrę Onanę po strzale Cole’a Palmera dobijał będąc na pozycji spalonej. Enzo z odległości pięciu metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką. Miał więc farta, że nikt go z tego pudła nie rozliczał, bo i tak gol by się nie liczył. Dodajmy, że poprzedzające jego spektakularne pudło uderzenie Palmera z 45. minuty było dopiero pierwszym celnym, które w tym meczu mogło zostać zaliczone.

„Ten przyaktorzył”

W barwach Manchesteru United Mason Mount strzelił zaledwie cztery gole, z czego dwa na krajowym podwórku. Co więcej, oba miały miejsce w zachodnim Londynie – na stadionie Brentfordu. Trzecie trafienie dla „Czerwonych Diabłów” również mógł zanotować w tej części stolicy Anglii i to przeciwko swojemu macierzystemu klubowi. Wychowanek Chelsea kompletnie źle nastawionym celownikiem zepsuł jednak dobrze zapowiadającą się akcję, którą swoim rajdem w prawym sektorze napędził Amad Diallo. Zdecydowanie powinien uderzyć lepiej.

Diallo mógł być także sfrustrowany wykończeniem Bruno Fernandesa, który po jego dograniu również oddał strzał „z pierwszej piłki”, ale daleko obok bramki. Wraz z upływem godziny gry kibice na Stamford Bridge wreszcie mogli podnieść się z siedzeń, gdy sędzia Kavanagh wskazał na punkt karny po rzekomym faulu Onany na Tyrique’u George’u.

19-latek zaprezentował jednak ordynarne „padolino”, o czym arbiter dowiedział się od wozu VAR. Po obejrzeniu powtórki na monitorze arbiter odwołał swoją pierwotną decyzję, a George miał szczęście, że Kavanagh nie dostrzegł jego „symulki” od razu, gdyż zarobiłby za nią żółtą kartkę. Tyle szczęścia nie miał już to Amad Diallo, na którego teatralny upadek z 69. minuty nie dał już się nabrać. Ciekawą akcją była też ta, kiedy Rasmus Hojlund… musiał zdjąć smart watcha, którego miał pod bandażem.

Gol na wagę Ligi Mistrzów?

„Fenomenalną” zmianę zaliczył Alejandro Garnacho, bowiem zaledwie minutę po wejściu na plac gry tuż przed polem karnym jego zespołu dał się ograć Reece’owi Jamesowi, po czym kapitan Chelsea wrzucił piłkę na głowę Marca Cucurelli, a ten z bliskiej odległości pokonał Andrę Onanę. Zaledwie dwie minuty później gospodarze mogli zadać finalistom Ligi Europy kolejny cios, ale Madueke znów nie trafił w bramkę w sytuacji „sam na sam” po znakomitym dograniu Palmera. Tym razem jego pudło było o wiele bardziej szokujące. Po prostu coś takiego musi wpaść… a nie wpadło.

Skromne, ale zasłużone prowadzenie „The Blues” 1:0 utrzymało się do samego końca, dzięki czemu utrzymali miejsce premiowane grą w następnej edycji Ligi Mistrzów. Do ostatniej kolejki Premier League podopieczni Enzo Mareski przystąpią co najmniej z piątego miejsca, a ich rywalem będzie Nottingham, które jeśli w ten weekend pokona West Ham, do strefy Ligi Mistrzów będzie traciło zaledwie punkt. Starcie na City Ground wyrastać więc będzie na największy hit finałowej serii tego sezonu angielskiej ekstraklasy.

Jeśli więc misja powrotu do Champions League po dwóch sezonach nieobecności w tych rozgrywkach drużynie ze Stamford Bridge się powiedzie, to do finału Ligi Konferencji z Betisem z pewnością przystąpią w wybornych nastrojach. Starciem z „Verdiblancos” we Wrocławiu londyńczycy zakończą swoje zmagania w sezonie 2024/25. W środę 28 maja o godzinie 21:00 staną przed szansą na dziewiąte w historii klubu europejskie trofeum, a po raz pierwszy mogą sięgnąć po puchar Ligi Konferencji.

fot. screen Viaplay

Przede wszystkim fan uniwersum polskiej piki. Dzięki mistrzostwu Leicester stał się fanem Premier League. Rodowity poznaniak.

Bonus 200% od wpłaty
do 400 zł!
Crystal Palace - Manchester City
Wygrana Manchesteru City
kurs
1,75
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)