Raków Częstochowa ze skromną zaliczką. W drugiej połowie igrał z losem

Napisane przez Mariusz Orłowski, 21 sierpnia 2025

Raków Częstochowa był wyraźnym faworytem w IV rundzie kwalifikacji do fazy ligowej Ligi Konferencji. Poradził sobie z zespołem FC Arda Kyrdżali, ale… wcale łatwo nie było. W drugiej połowie Bułgarzy trochę się rozochocili i stworzyli naprawdę groźne okazje. Tomasz Pieńko zdobył jedyną bramkę w tym spotkaniu, która była jego premierową dla Rakowa. 

Raków ukarany przez UEFA, Maccabi czeka

Poprzedni mecz Rakowa w europejskich pucharach zakończył się skandalem. Kibice Maccabi Hajfa wywiesili transparent oskarżający Polaków o holocaust. Jego treść była wyjątkowo obrzydliwa: „Mordercy od 1939”. Wcześniej, jeszcze przed spacerem po murawie doszło do przepychanki między dwiema ekipami. Izraelczycy za późno opuścili boisko i… spotkały się na nim dwie ekipy. Doszło do szarpaniny i bójki. Abdoulaye Seck wrzeszczał i oskarżał Polaków o szpiegowanie. W meczu, który odbył się w Polsce gracze Maccabi zostawili po sobie niesamowity syf w szatni.

Raków Częstochowa musiał odrobić jednobramkową stratę i wygrał na Węgrzech 2:0, ale dużo głośniej było o wspomnianym transparencie. Głos zabrali ważni polscy politycy, na czele z prezydentem Karolem Nawrockim i prezesem PZPN Cezarym Kuleszą. Działacze Rakowa zapowiadali, że będą domagali się zawieszenia dla rywali. Jak na razie… to Raków dostał karę 40 tysięcy euro – 30 tys. za pirotechnikę i 10 tys. euro za… przekazywanie nieodpowiednich treści podczas meczu. Wobec Maccabi Hajfa trwa jeszcze dochodzenie. Dopiero niedługo UEFA podejmie decyzję na ten temat.

Rakowowi w fazie play-off Ligi Konferencji przyszło zmierzyć się z bułgarskim zespołem FC Arda Kyrdżali. To etnicznie dość ciekawa drużyna, bo pochodząca z tureckiej części Bułgarii. Niekoniecznie jest więc w 100% traktowana jak region Bułgarii. Dopiero w sezonie 2021/22 pierwszy raz grała w europejskich pucharach, a w tym sezonie pierwszy raz w historii… kogoś wyeliminowała – był to litewski Żalgiris Kowno w poprzedniej rundzie. Różnica finansowa jest ogromna na korzyść polskiego zespołu. Był tu absolutnym faworytem.

Tomasz Pieńko z premierowym golem

W pierwszych dziesięciu minutach obie ekipy raczej się „badały”. Raków próbował rozgrywać od tyłu, a goście z Bułgarii całkiem odważnie podchodzili do pressingu i ich odbiór piłki na połowie polskiego zespołu działał naprawdę nieźle. Raków się jednak rozkręcił po tych dziesięciu minutach i wtedy zaczęło się robić gorąco pod bramką gości. Pierwsi defensywę rozmontowali Tomasz Pieńko i Marko Bulat akcją „przyjął-oddał”. Polski skrzydłowy ruszył do prostopadłej piłki, ale chyba zamiast strzelać… próbował w ostatniej chwili podawać i lekko tylko drasnął piłkę. Podawał stąd:

Raków kontynuował napór. Minutę później Lamine-Diaby Fadiga wygrał fizyczny pojedynek w polu karnym, przepchnął się i dograł piłkę do środka, lecz zabrakło tam kogoś, by wbił gola do pustej bramki, a przecież nie mógł on podać sam do siebie. Raków poczuł krew i w 14. minucie wreszcie wykazać się musiał Anatoli Gospodinow po strzale Marko Bulata. W statystykach był to pierwszy strzał „Medalików”, bo trudno uznać za takie wcześniejsze akcje.

W 28. minucie goście popełnili ogromny błąd, w zasadzie podwójny. Poszła piłka zagrana z autu do bramkarza Gospodinowa, a ten naciśnięty przez Rochę wykopał ją za lekko w dziwny sposób. Mógł to jeszcze uratować Felix Eboa Eboa, ale… niczym zawodnik z polskiej A Klasy czekał aż piłka sama do niego dotrze. Stojącego rywala wykorzystał Tomasz Pieńko, przejął piłkę i zdobył swoją pierwszą bramkę dla Rakowa. Trzy minuty później Pieńko miał sytuację sam na sam z bramkarzem i kopnął prosto w niego. Zdaje się jednak, że odepchnął obrońcę i gdyby trafił, to VAR mógłby gola anulować.

Po pierwszej połowie Raków miał na koncie siedem oddanych strzałów, z czego pięć było celnych. Goście ani razu nie postraszyli Kacpra Trelowskiego. Tylko dwa razy uderzali na bramkę, lecz obie te próby były totalnie niecelne.

Raków prawie się przejechał na swoim minimalizmie

Druga połowa również rozpoczęła się od ataków Rakowa. Tomasz Pieńko wyszedł ze świetną akcją i uderzył w słupek, a Diaby-Fadiga dobił piłkę do pustej bramki. Sędzia uniósł jednak chorągiewkę, ponieważ polski skrzydłowy w momencie podania znajdował się na spalonym. Gol Fadigi więc nie mógł być zaliczony. Ogólnie jednak długimi fragmentami gra była usypiająca. Raków zwolnił nogę z gazu, przestał tak naciskać, więc goście z Bułgarii… wykorzystali to wolne tempo i stworzyli trzy okazje.

Serkanowi Yuseinowi naprawdę niewiele brakło, żeby zmieścić piłkę przy długim słupku Trelowskiego. Potem Lachezar Kotew posłał bombę z dystansu z jakichś 30 metrów (tę powyżej), wyciągnął się jak struna Trelowski, a piłka musnęła słupek. W trzeciej z wymienionych akcji Andre Shinyashiki znalazł się przy dalszym słupku i miał świetnie ustawionego kolegę, ale nieprecyzyjnie uderzył/podał z główki i Kacper Trelowski przechwycił to ni podanie, ni strzał. Gospodarze wyraźnie przysnęli i zaczęli grać zwyczajnie bardzo słabo, a to Bułgarzy dominowali.

Marek Papszun próbował coś zmienić. W 60. minucie wpuścił… Jonatana Brauta Brunesa, który wymuszał transfer i w ostatnich trzech meczach znajdował się poza kadrą. Strzelec gola – Tomasz Pieńko – zszedł z boiska. Drobny uraz złapał Diaby-Fadiga i wszedł za niego w 67. minucie Ivi Lopez. To Hiszpan mógł, a właściwie powinien trafić na 2:0. Erick Otieno dośrodkował z prawej strony, lecz piłka skozłowała tuż przed Ivim i fatalnie skiksował. Nawet w nią nie trafił, a nie było przy nim żadnego przeciwnika. Chciał się odkuć strzałem z 20 metrów i była to niezła próba, ale zabrakło kilkunastu centymetrów.

Raków zaczął wreszcie trochę cisnąć. Kolejna akcja – znów z udziałem Iviego – prawie zakończyła się kuriozalnym golem. Został on zablokowany, a piłka poleciała wysoko w górę – tak, że aż poza ujęcie realizatora transmisji. Kiedy jednak spadła, to prawie za kołnierz bramkarza gości. Miał z nią ogromny problem, a po interwencji aż wpadł w siatkę. Lopez nabijał kolejne strzały do statystyk, bo w 86. minucie oddał kolejny, ale nic mu nie chciało wpaść.

Powinno za to wpaść w doliczonym czasie. Jesus Diaz wygrał przebitkę, kiwnął rywala i… skiksował. Kopnął obok bramki. Za bardzo się podpalił, a Brunes czekał obok niego, żeby otrzymać w zasadzie podanie do pustej. Podnieś głowę chłopie, tak robić po prostu nie można.

Fot. screen TVP Sport

Antyfan social mediów. Pisanie o piłce nożnej to odskocznia, bo działa w innej branży. Cryuffista i Guardiolista. Od 2008 fan Barcy. Jeden z sezonowców City "przez Pepa". Nie gardzi polską piłką, a po transferze Sampera do Motoru opadła mu kopara.

Freebet 400 złotych
za gole polskich klubów
Lech Poznań - Genk
Obie strzelą
kurs
1.56
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)