700 ZŁ NA START W BETFAN!
Z okazji meczu Barcelona – Valencia

Ruch Chorzów lepszy od ŁKS-u Łódź. „Rycerze Wiosny” na wyjeździe ciągle nie umieją grać

Napisane przez Mariusz Orłowski, 14 września 2025

Ruch Chorzów w niezbyt korzystnych pogodowych warunkach poradził sobie z ŁKS-em Łódź i pokonał go 2:1. To już piąty wyjazdowy mecz „Rycerzy Wiosny” z rzędu, którego nie potrafią wygrać. Bohaterem spotkania okazał się Piotr Ceglarz – najpierw sprytnym strzałem po ziemi pokonał Aleksandra Bobka, a potem wykorzystał jedenastkę. Łodzianie zdobyli kontaktową bramkę, ale w samej końcówce. Czasu na kolejne akcje zabrakło. 

Cel? Ten sam: wygrać wreszcie na wyjeździe

ŁKS u siebie? Bilans punktów 10/12. Całkiem niezły, jak na kandydata do walki o awans. Problemem są jednak delegacje. Tam bilans (przed tym w Chorzowie) katastrofa – 1/12. Łodzianie nie potrafią grać na wyjazdach. Najgorsze oblicze pokazali w Krakowie, kiedy to zostali zmieceni z powierzchni ziemi i przegrali 0:5. To była różnica kilku klas. ŁKS od razu się zrewanżował i zmiażdżył Polonię Bytom 5:0, ale potem znów pojechał w delegację i zaprezentował się beznadziejnie, przegrywając w Głogowie. Ostatnio trochę odwrócił ten trend, ale nieznacznie, bo zremisował zarówno u siebie, jak i na wyjeździe.

Ruch Chorzów ma za to starego-nowego trenera, którym jest Waldemar Fornalik i… cóż, sam powtarzał, że przerwa reprezentacyjna jest dla niego zbawienna, bo będzie mógł lepiej potrenować i poznać swoich zawodników, bo dotychczas jego powrót nie był zbyt zadowalający. Efektownie ograł Stal Rzeszów (4:0) i to w zasadzie tyle. Marka klubów zwiastowałaby na jakiś hit, a tymczasem realnie mieliśmy do czynienia ze starciem ekipy z 8. miejsca z tą z 13. pozycji. Przy tym wyżej był ŁKS przez ten świetny domowy bilans.

ŁKS zaczął znowu – jak typowy ŁKS na wyjeździe

Rzucał się w oczy stan murawy przy pierwszych bezpośrednich pojedynkach. Delikatnie mówiąc – można było sobie zmoczyć gacie po jednym wślizgu. Wszystko przez deszczową pogodę. Miejscami na boisku była „ciapa”, która nie pomagała płynnej wymianie piłki. Było to widać już po pierwszym takim pojedynku 1 vs 1 Loffelsend vs Piotr Ceglarz. Obrońca ŁKS-u pojechał po murawie jak ze zjeżdżalni. I… po rzucie rożnym po jego wybiciu padła bramka dla Ruchu Chorzów autorstwa Nikodema Leśniaka-Paducha. Po analizie VAR okazało się, że zdobył tę bramkę ręką, więc nie została uznana.

Podania na takiej trawie były bardzo niedokładne, a już absurdalna w skali niedokładności to akcja chwilę później – pomocnik Ruchu zagrał za lekko, przejął to Piasecki, ale sam podał niedokładnie, więc wybił Dominik Preisler… na drugie skrzydło do Piaseckiego, który przed momentem niecelnie podawał. Pierwszy strzał do statystyk oddał z główki Denis Ventura. Mocno i celnie dośrodkował z lewej strony Preisler. Takiej piłki nie powstydziliby się najlepsi lewi obrońcy na świecie. Nikt nie mógł się spodziewać, że zrobi to akurat z takiego miejsca – mniej więcej połowy połowy.

To był dobry, otwarty mecz od początku, bo przenosiliśmy się to pod bramkę Aleksandra Bobka, to pod tę Jakuba Bieleckiego. Sasa Balić dostał podanie w uliczkę od Piaseckiego i w 12. minucie miał świetną okazję, ale dobrze kąt skrócił mu golkiper Ruchu i obronił jego strzał. Obie drużyny postanowiły wykorzystywać dalekie wrzuty z autu, mieliśmy też kilka kornerów i po jednym z nich Piotr Ceglarz zagrał na dalszy słupek do Patryka Szwedzika, którego… totalnie nikt nie pilnował. Czujny był jednak Aleksander Bobek i uratował swój zespół.

Jazdę od jednej do drugiej bramki widzieliśmy też w 30. minucie, kiedy Ventura był z piłką w polu karnym. Mógł strzelać, ale postanowił wycofać… na kontrę rywali. Poszła z tego taka akcja, że przed świetną szansą kilkanaście sekund później stanął Fabian Piasecki, ale nie wcelował w bramkę lewą nogą. Komentatorzy „TVP Sport” też zauważali, że mamy tutaj jazdę box to box, a statystyka wskazała w 30. minucie strzały 5:5.

Murawa cały czas płatała figle przy strzałach czy podaniach. W 32. minucie zrobiła „w konia” Sebastiana Ernsta, który nie sięgnął jej wślizgiem. Ventura mógł podnieść głowę i miał kilka sekund na to, żeby się zastanowić komu podać. Wybrał bardzo dobrze – Piotra Ceglarza, który uderzył lekko po ziemi. Co z tego, że lekko, skoro precyzyjnie? Piłka powolutku sobie leciała w boczny róg bramki Aleksandra Bobka i Ruch objął prowadzenie.

Ceglarz z karnym do szatni

Każdy kolejny krok, podanie, wślizg to było bardziej zabłocone i „rozciapane” boisko, ale mimo to Ruch Chorzów wjeżdżał w pole karne, dążył do podwyższenia prowadzenia i budował akcję krótkimi podaniami od tyłu. To mogło imponować. Tak częste kontakty z piłką w polu karnym gości przyniosły w nagrodę… jedenastkę. Doszło do niej w dość kuriozalny sposób, ponieważ poślizgnął się Sebastian Ernst i wyciął równo z trawą, a raczej błotem Shumę Nagamatsu. Piotr Ceglarz podszedł do karnego i strzelił w samo okienko. Bobek wyczuł stronę, ale nie miał najmniejszych szans.

ŁKS oddał co prawda pięć strzałów, ale nie da się strzelić gola, jeżeli żaden z nich nie jest celny.

Ruch mógł strzelić więcej

ŁKS nie miał wiele do stracenia i ruszył dość odważnie. Już po półtorej minuty Serhij Krykun trafił w słupek, lecz po tej akcji sędzia boczny podniósł chorągiewkę, więc bramka i tak nie byłaby uznana. Dwie minuty później przebił się Husein Balić i groźnie dośrodkował, ale interweniował i wybił piłkę Bielecki. Gdyby nie to, zapewne Piasecki strzeliłby z dwóch metrów do „pustaka”. Ruch jednak wcale nie tylko się bronił, bo też miał swoje okazje. Kopiuj-wklej z pierwszej połowy zrobili Preisler i Ventura.

Ten pierwszy z wyżej wymienionych po jednym z rzutów wolnych posłał mocne dośrodkowanie. Bobek miał szczęście, że przeszła piłka minimalnie obok słupka, a wcześniej nikt jej nie przeciął. ŁKS wcale nie był jednak w dalszym fragmencie meczu bliski wyrównania – przeciwnie, to Ruch stwarzał większe zagrożenie, jak choćby strzał Marko Kolara, który z trudem odbił Bobek. Wszystko to po stracie Krzysztofa Fałowskiego, który zbyt wolno wyprowadzał piłkę i została mu ona zabrana. Potem bliski trafienia był też Nagamatsu po strzale z woleja. Łodzianom szło jak po grudzie.

Pogoda nie sprzyjała, ale frekwencja nie była taka zła, a Ruch z dużą ambicją grał dla ponad 10 tys. osób:

ŁKS tylko z bramką kontaktową

Zmiany za wiele nie dały. Adrian Jurkiewicz raz czy drugi próbował udanych dryblingów chwilę po wejściu. Raz nawet wywalczył rzut wolny z groźnej pozycji, po którym jednak Michał Mokrzycki przeniósł piłkę nad bramką. W samej końcówce ŁKS po jednym z rzutów wolnych i zamieszaniu w polu karnym zdobył bramkę kontaktową za sprawą Jaspera Loffelsenda, ale czasu było już zbyt mało, by powalczyć o remis.

Fot. screen TVP Sport

Antyfan social mediów. Pisanie o piłce nożnej to odskocznia, bo działa w innej branży. Cryuffista i Guardiolista. Od 2008 fan Barcy. Jeden z sezonowców City "przez Pepa". Nie gardzi polską piłką, a po transferze Sampera do Motoru opadła mu kopara.

700 PLN z okazji meczu Barcelony
na start w BETFAN
Manchester City - Manchester United
Obie strzelą
kurs
1,50
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)