„Gdyby nie obecna sytuacja, zapewne sprzedalibyśmy Karbownika za 10 mln euro”

10.04.2020

To miało być gorące lato. Nie tylko przez temperaturę, ale przecież czekały nas wielkie piłkarskie turnieje, które jak zwykle napędzają koniunkturę transferową. Wszystko jednak w trybie niedokonanym, bo turniejów nie będzie… Dodatkowo kryzys gospodarczy towarzyszący epidemii i czasie tuż po niej prawdopodobnie trochę zmieni na rynku piłkarskim. Najlepiej wszytko zweryfikować u źródła, więc zapytaliśmy o zdanie jednego z najlepszych polskich menadżerów – Mariusza Piekarskiego.

Jak rynek zareaguje na obecną sytuacje?

Jestem daleki od katastroficznych wizji. Wydaje mi się, że dla polskiego piłkarza wiele się nie zmienia, bo nasi zawodnicy – ci z Ekstraklasy – nie kosztowali kilkadziesiąt milionów euro. Rynek zapewne na jakiś czas się uspokoi, ale jak gospodarka wróci na właściwe obroty, wszystko wróci do normy.

Dlatego niewiele się zmieni, jeśli chodzi o naszych zawodników, gdyż te kwoty, które dzisiaj płacą kluby zagraniczne, nadal będą płacić. Jednak nie tragizowałbym, ponieważ w pewnym momencie wrócimy do pracy. Liczę, że do końca roku pojawi się szczepionka i za jakiś czas ludzie wyjdą normalnie z domu.

Dla zawodników z zachodu już sytuacja może się trochę zmienić. Natomiast nigdy nie byłem fanem transferów za 200 milionów euro. Uważam, że to był troszeczkę obłęd, żeby tyle płacić za człowieka. To nie jest maszyna, że na drugi dzień można ją zreperować. Jeśli złapie kontuzje, są spore straty.

Wychodzi na to, że najbliższe okienko, może dwa, to będzie czas przejściowy na rynku.

Jeśli będzie już znaleziona szczepionka, ludzie będą się szczepić, wszystko wróci na właściwy bieg i będzie się rozkręcać. Najbliższe okienko będzie takie przejściowe, wiele klubów będzie chciało po prostu przetrwać, bez żadnych ambicji i nie zostać poobijanym. Taki „sen zimowy”, ale porównując do misiów, trochę dłuższy (śmiech).

Czy to się odbije na pensjach piłkarzy w dłuższej perspektywie?

Wszytko zależy od ligi. TOP5 wydaje mi się, że szybko wrócą do normy. Są pieniądze z transmisji telewizyjnych, więcej sponsorów. To będzie jak ze sprawami transferowymi. Najwięksi nie odczują tego zbyt mocno. Nawet, jeśli piłkarz straci 10-15% swoich poborów, to przy wypłatach idących w milionach euro, nie będzie to bardzo odczuwalne dla jego kieszeni, więc silniejsze ligi szybciej wrócą do równowagi.

Generalnie pan zadaje dużo pytań, a ja trochę jak wróżbita Maciej mogę sobie wróżyć. Nie wiem, ile wirus będzie nas trzymał. Wydaje mi się kwestią czasu wejście szczepionki do produkcji, ale do tego czasu będziemy w sferze pytań i domysłów. Z całą pewnością jednak ten rok będzie trudniejszy. Kluby będą ograniczać pensje, żeby po prostu przetrwać.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Czy takie kluby jak Atalanta Bergamo, Athletic Bilbao, może Ajax, o których mówi się, że nie powinny mieć kłopotów, to będzie drogowskaz dla innych w obecnej sytuacji ekonomicznej?

Uważam, że takie kluby powinny być wzorem i wiele klubów nie będzie miało wyjścia i pójdzie ich drogą. Pamiętajmy jednak, że Premier League jest nasycona pod względem finansów. Są zawierane bardzo wysokie kontrakty za prawa telewizyjne, sponsorskie itd. Bardzo drogie transfery oraz pieniądze dla zawodników. Do tego zainteresowanie oraz obsesja na punkcie piłki jest tak wielka, że – podejrzewam – bardzo szybko wrócą do swojego punktu wyjścia.

Kluby większe ucierpią najmniej. W najgorszej sytuacji będą najmniejsi. Oni często są utrzymywani z pieniędzy miejskich, dotacji. Teraz rolą samorządów nie będzie utrzymywać kluby, tylko szpitale. Nikt nie będzie myślał o sporcie, tylko żeby ratować życie. To jest podstawa.

Rozwarstwienie finansowe w piłce tylko się pogłębi…

Zdecydowanie tak!

Pan zrobił wiele transferów na wschodzie. Obecnie liga białoruska jest jedną z nielicznych na świecie, które grają. Czy mogą na tym w jakiś sposób skorzystać?

Nie, bo nie ma tam poważnego poziomu sportowego. Nie ma tam zbyt wiele wartości piłkarskiej, żeby mogli jakkolwiek zyskać. Myślę, że jedynie ktoś, kto był stęskniony za piłką, mógł sobie zobaczyć  jakiś mecz i ocenić poziom.

Poza tym nie wiadomo do kiedy będą grać, gdyż tam też mają już kilka przypadków koronawirusa. Może tak być, że się zaraz zatrzymają.

Mówił pan, że Michał Karbownik będzie pierwszym piłkarzem sprzedanym z Ekstraklasy za 10 milionów euro. Aktualne?

Możemy się zbliżyć do tej granicy. Gdyby nie pojawiła się obecna sytuacja, wtedy 10 milionów euro byłoby do osiągnięcia i podejrzewam, że byśmy to zrobili. Michał może by zadebiutował jeszcze w reprezentacji. Miał szansę w końcówce sezonu powalczyć o wyjazd na Euro.

Natomiast podobała mi się wypowiedź Michała w jednym z wywiadów, że on nie myśli o biciu rekordów, tylko o graniu. Od początku tak podchodzimy do tego tematu. Niech klub, który go pozyska wskaże mu drogę, którą ma przebyć, by odnieść sukces w silnych ligach. Dla nas priorytetem jest, żeby Michał miał fajną ścieżkę rozwoju na kolejne lata kariery. Może to wyświechtane frazesy, ale tak duży talent wymaga, żeby skrupulatnie wybrać klub. Tak wybrać, by mógł w przyszłości odnosić sukcesy czy w reprezentacji, czy Lidze Mistrzów.

Mówi się, że im więcej klub płaci, tym bardziej szanuje zawodnika.

Taka prawda! Wiadomo, że jest sytuacja jaka jest. Liga stoi, więc nie można się promować. W tym momencie bazujemy na tym, co już pokazał. Wszyscy wiedzą, że ma ogromny talent i wielki potencjał. Nie powiem, że nic się nie dzieje – bo się dzieje – ale spokojnie i cierpliwie do tego tematu podchodzimy.